Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po porażce żużlowców Lotosu Wybrzeże z PSŻ Poznań

Janusz Woźniak
Porażka żużlowców Lotosu w niedzielnym meczu z PSŻ Poznań (40:49) - do tego na własnym torze - była niemiłym zaskoczeniem dla wszystkich fanów gdańskiej drużyny. Ba, zwycięstwo nad morzem zaskoczyło nawet samych zawodników zespołu gości. Bonusowy punkt dla poznaniaków był do ewentualnego przyjęcia, ale pięć punktów zdobytych w sezonie zasadniczym przez PSŻ na Lotosie to już prawdziwa klęska gdańskiej drużyny. Szczególnie w obliczu walki o miejsce w pierwszej czwórce tabeli przed drugą rundą rozgrywek.

Kto widział w sobotni wieczór upadek Magnusa Zetterstroema w toruńskim Grand Prix musiał zdawać sobie sprawę, że start "Zorra" w niedzielnym meczu ligowym jest wykluczony. I tak rzeczywiście było. Kapitan Lotosu, ze złamanym kciukiem, był w parkingu, ale do żużlowej rywalizacji włączy się nie szybciej jak za dwa-trzy tygodnie. Zastąpił go Tobias Kroner i… zdobywając osiem punktów nie zawiódł. Paweł Hlib to w niedzielę był kolejny żużlowiec Lotosu którego dopadł pech. Odjechał tylko jeden wyścig, w drugim miał upadek i na torze już się nie pojawił.
- Niewiele pamiętam ze swojego niedzielnego występu - mówił nam Hlib. - Na szczęście nie jest tak źle, aby zagrożony był mój start w kolejnym spotkaniu, w niedzielę, w Rzeszowie. Przeciwko Marmie na pewno pojadę, a wcześniej, bo w czwartek, wybieram się na mecz w lidze szwedzkiej - stwierdził Hlib.
W niedzielę szczególnie fatalny, wręcz koszmarny, był początek meczu przeciwko PSŻ. Gospodarze wygrali zespołowo dopiero ósmy wyścig. Dlaczego tak długo poznawali tajniki toru i ustawień w motocyklach?
- Rozmawialiśmy po wygranym meczu z RKM Rybnik i zawodnicy zgłosili pewne sugestie co do zmiany przygotowania nawierzchni toru. Przygotowując tor na spotkanie z PSŻ te sugestie uwzględniliśmy, zawodnicy o tym wiedzieli, sugerowałem im pewne rozwiązania, korekty w ustawieniach. Tymczasem od pierwszych wyścigów wyglądało to tak, jakby mi nie wierzyli, nie mieli do mnie zaufania. Nie wiem, na jakiej podstawie uwierzyli we własną nieomylność i wyczucie. I efekty były widoczne. Po czwartym i siódmym wyścigu mieliśmy w parkingu ostre rozmowy i dopiero coś ruszyło. Nie na tyle jednak, aby dało się całkowicie odrobić straty. Przegraliśmy mecz, którego tak naprawdę nie mieliśmy prawa przegrać - jeszcze kilkanaście godzin po tym spotkaniu nie może opanować złości i rozczarowania trener Stanisław Chomski.
A jak gdański szkoleniowiec widzi teraz szanse na miejsce w pierwszej czwórce tabeli po rundzie zasadniczej?
- Niedzielna porażka na pewno skomplikowała naszą sytuację, ale nie składamy broni i na pewno będziemy nadal walczyć o to miejsce w górnej połówce tabeli. Ciągle jest szansa na pomyślny dla nas scenariusz. Oczywiście pod kilkoma warunkami, jak zwycięstwo w Miszkolcu czy w Rybniku, bonus w Rzeszowie. Pierwszy problem pojawi się już w niedzielę, bo w Rzeszowie zabraknie Zetterstroema. Do środy mam czas, aby podjąć decyzję, czy zastąpić go Kronerem czy zastosować zastępstwo zawodnika. Ponadto 4 lipca jeździmy zaległy mecz w Miszkolcu, na Węgrzech zdolny do jazdy "Zorro" bardzo by się nam przydał, ale nie wiadomo, czy zdąży się wyleczyć - kończy trener Chomski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki