Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Szaleństwo czy perfidna gra?

Tomasz Słomczyński
Wojciech Matusik
Zanim zabił, w kwiaciarni kupił różę. Musiała być biała. Nie miało dla niego znaczenia, że była zwiędła. Kwiaciarka odradzała mu... Ale nie chciał słuchać. Z tą różą poszedł czekać na Sylwię na klatce schodowej. Czekał kilka godzin. Sylwia zginęła wieczorem u wejścia do swojego mieszkania.

5 lutego na sali sądowej oskarżony Radosław D. stwierdził, że ktoś go próbuje otruć w areszcie.
- Trucizna podawana jest w posiłkach. Źle się po nich czuję. Poza tym podaje mi się leki stosowane w chorobach psychicznych. Te leki zostały już wycofane z użytku ze względu na liczne zgony, które następowały po ich użyciu.

- Kto i w jakim celu miałby oskarżonego otruć? - dopytywała sędzia Anna Makowska- Lange.

- Chodzi o 600 tysięcy dolarów, o listy uwierzytelniające, które dostałem od kogoś na giełdzie papierów wartościowych.
***
Przed śmiercią Sylwii mieszkał w wynajętym mieszkaniu w Warszawie.

- Jakie wątpliwości ma oskarżony w związku z wynajęciem mieszkania? - pytała sędzia.

- Myślę, że ono samo mnie znalazło.

Kilka miesięcy później zeznawał jego współlokator z warszawskiego mieszkania.

- Daliśmy ogłoszenie do prasy, że poszukujemy współlokatora. Zgłosiło się kilka osób. Między innymi Radosław D. Wybraliśmy go, bo wydawał się nam najmniej uciążliwy, skromny, spokojny człowiek. Później, oprócz tego, że nas okłamywał i nie płacił ustalonej kwoty, to zachowywał się normalnie. Nie zdradzał jakichkolwiek oznak choroby psychicznej. Chociaż... Potem zacząłem szperać w internecie. Znalazłem jego ogłoszenia: oferował terapię seksualną, usługi wróżki, sprzedaż samolotu boeing. A raz...

- Proszę mówić - zachęcała sędzia.

- Pewnego razu moja żona wychodziła z domu, była już przed budynkiem, poczuła na sobie jego wzrok. Odwróciła się, spojrzała za siebie. Obserwował ją zza uchylonej firanki. Wtedy się przestraszyła.
***
W maju Radosław po raz kolejny trafił do szpitala psychiatrycznego. Swojej dziewczynie Sylwii powiedział, że leży w szpitalu po wypadku samochodowym. Pod koniec miesiąca przyjechał do Gdańska. Sylwia zorientowała się, że Radosław "coś kręci". Postanowiła z nim zerwać, traciła do niego zaufanie. Powiedziała mu to. Dwa dni później czekał na nią na klatce schodowej.
Sylwia zginęła od ran zadanych nożem. Było ich szesnaście.
***
Radosław D. uważa, że Sylwia żyje, ukrywa się za granicą, mężczyzna nie wie, dlaczego miałaby to robić. A zdjęcia z sekcji zwłok zostały spreparowane. Sylwia miała koleżanki wizażystki, one przygotowały makijaż, dlatego na zdjęciach wygląda jak nieżywa.

Radosław D. został zatrzymany w dniu, w którym na klatce schodowej polała się krew. Trafił na obserwację psychiatryczną do Szczecina.
Tam stwierdzono, że jest poczytalny.
***
Kiedy Radosław D. opowiadał na sali sądowej niestworzone rzeczy, w oczach matki zamordowanej, która usiadła obok prokuratora, można było dostrzec niedowierzanie. Poznała tego chłopaka, jedli razem obiad, kupił jej bombonierkę, odwiedzał ich w domu. Mówił, że pisuje do "National Geographic". Nie zauważyła nic niepokojącego.

Poszukiwani przestępcy z województwa pomorskiego

- Potrafię zrozumieć miłość. Potrafię zrozumieć, że teraz ciężko ci żyć ze świadomością, że zabiłeś osobę, którą kochałeś. Dlatego proszę cię, żebyś się przyznał - powiedziała do chłopaka matka Sylwii. Ten starał się nie spoglądać w jej stronę z ławy oskarżonych.
Brak poczytalności oznacza brak winy. A jak nie ma winy, to nie ma kary. Jest za to choroba i konieczność leczenia.
Dlatego wielu oskarżonych zabiega przed sądem o to, żeby uznać ich za niepoczytalnych.
***
Co Radosław D. może zyskać na niepoczytalności? Sąd może stwierdzić, że był on poczytalny - wówczas mężczyzna pójdzie do więzienia. Sąd może stwierdzić brak poczytalności - wówczas trafi do szpitala. Sąd może też stwierdzić ograniczoną poczytalność w chwili popełniania czynu - wówczas sąd może uznać to za okoliczność łagodzącą i zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
Doktor Krzysztof Kołcz jest psychiatrą, pracuje w szpitalu w Starogadzie Gdańskim, wielokrotnie sporządzał opinie sądowe - orzekał o poczytalności lub jej braku.
Opowiadam doktorowi o przypadku Radosława D.

- Człowiek zachowuje się na sali sądowej jak osoba psychicznie chora. Tymczasem matka zamordowanej twierdzi, że przedtem zachowywał się normalnie... Albo ten mężczyzna oszukuje, albo naprawdę jest chory. - W tym drugim przypadku przerażające jest, że niebezpieczni szaleńcy są wśród nas, zachowują się normalnie.

Doktora Krzysztofa Kołcza to jednak nie przeraża.

- Choroba psychiczna to taka sama choroba, jak każda inna. Jednak proszę pamiętać, że przypadki, w których ktoś zachoruje i zrobi coś strasznego, to pojedyncze zdarzenia na milionowe populacje. Ciężkie psychozy to ok. 1 procent populacji, z tej liczby tylko 1 procent to osoby, które na skutek tej choroby popełniają przestępstwa.
***
Biegli stwierdzili, że Radosław D. był poczytalny, opinię tę obrona próbuje podważyć. Sąd po raz kolejny przesłucha psychiatrów, wciąż ma wątpliwości.

Poszukiwani bandyci z Pomorza

Tymczasem zeznaje siostra Radosława D.: - Po śmierci mamy to ja zostałam głową rodziny... Radek bardzo przeżył śmierć mamy, zawsze mógł na niej polegać - młoda kobieta jest bliska płaczu.
Sędzię interesuje wątek misji: Radek był zawodowym żołnierzem, przebywał na misji na Bliskim Wschodzie. - Kiedy go pytałam, co tam się działo, odpowiadał: "Nie mogę mówić, co tam robiliśmy".
Sędzia dopytuje o majowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym, tuż przed tym, jak przyjechał do Gdańska. - Gdybym mogła cofnąć czas... Na pewno bym tam do niego pojechała.
Radek wysłał wtedy SMS-a do siostry z numerem telefonu Sylwii. Prosił w nim, żeby poinformowała Sylwię, że on jest w szpitalu. Zrobiła to, również SMS-em. - Zaraz potem zadzwoniła do mnie jakaś dziewczyna, przedstawiła się jako Sylwia, dopytywała, w jakim Radek jest szpitalu. Nie powiedziałam jej, że w psychiatrycznym...

Matka Sylwii, jako oskarżyciel posiłkowy, może brać udział w procesie na pełnych prawach. Zadaje miażdżące pytanie, które do sprawy już niewiele wniesie: - Czy pani wie, że gdyby wtedy powiedziała pani Sylwii, że Radek jest w szpitalu psychiatrycznym, to sprawy potoczyłyby się inaczej?

Na ostatniej rozprawie zeznawała kwiaciarka, która sprzedała Radosławowi D. różę.
- Kiedy wszedł do mojej kwiaciarni, rozmawiałam akurat przez telefon. Zaczął się denerwować, że go nie obsługuję. Miał taką wściekłą minę, że aż się przeraziłam. Natychmiast przerwałam rozmowę, zapytałam, co podać. On uspokoił się od razu, jego twarz nabrała pogodnego wyrazu. Tak, jakby miał dwa oblicza...

- Tak, jakby miał dwa oblicza - powtórzyła jak echo sędzia dyktując te słowa do protokołu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki