To nie jest dobra wiadomość dla Janusza Palikota. Wiele bowiem wskazuje na to, że w Trójmieście szturmu na jego partię, jeśli powstanie, nie będzie. Próbowaliśmy znaleźć entuzjastów jego ruchu.
Ludzie, którzy by chcieli iść z nim ręka w rękę i coś nowego tworzyć. Szukaliśmy nie tylko wśród działaczy i polityków, którym mogłoby być do jego postulatów blisko. Ale także wśród tych, którzy są w politycznym niebycie. Chętnych jednak nie ma, nie tylko w Partii Kobiet, mimo iż jej założycielka Manuela Gretkowska uczestniczyła w kongresie, ale też wśród tak zwanych sierot po Andrzeju Lepperze, czyli wśród dawnych posłów Samoobrony.
Marika Lisowska, szefowa Partii Kobiet w Gdańsku, też otrzymała od Janusza Palikota zaproszenie na kongres do Warszawy. Ale równolegle zaproszono ją na inną imprezę i wybrała ten drugi wyjazd.
- To chyba wyjaśnia mój niewielki entuzjazm do tej inicjatywy - tłumaczy.
Zdaniem Lisowskiej ruch Palikota nie jest specjalnie pociągający dla kobiet. Bo tu też przypisano kobietom tylko rolę paprotek. Nie traktuje się ich poważnie.
W Partii Kobiet padają także inne zastrzeżenia do Janusza Palikota, jak choćby to, że jest on takim Lepperem polskiej polityki. I szeregi jego partii mogą zasilić jedynie ludzie naiwni. Że te postulaty, które głosi, były już aktualne od dawna. Więc czemu się nimi wcześniej nie zajął? - padają pytania.
Jolancie Banach z SDPL (byłemu ministrowi w rządzie SLD), która próbuje się teraz przypomnieć w polityce samorządowej, też nie po drodze z Januszem Palikotem i z tym rodzajem polityki nastawionej tylko na efekt wizerunkowy.
- To tylko spektakl, show, coś w rodzaju politycznego tańca z gwiazdami. Nie twierdzę, że jego postulaty są złe, ale ja tej inicjatywie nie dowierzam.
On wielokrotnie zmieniał poglądy. Nie wiem, czy i tym razem nie zmieni. Już się gubię w tym, która jego twarz jest prawdziwa. Czy ta ozonowa czy może lewicowa z Magdaleną Środą. Nie zamierzam się pod tę inicjatywę podczepiać. Także i dlatego, żeby mi nie powiedziano, że się właśnie podczepiłam - tłumaczy.
Jej zdaniem ludzie są już bardzo ostrożni w stosunku do nowych inicjatyw. Widzą, jak to wszystko u nas zapala się słomianym ogniem i potem szybko gaśnie. Więc być może najpierw będą się temu mocno przyglądali - dodaje.
Były pomorski baron lewicy Jerzy Jędykiewicz, od paru lat na obrzeżach polityki, nie wyklucza, że kilku obrażonych kolegów z SLD może zasilić ruch Palikota. Ale to raczej jego domysły niż wiedza - przyznaje. On sam twierdzi, że do tej partii się nie zapisze.
- Ja Palikota traktuję jak błazna. Dlatego nawet mi nie zaświeciła w głowie myśl, że mógłbym być z nim w jednym szeregu - tłumaczy.
Podobnie mówi Marek Formela, były kandydat na prezydenta Gdańska, obecnie szeregowy członek SLD.
- Jestem tam, gdzie jestem i czuję się dobrze po tej liberalnej stronie socjaldemokracji.
Przyznaje, że może nie jest mu najlepiej w samym SLD, ale partii nie zmieni. Liczy jednak bardzo na to, że ruch Palikota podziała ożywczo na Sojusz, także tu w Gdańsku, który jest teraz partią występującą w pozycji dziada proszalnego, proszącą o przetrwanie, bez większego znaczenia.
Formela ma nadzieję, że może te ostatnie wydarzenia na scenie politycznej, związane z inicjatywą Palikota, rozruszają Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Poseł Bogdan Lis ze Stronnictwa Demokratycznego inaczej niż wcześniejsi rozmówcy, patrzy z dużym zainteresowaniem na inicjatywę Palikota.
Ale nie dlatego, żeby tam przejść - jak twierdzi. - Przeszedł nie przeszedł, to nie jest takie proste. Nie jestem skoczkiem, który zmienia partie - wyjaśnia.
Jego zdaniem, trzeba w polityce dawać szansę nowym ludziom.
A w tej chwili takich szans nie ma, ponieważ nasza scena polityczna jest bardzo mocno zabetonowana.
- Należę do zwolenników nie cementowania sceny politycznej, bo to ją tylko degeneruje. Cieszę się więc, że znalazł się ktoś, kto próbuje rozbić ten beton - mówi Lis.
Nie wyklucza w przyszłości jakiegoś porozumienia obu partii, tej nowej Palikota i jego Stronnictwa Demokratycznego.
- Po drodze nam z wieloma tezami, ale musielibyśmy też porozmawiać o finansach państwa i gospodarce. Tego mi podczas zjazdu zabrakło - dodaje Lis.
Ponieważ na zjeździe u Palikota pojawił się także Piotr Misztal, były poseł Samoobrony, zapytaliśmy również pomorskich działaczy tej partii, czy im po drodze z Palikotem?
- A broń mnie Panie Boże. Ja z Palikotem? Jestem wierząca, a on to antyklerykał. Więc nie ma mowy, żebym się u niego miała znaleźć - wybucha głośnym śmiechem Danuta Hojarska. Twierdzi, że ona już teraz zamierza trzymać się z dala od wielkiej polityki i celuje tylko w małą, na szczeblu lokalnym.
- W dużej polityce niech młodzi spróbują tego miodu. Ja już wiem, jak tam jest na górze - uprzejmie dodaje. Podobnie mówi jej były partyjny kolega Lech Woszczerowicz, który od razu zaczyna: - Ja myślę, że to bajer. Wszystko ustawione. Że za chwilę Palikot z Tuskiem będą i tak grali w jedną tutkę.
Ja już patrzę na tę politykę z daleka. Teraz niech się do niej pchają ci, którzy lubią, jak się mówi do nich panie pośle. Ja już nie lubię - kończy rozmowę.
Co nowego pomorskim politykom może zaoferować partia Janusza Palikota?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?