Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorscy przedsiębiorcy i historie ich firm: Kazimierz Wierzbicki i Grupa Trefl

Patryk Kurkowski
Kazimierz Wierzbicki
Kazimierz Wierzbicki Tomasz Bołt
Pierwsze pieniądze zarabiał jako nauczyciel matematyki, ale biznesmenem stał się za sprawą... puzzli. Jest prezesem zarządu i właścicielem Grupy Trefl. Od dawna wspiera kluby sportowe na Pomorzu, a jeden z nich sam założył

Gdyby nie wypalił pomysł z firmą, Kazimierz Wierzbicki prawdopodobnie zostałby trenerem koszykówki. Biznes jednak wypalił. W ciągu 28 lat istnienia Grupa Trefl rozrosła się do wręcz ogromnych rozmiarów i depcze po piętach światowym gigantom.

Rynek wart miliardy euro

Obecnie w skład grupy wchodzi aż osiem spółek, z których trzy są sportowe. Trefl to już marka znana nie tylko w Europie, ale i na świecie - swoje produkty eksportuje do 50 krajów, w tym do Stanów Zjednoczonych. Zdarza się, że zamówienia wysyłane są do tak egzotycznych państw jak Singapur, Malezja czy Australia. Zresztą o ekspansji świadczy też fakt, iż spółki dystrybucyjne Trefl posiada również poza granicami naszego kraju - na Węgrzech, Słowacji, Ukrainie czy w Czechach.
- Produkcja puzzli jest stabilna w Europie od 50 lat. Minimalnie się zwiększa, ale nigdy się nie zmniejszyła. Z kolei gry planszowe - z tektury i plastiku - robią duży skok. Ten rynek się rozwija i sprzedaż się zwiększa. Wszystko dlatego że podnosi się poziom życia i ludzie mają więcej czasu. Jest miejsce na to i na to - mówił przed rokiem w jednym z wywiadów Wierzbicki.
- Sprzyja nam promocja życia rodzinnego, dydaktyki i edukacji, a te wartości są obecne w grach. W Niemczech cały rynek zabawek wart jest około 2,7 miliarda euro, w tym rynek gier i puzzli 375 milionów euro. W Polsce rynek zabawek jest wart około 2 miliardów złotych - wyliczał.

Mimo sporej konkurencji, wśród której nie brakuje nieuczciwych zagrań, Grupa Trefl radzi sobie bardzo dobrze. Wciąż się rozwija i planuje dalszą ekspansję. Co ją wyróżnia? Wszyscy podkreślają, że jakość produktu (puzzle są produkowane w Polsce), gdyż wiele firm przenosi się z produkcją na Daleki Wschód, zwłaszcza do Chin. Według Wierzbickiego, to nie jest nawet tak opłacalny ruch, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, bo w takiej sytuacji znacząco rosną koszty produkcji. A Trefl działa przede wszystkim na europejskim rynku.

Firma współpracuje z prawdziwymi gigantami rozrywki, którzy odsprzedają licencję - Disney, Warner Bros, Mattel czy Cartoon Network. W ubiegłym roku grupa kupiła od UEFA licencję na sprzedaż puzzli m.in. z miastami organizatorami mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie.
W Polsce firma Wierzbickiego kontroluje około 70 proc. polskiego rynku puzzli (!) i 15-20 proc. gier planszowych.
- Od wielu lat dynamicznie się rozwijamy. Obecnie jest to nowoczesna firma, czołowy producent w Europie. Mamy jednak nie tylko cele ekonomiczne, wspomagamy również działalność edukacyjną na całym Pomorzu - wyjaśnia biznesmen.

Francuska inspiracja

Wierzbicki startował jeszcze w czasach poprzedniego ustroju, bo w 1985 roku. To były zupełnie inne realia - pełne absurdów i niezliczonych przeszkód. By zbudować coś wielkiego, trzeba było kombinować. Nie inaczej było w tym przypadku.
Pomysł stworzenia firmy narodził się podczas pobytu Wierzbickiego we Francji, gdy był zakwaterowany u pewnej kobiety, który na ścianach miała puzzle oprawione w ramy. Wrażenie wywarło na nim m.in. malarstwo Rubensa i van Gogha.
Po powrocie do kraju rozpoczęły się przygotowania. Konstruowaniem maszyny do wycinania puzzli zajął się brat Kazimierza, który ukończył studia techniczne. Produkcja... mieściła się w garażu o powierzchni około 20 metrów kw. Dziś wydaje się to abstrakcją, ale wiele firm zaczynało w takich miejscach. Ogółem na początku zatrudnione były trzy osoby.

Na problemy Wierzbicki natknął się jeszcze przed prawdziwym początkiem. Aby zarejestrować działalność, należało wstąpić do spółdzielni i... nie mieć wyższego wykształcenia, gdyż nie chciano, by osoby wykształcone - jak sam mówił - marnowały się w biznesie. Natomiast podczas wypełniania oświadczenia biznesmen napisał, że będzie się zajmował produkcją pomocy dydaktycznych, i dzięki temu otrzymał pozytywną decyzję na prowadzenie działalności.

Firma formalnie już istniała, ale nie mogła ruszyć z produkcją pełną parą, bo brakowało ważnego surowca - tektury. Proces jego zdobycia był niezwykle uciążliwy, doskonale odzwierciedla dawne czasy - spółdzielnia, do której należał Wierzbicki, występowała o materiał do Cechu Rzemiosł w Gdyni, ten przekazywał informację o zapotrzebowaniu do Cechu Wojewódzkiego, który z kolei zgłaszał prośbę do Warszawy. W przypadku pozytywnej odpowiedzi tekturę - uściślając: 25 kg za talon - odbierało się z fabryki produkującej wkładki do czapek dla wojska radzieckiego, mieszczącej się w Łodzi. Odbiór surowca też nie był wówczas prosty - Wierzbicki nie miał jeszcze samochodu, więc do Trójmiasta wracali z surowcem na tzw. stopa.
- Obecnie nie ma już prawdziwych ograniczeń. Każdy może założyć firmę i nie napotyka na absurdalne przeszkody. W polskim biznesie od wielu lat obowiązują normy europejskie - uważa przedsiębiorca.
Puzzle schodziły w zawrotnym tempie, ale nadal problem stanowił brak tektury. Aż pewnego dnia uśmiechnął się do przedsiębiorcy los, bo otrzymał setki talonów, dzięki którym produkcja mogła ruszyć pełną parą.
- Idziemy do sekretarki, a ona pokazuje mi szufladę, w której trzyma stertę talonów i mówi: zabierajcie mi to wszystko! Zbladłem wówczas z wrażenia i cieszyłem się tak, jakbyśmy wygrali w totolotka - opowiadał w rozmowie z portalem bankier.pl Wierzbicki, który nieco później podpisał pierwszy zagraniczny kontrakt.
Od tamtej pory firma rozrastała się w zawrotnym tempie - szybko przekroczyła granicę 100 zatrudnionych osób (już w piątym roku istnienia). Ogromnym rynkiem zbytu była Rosja, gdzie miesięcznie sprzedawano puzzle za milion dolarów! Nieco ponad dekadę temu Trefl rozszerzył swoją działalność - rozpoczął produkcję kart do gry, gier planszowych i pomocy dydaktycznych.
- Nie myślimy o giełdzie ani o sprzedaży udziałów inwestorowi zagranicznemu. Trefl to polska firma i, mam nadzieję, rodzinna. To jest duża sztuka tworzyć taką firmę.

Mecenas sportu

Kazimierz Wierzbicki od dawna udziela się też w sporcie. Pierwsze pieniądze zarobił jako nauczyciel matematyki, ale niedługo potem zajął się tym, co naprawdę lubił - prowadził zajęcia sportowe z młodzieżą. Wierzbicki zdobył nawet licencję trenera koszykówki, ale nigdy nie miał okazji poprowadzić drużyny. To zresztą jedno z jego niespełnionych marzeń. Przedsiębiorca wyznał nawet, iż gdyby nie firma Trefl, to prawdopodobnie byłby właśnie szkoleniowcem.
Wierzbicki, zamiast trenerem, został... twórcą nowego klubu. Władze Sopotu namówiły go do stworzenia koszykarskiego klubu, po tym jak kupił zakład w tym mieście. Tak powstał Trefl Sopot, który właśnie wszedł w dorosłość - istnieje już 18 lat i ma na swoim koncie ogromne sukcesy.

Żółto-czarni pięciokrotnie zdobywali mistrzostwo Polski, trzykrotnie zajmowali drugie miejsce. Sopocianie mają też w swoim dorobku jeden brązowy medal i sześć Pucharów Polski. W większość sukcesów tego klubu zaangażowany był również inny mecenas sportu - Ryszard Krauze (ze swoją firmą Prokom), ale przed czterema laty doszło do rozłamu, w wyniku którego powstał Asseco Prokom Gdynia.

Grupa Trefl od kilku lat jest też mocno utożsamiana z siatkówką - w Gdańsku istnieje męski Lotos Trefl, zaś w Sopocie żeński Atom Trefl. Ci pierwsi dopiero zaczynają pukać do czołówki PlusLigi, zaś Atomówki dwa razy z rzędu zdobyły mistrzostwo Polski, raz wicemistrzostwo kraju. Nasze siatkarki rywalizowały również w prestiżowej Lidze Mistrzyń.
- Trefl jest firmą rodzinną. Tworzymy z myślą o dzieciach i ich rodzicach. Chcemy, by nasze ciekawe i bezpieczne zabawki dostarczały pomysłów na poznawanie świata, kształtowanie pozytywnych postaw oraz wspólne spędzanie czasu. Puzzle, gry i karty są fundamentem naszego biznesu. Pragniemy być wiarygodnym partnerem dla naszych klientów, dostawców i pracowników. Sport rozumiemy jako naszą społeczną odpowiedzialność. To również sposób na promocję naszej firmy, a także regionu i kraju. Po prostu staramy się wypełniać misję. Sport zajmuje szczególne miejsce w naszej działalności, z racji tradycji i pasji mojej, mojej rodziny i naszych współpracowników - dodaje biznesmen.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki