Na pozór Primal Scream to tylko jego lider, wokalista i frontman Bobby Gillespie (rocznik 1962). W rzeczywistości sprawa się nieco komplikuje, jako że w zespole grają obecnie lub grali w przeszłości znakomici, niezwykle kreatywni muzycy, a do sukcesu poszczególnych albumów w dużym stopniu przyczyniali się realizatorzy nagrań i producenci. Primal Scream z jednej strony jest rasowym zespołem rockowym, z drugiej mało który muzyk zasłużył się tak mocno jak Gillespie na polu łączenia organicznych, rockowych brzmień z elektroniką.
Początki grupy przypadają na 1982 r., czyli czas żywiołowego rozwoju muzyki punkowej i post-punkowej, przynoszącego rozwój scenom i środowiskom muzycznym dotychczas uznawanym za marginalne.
Tak było między innymi w przypadku Glasgow, rodzinnego miasta większości członków pierwszego składu Primal Scream. Na przełomie lat 70. i 80. Glasgow przeżywało boleśnie transformację z wielkiego ośrodka przemysłowego w postindustrialną metropolię, jaką jest dzisiaj. Niepewnośc przyszłości i rozliczne frustracje, połączone z nadmiarem wolnego czasu, doprowadziły do rozkwitu podziemnej sceny muzycznej, dającej młodym możliwość wykrzyczenia swoich krzywd i skanalizowania agresji.
O skali fermentu świadczy choćby fakt, że w pierwszej połowie dekady Bobby współtworzył dwa zespoły, które zajmują poczesne miejsce w historii rocka - obok Primal Scream był to Jesus and Mary Chain. Choć wziął jako perkusista udział w nagraniu legendarnego debiutanckiego albumu tych drugich, "Psychocandy", zdecydował się skupić na własnym przedsięwzięciu.
I miał rację, ponieważ trzeci album Primal Scream, "Screamadelica" z 1992, stał się światowym sukcesem, a obecnie jest uważany za jeden z kamieni milowych w rozwoju współczesnej muzyki. Na "Screamadelice" Szkoci brawurowo połączyli garażowe brzmienia rockowe z dochodzącą wówczas do głosu muzyką house. Co do konsekwencji tego pomysłu nie trzeba chyba nikogo uświadamiać.
Primal Scream i jego lider są ucieleśnieniami sprzeczności. Już trzecią dekadę balansują pomiędzy brutalnością rocka a elektronicznym lotem w kosmos. Lewicowe, bliskie skrajności, poglądy polityczne zgrabnie łączą z upodobaniem do zabawy i luksusu. Są współwórcami kultury pop w jej obecnym kształcie, równocześnie krytykują ją bez litości. Spędzają setki godzin w studiach nagraniowych, by cieszyć się, paradoksalnie, sławą jednego z najtrakcyjniejszych zespołów koncertowych w całych dziejach rocka.
Pójścia na Primal Scream po prostu nie można sobie odpuścić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?