Starcie mistrzów Polski z Barceloną wywołało ogromne zainteresowanie. Bilety na mecz w hali 100-lecia Sopotu już pierwszym dniu przedsprzedaży rozeszły się, jak przysłowiowe ciepłe bułeczki.
Podczas rozgrzewki hiszpańskiego zespołu okazało się, że w jego składzie brakuje Juana Carlosa Navarro. Rozgrywającego, którego kontrakt wynosi 5 milionów euro, czyli więcej niż roczny budżet całej sopockiej drużyny. - Na szczęście na boisku grają zawodnicy, a nie ich kontrakty - zauważył wcześniej obrońca Prokomu Przemysław Zamojski, zapowiadając walkę o jak najlepszy wynik.
O tym, że nie były to czcze przechwałki można było przekonać się w pierwszej kwarcie meczu. Sopocianie nie zrazili się "trójką" Ersena Ilyasovy straconą w pierwszej minucie meczu. W taki sam sposób gościom zrewanżował się Daniel Ewing i inicjatywa przeszła w ręce Prokomu. Gdy w 8. minucie po przechwycie i punktach Davida Logana gospodarze prowadzili 13:6 trener Barcelony Xavier Pascual poprosił o czas. Jego rady nie na wiele jednak się zdały i po pierwszej odsłonie sopocki zespół wygrywał 20:12.
Po wznowieniu gry gospodarze zatracili dotychczasową skuteczność. Goście bezlitośnie wykorzystali kilka nieudanych rzutów Logana i głównie po szybkich kontratakach w pięć minut z nawiązką odrobili straty. Przy stanie 25:33 z letargu sopocian wyrwał dopiero Zamojski, który trafił zza linii 6,25 m.
Po zmianie stron zaskoczyli rywali agresywną obroną. Zdobyli dziewięć punktów z rzędu i odzyskali prowadzenie 44:40. Ciśnienia nie wytrzymał jednak Aleksiej Nesović i po jego błędach Katalończycy odzyskali inicjatywę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?