Bezwzględnie od 2010 roku zaliczany jest do światowej czołówki żeglarzy specjalizujących się w RS:X. Wówczas w Sopocie święcił brąz mistrzostw Europy i złoto mistrzostw świata w duńskim Kerteminde. Rok później w bułgarskim Burgas został mistrzem Starego Kontynentu, a w australijskim Perth wicemistrzem globu. W 2012 roku na portugalskiej Maderze był trzeci w ME. W 2014 w tureckim Alacati został mistrzem Europy.
Nie ma jednak co ukrywać, że w tej dyscyplinie laury zbierają nie mistrzowie świata, ale przede wszystkim medaliści olimpijscy. A Piotr Myszka, bo o nim mowa, trafił w okres supremacji Przemysława Miarczyńskiego. Deskarz SKŻ Ergo Hestii Sopot to legenda polskiego windsurfingu, uczestnik czterech z rzędu igrzysk olimpijskich. Brązowy medalista IO w Londynie (2012). Teraz zastąpił go właśnie Myszka, reprezentant AZS AWFiS Gdańsk, który w sierpniu przyszłego roku wystartuje na igrzyskach w Rio.
- Nareszcie! W końcu się udało. Cieszę się bardzo, zawsze o tym marzyłem, by pojechać na igrzyska i mieć szanse zdobyć ostatni medal, jakiego brakuje w mojej kolekcji - mówi z przekonaniem 34-latek.
W tegorocznych startach popularny „Myszek” był ósmy na mistrzostwach Europy na Sycylii i piąty na mistrzostwach świata. W krajowych eliminacjach olimpijskich wyprzedził Miarczyńskiego, ale przede wszystkim Pawła Tarnowskiego (SKŻ Ergo Hestia).
- Faktycznie, kwalifikacje nie zaczęły się po mojej myśli i z mistrzostw Europy wracałem lekko rozczarowany, gdyż broniłem tytułu wywalczonego przed rokiem i niestety tym razem byłem tylko ósmy - wyjaśnia pochodzący z Mrągowa żeglarz. - Tym samym moja strata punktowa w kwalifikacjach krajowych wynosiła 7 punktów. Wiedziałem jednak, że przed nami są jeszcze mistrzostwa świata w Omanie i stać mnie na medal oraz walkę o paszport do Rio. Niestety, przez jeden błąd na starcie w jednym z 14 wyścigów podczas tych regat dostałem dyskwalifikację, przez co straciłem medal i zakończyłem te zawody na piątym miejscu.
Teraz przed naszym żeglarzem jeszcze większe wyzwanie. Szczyt formy musi mieć na sierpień przyszłego roku.
- Jesteśmy w Rio i trenujemy na akwenie przyszłych igrzysk olimpijskich - przekazał nam Myszka. - Akwen jest bardzo wymagający i trudny, ale nasz przyjazd akurat teraz nie jest przypadkowy. Na początku grudnia i w kilku innych okresach jest bardzo zbliżony prąd do tego, co będzie w sierpniu. Chcemy poznać, jak płynie woda, z jaką prędkością i w którą stronę, a płynie bardzo szybko, bo nawet do 30-40 metrów na minutę w różnych kierunkach. Cieszę się, że w końcu dysponujemy taką wiedzą i technologią.
Follow https://twitter.com/baltyckisportDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?