Kilkanaście godzin trwała akcja neutralizacji gazu, który wyciekał z beczki zawierającej chlor. Na miejscu z ulatniającymi się oparami walczyło 9 jednostek straży pożarnej, państwowej i ochotniczej, a także specjalna grupa ratownictwa chemicznego z Gdyni i jednostka ratownictwa chemicznego ze Słupska.
Chociaż do wycieku doszło około 500 metrów od najbliższych domostw, w razie czego ewakuowano mieszkańców z budynków dawnego dworca i pracowników niedalekiej stacji paliw. Znalazca beczki z objawami poparzeń dróg oddechowych trafił do szpitala.
Na nieduży pojemnik z ciekłym chlorem natknął się Zygmunt Wiczkowski, rolnik z Darżkowa. Pan Zygmunt ma w pobliżu dawnej stacji las. Spacerował po nim, kiedy poczuł dziwny, drażniący zapach. - Podszedłem bliżej i zobaczyłem beczkę, z której wydobywał się żółto-zielony płyn, który buzował. Oparów gazu nie było widać, ale czuć. Po chwili upadłem. Trafiłem do szpitala - opowiada.
Tajemniczym pojemnikiem zajęli się z kolei strażacy. Od poniedziałkowego wieczoru do popołudnia we wtorek trwała akcja neutralizacji ulatniających się z nieszczelnego zbiornika oparów, jak się okazało, chloru. Jednocześnie strażacy neutralizowali wapnem wyciekające ze skorodowanego pojemnika chemikalia.
Czytaj też: Smętowo. W schronisku dla bezdomnych 3 osoby zatruły się czadem. Przyczyną niedrożny komin
- Na miejscu było 9 jednostek straży pożarnej, zarówno państwowej, jak i ochotniczej, a także specjalna grupa ratownictwa chemicznego z Gdyni oraz podobna jednostka ze Słupska - relacjonuje st. kpt. Bogdan Madej z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku. - Ze zbiornika ulatniał się chlor. Wyciek staraliśmy się zneutralizować, tak by nie powstał obłok gazowy, który mógłby zagrozić mieszkańcom pobliskich miejscowości - dodaje. Ewakuowano więc kilkanaście osób z pobliskich budynków.
Na szczęście sytuacja została opanowana. Strażacy zobowiązali właściciela gruntów, którym jest PKP, do rekultywacji tego terenu. PKP będzie też musiało zająć się pojemnikiem, który - jak twierdzą strażacy- jest pusty i nie stwarza już zagrożenia.
Jak niebezpieczny gaz, który przez pewien czas wydobywał się ze zbiornika, mógł wpłynąć na zdrowie mieszkańców pobliskich wsi?
- Wcale, nie było tego dużo - mówi Zbigniew Barański, dyrektor lęborskiego sanepidu, który był na miejscu wycieku. Barański zapowiada, że za dwa miesiące sanepid zbada tamtejszy grunt.
Na miejscu pojawiła się również policja. Funkcjonariusze będą wyjaśniać skąd wziął się pojemnik z chlorem.
- Ustalamy sprawców. Przesłuchany został poszkodowany i świadkowie - mówi st. sierż. Marta Kandybowicz z lęborskiej policji. - Sprawcy zostanie postawiony zarzut nieumyślnego spowodowania zagrożenia zdrowia wielu ludzi. Grozi za to nawet 5 lat więzienia. Pewne podejrzenia już mamy... - zdradza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?