Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska rozbita przez Węgry! Koniec mistrzostw dla biało-czerwonych!

Paweł Stankiewicz
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej już skończyły się dla naszej reprezentacji. Polacy, głównie po fatalnej grze w drugiej połowie, przegrali w Barcelonie w 1/8 finału z Węgrami 19:27. A to oznacza, że biało-czerwoni już wracają do domu, a Madziarzy o półfinał mistrzostw świata walczyć będą z Duńczykami.

Zawodnicy reprezentacji Węgier i Polski podkreślali, że znają się bardzo dobrze. Zresztą te drużyny rywalizowały ze sobą na poprzednich mistrzostwach świata. Wówczas stawką było siódme miejsce i awans na igrzyska olimpijskie do Londynu. Biało-czerwoni przegrali wtedy 28:31, a potem nie poradzili sobie w turnieju kwalifikacyjnym i turniej olimpijski oglądali na ekranach telewizora. A Węgrzy na igrzyskach zagrali rewelacyjnie i zajęli czwarte miejsce. Madziarzy uwierzyli, że są w stanie osiągać dobre wyniki i do Hiszpanii przyjechali po medal. A przynajmniej tak deklarowali.

- Możemy stanąć na podium. Polacy to wymagający rywal, ale jesteśmy silni - mówił Laszlo Nagy, czołowy zawodnik reprezentacji Węgier.

Przed mistrzostwami świata obie reprezentacje spotkały się na towarzyskim turnieju w Czechach i wówczas padł remis 27:27. To pokazywało, że w 1/8 finału należy spodziewać się zaciętej walki dwóch równych drużyn. Drużyn, które znają się znakomicie. Zawodnicy obu drużyn nie ukrywali, że będzie bardzo trudno o element zaskoczenia.

- Węgrzy to silny i wymagający przeciwnik, ale z całą pewnością w naszym zasięgu. Znamy bardzo dobrze swoje mocne i słabe strony - mówił Sławomir Szmal, bramkarz zespołu biało-czerwonych.

Polacy pokonali Serbów

Pierwsza połowa meczu w Barcelonie zdawała się potwierdzać te słowa. Obie drużyny świetnie broniły i stąd zawodnicy mieli problemy ze zdobywaniem bramek. Jako pierwsi grę uporządkowali Polacy i uzyskali dwie bramki przewagi. Bardzo dobrze bronił Sławomir Szmal, a nasi szczypiorniści to wykorzystali. Wydawało się, że biało-czerwoni pójdą za ciosem i przed przerwą jeszcze powiększą tę przewagę, aby w drugiej połowie grać spokojniej. Nic z tych rzeczy. Węgrzy znakomicie rozgryźli sposób gry podopiecznych Michaela Bieglera w ataku pozycyjnym, a przez to biało-czerwoni mieli duże problemy ze zdobywaniem kolejnych bramek. Najczęściej Polacy trafiali do bramki rywali po indywidualnych akcjach, ale taki sposób gry przez całe spotkanie nie może przynieść efektów. Węgrzy wykorzystali słabość naszego zespołu i wygrali pierwszą połowę 10:9.

Decydująca okazała się druga część spotkania. A w niej Polacy zagrali fatalnie. Zdobywanie bramek przychodziło im z wielkim trudem. Nawet jak dochodzili do czystych sytuacji to rzucali w środek bramki i robili bohatera z węgierskiego bramkarza. Tradycyjnie już podczas mistrzostw świata mogliśmy liczyć na Bartosza Jureckiego, który na pięć rzutów zdobył pięć goli. Bez pomysłu grała jednak nasza druga linia, który nie radziła sobie z rywalami. Węgrzy nas konsekwentnie punktowali i pewnie wygrali to spotkanie.

Węgry - Polska 27:19 (10:9)

Węgry: Tatai, Mikler - Szollosi 3, Mocsai 3, Csaszar 5, Ivancsik 6, Harsanyi 3, Putics 2, Krivokapic, K. Nagy 2, L. Nagy 3, Vadkerti, Zubai, Schuch, Ancsin, Lekai

Polska: Szmal, Wichary - Jaszka 1, K. Lijewski 2, Bielecki 2, Bartczak, Wiśniewski 3, B. Jurecki 5, M. Jurecki, Grabarczyk 1, M. Lijewski, Syprzak, Krajewski, Kubisztal 3, Szpera, Orzechowski 1

Sędziowali: Geipel i Helbig (Niemcy)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki