18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Placówki opieki nad dziećmi są źle nadzorowane. Dramat gdańskiej nastolatki ukazał słabość systemu

Łukasz Kłos
Zmiany w systemie opieki zastępczej nad dziećmi osłabiły mechanizmy instytucjonalnej kontroli. W województwie pomorskim zaledwie 2 osoby nadzorują 81 placówek. W środę przed Sądem Rejonowym Gdańsk Południe rozpoczął się proces przeciwko wychowawcy jednego z gdańskich rodzinnych domów dziecka. Jest oskarżony o molestowanie seksualne swojej podopiecznej.

- Osiem miesięcy to niedopuszczalnie długi okres. Odpowiednie organy powinny wykryć problem znacznie wcześniej - zgodnie twierdzą pracownicy socjalni i urzędnicy, gdy pytamy ich o sprawę nastolatki z Gdańska, która miała paść ofiarą molestowania seksualnego. Dla dziewczyny trauma musiała być tym silniejsza, że o molestowanie podejrzewany jest jej opiekun zastępczy, mąż dyrektorki rodzinnego domu dziecka, w którym przebywała.

Po tragedii w rodzinie zastępczej w Pucku, gdzie zginęło dwoje dzieci, dramat gdańskiej nastolatki jest kolejnym przykładem potwierdzającym, że system nadzoru nad placówkami opiekuńczo-wychowawczymi szwankuje.

W roli kontroli
Od wybuchu skandalu Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku przekonuje, że ma ograniczone możliwości kontrolowania tego, co dzieje się w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, w tym w rodzinnych domach dziecka. A jeszcze niedawno odtrąbiono przełom w systemie opieki zastępczej nad dziećmi.

- MOPR jest instytucją, która nadzoruje tego typu placówki tylko pod kątem finansowym i organizacyjnym. Natomiast pod względem merytorycznym nadzoruje je wojewoda - wyjaśnia Ewa Kamińska, wiceprezydent Gdańska ds. polityki społecznej.
Równo dwa lata temu weszła w życie gruntowna reforma systemu opieki zastępczej. Cel nadrzędny - stworzenie lepszych warunków rozwoju rodzinnym formom opieki nad dziećmi. Przepisy miały stać się bardziej przejrzyste. Przy okazji kompetencje kontrolne powierzono służbom wojewodów.

- Zdaje pan sobie sprawę, ile osób zajmuje się nadzorem nad pieczą zastępczą w naszym województwie? - pyta nasz rozmówca z Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego i z marszu odpowiada: - Dwie osoby na osiemdziesiąt jeden placówek. Jeśli akurat brakuje rąk do pracy, bo pojawiło się sporo alarmujących sygnałów, "pożycza" się dwie kolejne osoby z nadzoru nad rodzinami zastępczymi.

Mariusz Jandzio, dyrektor Wydziału Polityki Społecznej PUW, przyznaje, że jeszcze niedawno przygotowywano plan kontrolny na dany rok.

- Zarzuciliśmy jednak tę praktykę pod wpływem natłoku pracy wynikającej z zaangażowania w kontrole doraźne. Obecnie stanowią one blisko 90 proc. wszystkich - nie kryje urzędnik. - Te zgłoszenia nadchodzą z prokuratur, policji, gminnej opieki społecznej czy też od rzecznika praw dziecka.

Ta ostatnia instytucja zbiera sygnały z tzw. niebieskiej linii. Pod numerem telefonu 22 668 70 00 każdy - także anonimowo - może zgłosić podejrzenie przemocy czy zaniedbania wobec dzieci. Jandzio przyznaje, że to coraz częściej wykorzystywana ścieżka powiadamiania o niepokojących sytuacjach.

- Każde zgłoszenie, szczególnie od dzieci, należy dokładnie zweryfikować - podkreśla dyrektor.
"Panie od wojewody" mają więc sporo pracy. Każda kontrola to kilka dni, zwykle spędzonych w terenie.
- Sprawdzamy dokumentację, sprawdzamy warunki bytowe, w jakich żyją dzieci, rozmawiamy z dziećmi i opiekunami. Tak w największym skrócie wygląda nasza praca - tłumaczy jedna z urzędniczek wojewody zajmująca się nadzorem nad instytucjonalną pieczą zastępczą. - Tyle że każdą sytuację staramy się sprawdzać w różnych źródłach. Pytamy w szkole, pytamy na policji, w prokuraturze. Bywa, że rozmawiamy z sąsiadami.

Co umyka
Nasza rozmówczyni przyznaje jednak, że nie wszystko udaje się wychwycić. Łatwo sprawdzić warunki zamieszkania. Łatwo też sprawdza się, czy dziecko robi postępy w nauce, czy uczęszcza na zaleconą terapię. Umykają zaś sprawy delikatne, intymne - niestety, często najważniejsze. - Bo jak w ciągu tych kilku dni zweryfikować relacje między opiekunami a ich podopiecznymi? - pyta kontrolerka z Urzędu Wojewódzkiego, choć zaznacza, że czasem to się jednak udaje.

Podwładni wojewody mają ograniczone pole manewru. Mogą wszcząć procedurę cofnięcia pozwolenia na prowadzenie placówki opiekuńczej. Tyle że obciążona jest ona wszystkimi biurokratycznymi rygorami. O szybkiej reakcji na krzywdę można zapomnieć.

- Kompetencje kontrolne powinny być przekazane organom znajdującym się bliżej dzieci - mówi dyrektor Jandzio.
Paradoksalnie w krytycznych sytuacjach to właśnie samorządy dysponują największymi możliwościami reagowania na wątpliwe sytuacje.

- W dwie godziny po otrzymaniu faksu z policji o podejrzeniu molestowania pojechaliśmy do tej placówki z psychologiem, trzymając w ręku wypowiedzenie umowy - wspomina Anna Sobota, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.

Jak więc widać, choć to wojewodowie zostali powołani do nadzoru nad placówkami opiekuńczo-wychowawczymi, to jednak "organizatorzy pieczy zastępczej", czyli samorządy powiatowe, mają decydujący głos w sprawie tego, kto je będzie prowadził.

Na niedomagania systemu nakłada się skomplikowana struktura dziecięcych emocji. Często zdezorientowane nie wiedzą, do kogo zwrócić się ze swoim problemem.

Nastolatka z Gdańska, która mówi o molestowaniu, jako pierwszej zwierzyła się koleżance z klasy. Dopiero po kilku tygodniach zdecydowała się poprosić o pomoc jednego z nauczycieli w swojej szkole. Ani pracownicy socjalni, ani kontrolerzy wojewody nie wiedzieli nic o tej sytuacji, dopóki nie powiadomiła ich o problemie policja.

Wychowawca oskarżony o molestowanie
W środę przed Sądem Rejonowym Gdańsk Południe rozpoczął się proces przeciwko wychowawcy jednego z gdańskich rodzinnych domów dziecka. Mężczyzna oskarżony jest o molestowanie seksualne swojej podopiecznej. Do zarzutów jednak się nie przyznaje.

Stwierdził, że kłopoty się pojawiły, kiedy zaczęły się przygotowania do bierzmowania. Powodem miało być zbytnie, zdaniem opiekunów, zaangażowanie w parafialną wspólnotę, podszyte zauroczeniem jednym z ministrantów. Jego zdaniem za "pomówieniami" dziewczyny stoi żal do opiekunów za nakładane na nią zakazy wychowawcze.

Odnosząc się do wydarzeń z dnia, kiedy zdaniem prokuratury miał się przed dziewczyną obnażyć, stwierdził, że prowokowany przez nią chciał tylko sprawdzić, czy ją udźwignie. Wziął ją więc w ramiona i podniósł. Zaprzeczył, by dotykał miejsc intymnych.

Jego wyjaśnieniom zdają się przeczyć zeznania złożone w środę przez pedagog i psycholog szkolną. Przytoczyły one relację dziewczyny z tamtego poranka. Miała ona z trudem opowiadać o traumatycznych doświadczeniach. Prokuratura podkreśla zaś, że wiarygodność zeznań nastolatki potwierdziła opinia biegłego psychologa.

Jeśli sąd uzna winę opiekuna, grozi mu do 8 lat więzienia.

Cały artykuł na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 8 stycznia 2013 r. albo kupując e-wydanie gazety

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki