18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorzanie nie chcą euro

Marcin Mindykowski
Gdyby przeprowadzono dziś referendum w sprawie zastąpienia złotówki przez euro, na Pomorzu wygraliby prawdopodobnie przeciwnicy wspólnej waluty. Aż 57 proc. Pomorzan nie jest bowiem zadowolonych z perspektywy wprowadzenia euro. Jego zwolennicy stanowią zaś tylko jedną piątą badanych. Tak wynika z badań przeprowadzanych przez Pracownię Badań Społecznych w ramach Pomorskiego Obserwatorium Reporterskiego.

- Świadczy to o tym, że Pomorzanie nie są podatni na tanią propagandę - interpretuje wyniki eurodeputowany z ramienia PiS Tadeusz Cymański, zastrzegając jednocześnie, że jego partia nie jest przeciwnikiem wprowadzenia wspólnej waluty europejskiej. - Stawiamy pytanie nie "czy", tylko "kiedy" - tłumaczy. - Nie można jednak odmawiać przeciwnikom euro ich racji, za którymi nie stoją jedynie bezpodstawne obawy, brak edukacji czy ślepe przywiązanie do polskiej złotówki. Potrzebujemy więc debaty publicznej na temat realnych korzyści i zagrożeń płynących ze wspólnej waluty, a nie czarno-białych haseł - apeluje.

Inaczej przyczyny niskiego entuzjazmu wobec euro widzi nowo wybrany komisarz europejski i eurodeputowany z list PO Janusz Lewandowski. - To problem wszystkich krajów postkomunistycznej Europy, które nie zdążyły nacieszyć się własną, twardą walutą - mówi. - Na razie dominuje niepokój, ale wystarczy spojrzeć na przykład Słowacji, która niedawno wprowadziła euro, żeby przekonać się o korzyściach tego rozwiązania.

Nadzieją dla entuzjastów integracji walutowej może być wysoki, 42-procentowy współczynnik poparcia dla euro wśród respondentów z wyższym wykształceniem. - Zamiast prowadzić podjazdową wojnę polityczną powinniśmy edukować społeczeństwo i rozpocząć akcję informacyjną o możliwościach, jakie daje wspólna polityka walutowa: budżetach rodzinnych, kredytach, opcjach walutowych - przekonuje Lewandowski.

Zaskakująco niska jest też nasza identyfikacja z krajami Unii Europejskiej. Na pytanie o poczucie więzi z państwami Wspólnoty, tylko 26 proc. daje odpowiedź "czuję się z nimi silnie związany(a)". 36 proc. czuje słaby związek z państwami Unii, a 38 proc. nie identyfikuje się z nimi w ogóle. Największe poczucie więzi z krajami Unii Europejskiej deklarują osoby młode i te z wyższym wykształceniem.

- Wykształcenie jest czynnikiem warunkującym bardziej otwartą postawę - mówi socjolog Uniwersytetu Gdańskiego dr Janusz Erenc. - Jako ogół dajemy jednak poznać swój tradycjonalizm, zamknięcie się do własnej grupy i ksenofobię - diagnozuje.

Mimo to należy zaznaczyć, że identyfikacja z krajami Unii to najczęściej wskazywana świadomość zbiorowa na Pomorzu. Dużo gorzej wypada poczucie więzi z krajami basenu Morza Bałtyckiego (silne - 26 proc., słabe - 32 proc., żadne - 48 proc.).

- To mnie zastanawia, bo ten basen i idący wraz z nim dostęp do morza historycznie i ekonomicznie zawsze był dla nas bardzo ważny, przewijał się w naszych rozmowach czy choćby piosenkach - dziwi się Erenc.

Najsłabszą więź czujemy z państwami Europy Środkowo-Wschodniej (silne - 15 proc., słabe - 31 proc., żadne - 54 proc.). Dane łatwo wytłumaczyć - ta kategoria geopolityczna wynika jeszcze ze starego podziału Europy, determinowanego przez "żelazną kurtynę". Dziś - na szczęście - nie opisuje on już rzeczywistości naszego kontynentu.

W naszych badaniach zapytaliśmy też Pomorzan o ocenę obywateli innych krajów basenu Morza Bałtyckiego. Okazuje się, że najbardziej cenimy Szwedów (50 proc. odpowiedzi "cenię wysoko"), Norwegów (47 proc.) i Niemców (44 proc., przy jednoczesnym dużym odsetku wariantu "nie cenię wysoko" - 25 proc.). Stosunkowo obojętni są nam Finowie, Litwini, Estończycy i Łotysze (ok. 50 proc. nie ma na ich temat zdania). Najgorzej w naszych oczach wypadają Rosjanie - 35 proc. respondentów ocenia ich negatywnie (jedynie jedna czwarta ceni ich wysoko).

- Wyraźnie zarysowują się tu dwa kluczowe kryteria: ekonomiczne i częstotliwości kontaktów - tłumaczy dr Erenc. - Wyżej oceniamy narody tych państw, w których żyje się lepiej. Są dla nas wzorem, zazdrościmy im poziomu życia. Ambiwalentnie widzimy zaś te narody, z którymi mamy mały kontakt. W wypadku Rosjan, oprócz ich biedy, zaważył pewnie fakt, że jeszcze do niedawna to oni narzucali nam sytuację polityczną - ocenia socjolog.

Pomorzanie nie mają również złudzeń co do charakteru struktury, jaką jest Unia. 66 proc. ankietowanych twierdzi, że dominują w niej partykularne interesy poszczególnych krajów. Silne przekonanie o wspólnych celach wyraża tylko 5 proc. badanych.

- Solidarność jest trudną ideą i choć egoistyczne interesy narodowe biorą czasem nad nią górę, nie powinny jej całkowicie przekreślać - mówi Cymański. - Ale potwierdza to też postulat de Gaulle'a, żeby budować Europę ojczyzn. Integracja - tak, ale wtopienie się - nie. Jesteśmy silnym państwem europejskim, które musi bić się o swoje - dodaje.

- To pewnie rezultat obserwacji szczytów unijnych, na których spotykają się przywódcy państw i na których często ścierają się sprzeczne interesy. Ten spektakl nie może nam jednak przesłaniać całości - komentuje z kolei Lewandowski. - Zawsze jest przecież tak, że Unia jest bardziej atrakcyjna dla tych, którzy są "za drzwiami" - dziś dla Islandii czy Chorwacji, ale jeszcze do niedawna dla nas. Wyobraźmy sobie więc, że nagle tracimy poczucie bezpieczeństwa, inwestycje czy możliwość podróżowania tylko z dowodem osobistym i doceńmy te korzyści - dodaje.

Europoseł PO zwraca uwagę na jeszcze jeden czynnik, który mógł zaważyć o krytycznym spojrzeniu Pomorzan na Unię Europejską. - Na Wybrzeżu żyją dwie grupy, które mają "na pieńku" z Unią - rybacy, których dotykają unijne limity połowów, i oczywiście stoczniowcy.

Te negatywne oceny wystawiane Unii kontrastują z odpowiedziami na pytanie o zmiany dostrzegane w najbliższym otoczeniu dzięki funduszom unijnym. 37 proc. Pomorzan twierdzi, że dzięki tym środkom w ich okolicy zmieniło się wiele, 47 proc. - że zmieniło się trochę, a tylko 16 proc. badanych nie dostrzega żadnych zmian. - Polska jest wzorem tego, jak powinno się wykorzystywać środki unijne - twierdzi Lewandowski.

Ten optymistyczny ton podziela wicemarszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, który odpowiada za system wdrażania europejskich środków pomocowych. - Te wyniki cieszą tym bardziej, że jesteśmy dopiero na półmetku wydatkowania funduszy unijnych, a efekty już są widoczne. Dzięki środkom z Regionalnego Programu Operacyjnego powstaje hala na granicy Gdańska i Sopotu. Będą one też pożytkowane na autostrady, szkoły i nowe inwestycje - zapowiada. - Fakt, że Pomorzanie, m.in. dzięki tablicom informacyjnym, identyfikują te zmiany z funduszami unijnymi, odbieram też jako sukces naszej akcji informacyjnej.

Co ciekawe, najmniej znaczące zmiany zauważyli w swoim otoczeniu mieszkańcy wsi (23 proc. udzielonych odpowiedzi "wiele się zmieniło"), o których mówi się, że są największym beneficjentami unijnych funduszy. - Być może nie traktują oni dopłat bezpośrednich jako zmiany ich otoczenia, ale jak zwyczajny "socjal" - zastanawia się Erenc.

Struk sugeruje inne wyjaśnienie. - Na wsiach nie było tak spektakularnych zmian jak w dużych miastach - przyznaje. - Jestem jednak pewien, że za sprawą Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, dzięki któremu do pomorskiej wsi trafi 300 mln euro, także i ta grupa odczuje pozytywne, wymierne strony naszej obecności we Wspólnocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki