Polacy mieli pełną kontrolę nad tym, co się działo w pierwszej połowie spotkania na boisku w Kiszyniowie. Fernando Santos liczył na dominację, więc wystawił do gry kreatywnych zawodników, jak Piotr Zieliński, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski czy Nicola Zalewski, a w ataku partnerem Roberta Lewandowskiego był Arkadiusz Milik.
I to był strzał w dziesiątkę portugalskiego selekcjonera biało-czerwonych. Po rzucie rożnym to właśnie Lewandowski odegrał piłkę głową, a Milik z bliska – może nie w idealny sposób – ale skończył akcję reprezentacji umieszczając piłkę w siatce. Jeszcze szybka analiza VAR czy „Lewy” nie był na spalonym, ale wszystko było w porządku, więc bramka została uznana. Polacy przez większość czasu utrzymywali się przy piłce, a rywale nie byli w stanie w żaden sposób zagrozić bramce strzeżonej przez Wojciecha Szczęsnego. To oczywiście nie był jakiś wielki mecz w wykonaniu naszego zespołu, ale polscy piłkarze mieli wszystko pod kontrolą. W jednej z kolejnych akcji Milik odwdzięczył się Lewandowskiemu za wcześniejszą asystę i to po jego podaniu kapitan reprezentacji Polski efektownym strzałem podwyższył wynik. Wynik mógł być wyższy, ale w dobrych sytuacjach Lewandowski nieznacznie się pomylił.
Kibice przecierali oczy ze zdumienia patrząc na to, co działo się od początku drugiej połowy spotkania. Reprezentanci Mołdawii nie mieli nic do stracenia i ostro ruszyli do ataku, a biało-czerwoni kompletnie nie mogli sobie z tym poradzić ani złapać właściwego rytmu. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo trzy minuty po wznowieniu gry kontaktowego gola strzałem z dystansu Ion Nicolaescu. Po rzucie rożnym Nicolaescu ponownie pokonał Szczęsnego, ale tym razem szczęście uśmiechnęło się do biało-czerwonych. Mołdawianin faulował przed strzałem i ta bramka nie została uznana. Polacy wciąż jednak grali nerwowo, a rywale w pełni dominowali na boisku. Trudno uwierzyć, że nasza drużyna mogła zagrać aż tak inaczej i gorzej niż w pierwszej części spotkania.
Polacy zostali ukarani za taką postawę, a po błędzie Tomasza Kędziory ponownie Szczęsnego pokonał Nicolaescu doprowadzając do wyrównania. Polacy dali sobie odebrać korzystny wynik na własne życzenie oddając całkowicie inicjatywę rywalom. A chwilę wcześniej Jakub Kamiński i Sebastian Szymański zmarnowali idealną szansę na trzeciego gola, a ten drugi – choć stojąc tyłem – miał pustą bramkę. Najgorsze miało jednak jeszcze nadejść. Na pięć minut przed końcem spotkania – po złym zachowaniu Wojciecha Szczęsnego - Władysław Babohło głową uradował cały Kiszyniów doprowadzając do sensacyjnego zwycięstwa reprezentacji Mołdawii. Polacy w trzech meczach zanotowali jedno zwycięstwo i dwie porażki. W jednej z najsłabszych grup eliminacyjnych w historii zajmują czwarte miejsce wyprzedzając jedynie Wyspy Owcze.
CZYTAJ TAKŻE: Takie kontrowersyjne i pamiętne oprawy przygotowali kibice. Budzą skrajne emocje
- Katastrofa. Pierwsza połowa bardzo dobra, a w drugiej proste błędy, brak reakcji po stracie. Nic z tych rzeczy, które robiliśmy w pierwszej połowie, nie wykonaliśmy dobrze w drugiej. To jest bardzo, bardzo zły mecz w naszym wykonaniu i musimy za to ponieść odpowiedzialność. Jest nam wstyd, jesteśmy źli, jesteśmy rozczarowani – powiedział po meczu Jan Bednarek, obrońca naszej drużyny narodowej.
Budowa Centrum Frame Running w Złotowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?