Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plusy i minusy kadencyjności. Rozmawiamy z dr hab. Jarosławem Noconiem, politologiem z Uniwersytetu Gdańskiego

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
- Ograniczenie kadencyjności ma swoje plusy i minusy - tłumaczy Jarosław Nocoń
- Ograniczenie kadencyjności ma swoje plusy i minusy - tłumaczy Jarosław Nocoń mat. prasowe
Doświadczenie polityczne wskazuje, że kadencyjność jednak dobrym rozwiązaniem. To także powszechna opinia wśród ekspertów, mimo że takie ograniczenie w dostępie do władzy lokalnej ma też swoje minusy – tłumaczy dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.

Nowelizacja ustawy o samorządzie terytorialnym z 2018 r. wprowadziła ograniczenie kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast… To dobre rozwiązanie?
- Ono ma swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych można zaliczyć przede wszystkim utrudnienie tworzenia lub utrzymywania skostniałych struktur, układów władzy w lokalnych samorządach. Oczywiste jest, że zbyt długie posiadanie kontroli nad zasobami władzy, chociażby w dostępie do informacji, nie mówiąc już o finansach, betonuje strukturę. I nawet jeżeli władza nie ma nic nowego do zaproponowania, nie spełnia do końca oczekiwań społecznych, to takie zabetonowanie i idąca za nią inercja społeczna, swego rodzaju zniechęcenie, nie daje szans, żeby władzę zmienić. Odpowiedzią zdecydowaną na taki stan jest właśnie kadencyjność. Siłą rzeczy kandydaci, nawet ci, którzy uważali, że w poprzednim układzie nie mieli żadnych szans na sukces wyborczy z wieloletnim wójtem, burmistrzem czy prezydentem, uaktywniają się. Pewnego rodzaju odświeżenie struktury lokalnej władzy jest czymś pozytywnym.

Zbliżające się wybory będą dla wielu szefów gmin i miast drugą i ostatnią kadencją. Wśród nich są tacy, którzy rządzili wiele lat przed wejściem nowelizacji w 2018 r. ale też tacy, którzy pięć lat temu pierwszy raz zostali wybrani.
- Mówiliśmy o plusach dwukadencyjności, a to, o czym pan mówi, to jest minus. Zauważmy, w sytuacji, kiedy włodarz, cała ekipa sprawująca władzę w samorządzie się sprawdza, realizuje oczekiwania mieszkańców, wybrać lepszego kandydata po prostu będzie nie sposób. W takiej sytuacji dwukandencyjność będzie miała negatywny wymiar. I jeszcze jeden minus. W sytuacji końca drugiej kadencji trzeba w samorządzie wybrać oczywiście alternatywę dla np. wójta kończącego kadencję. I może się okazać, że ta zmiana niekoniecznie wyjdzie lokalnej społeczności na dobre. Jest wiele różnych okoliczności, które mogą zdecydować o tym, czy ograniczenie kadencji będzie miało pozytywne czy negatywne skutki.

Dwukadencyjności sprzeciwia się wielu samorządowców wskazując na argumenty, które właśnie pan wymienił.
- To oczywiste. Tyle tylko, że suma summarum, kadencyjność jednak dobrym rozwiązaniem. Wskazuje na to doświadczenie polityczne a także powszechna opinia wśród ekspertów. Głównie ze względu na to, co nazywa się w politologii alternacją władzy, czyli pewną szansą na zmiany. W tym kontekście sama zmiana władzy, nawet jeżeli przynosi gorszego wójta, burmistrza czy prezydenta, to jest bardziej reprezentatywna. Demokracja lokalna zyskuje na tym, jeśli większość mieszkańców może swoją reprezentację do władzy zmienić.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki