Do zdarzenia doszło pod koniec marca 2013 roku. Adam Sz. przebrany za konserwatora ukradł z 11 wind osobowych zamontowanych w blokach na osiedlu Niepodległości i Piastów w Słupsku ponad 70 miedzianych przewodów. Były to zabezpieczenia, bez których winda mogła poruszać się bez zamkniętych drzwi. Można było również otworzyć drzwi, mimo że nie było za nimi windy.
Zdaniem prokuratorów, sytuacja taka mogła zagrażać bezpieczeństwu osób, które korzystały z wind. Niezabezpieczone urządzenia pracowały przez kilka dni. Dodatkowo uszkodzono dwa przewody podtrzymujące dźwigi. Łącznie straty oszacowano na 2800 zł, z czego wartość samych skradzionych przewodów to tylko niewiele ponad 20 zł (oskarżony sprzedał je na złomowisku jako kolorowy metal). Zdaniem prokuratury, działania takie mogły zaszkodzić zdrowiu i życiu osób korzystających z wind.
- Działając z góry powziętym zamiarem wyciął zabezpieczające przewody aluminiowe, co mogło spowodować uruchomienie windy nawet przy otwartych drzwiach i spowodował tym samym zagrożenie życia i zdrowia wielu osób - mówił w sądzie Zenon Modrzejewski, prokurator Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Sam oskarżony nie stawił się na sali rozpraw i na kolejne posiedzenia ma być doprowadzony. Jednak w czasie przesłuchań na policji i w prokuraturze przyznał się do części popełnionych czynów.
- Z zeznań oskarżonego składanych jeszcze na policji wynika, że przyznał się on do kradzieży miedzianych elementów. Nie przyznał się natomiast do uszkodzenia przewodów - mówiła w czasie rozprawy Agnieszka Niklas-Bibik, sędzia Sądu Okręgowego w Słupsku.
Oskarżony w czasie zeznań powiedział również, że wszystkie elementy wykradł jednej nocy - 22 marca 2013 roku. Wcześniej przyglądał się pracy konserwatora wind i wiedział, jak windę wezwać i zablokować.
Zdaniem jednego ze świadków, który zajmuje się konserwacją urządzeń, jest to mało prawdopodobne.
- Ten mężczyzna za każdym razem musiał wejść na dach windy i odcinać te przewody. Zajęłoby mu to wiele godzin, a nawet dni - powiedział na sali sądowej świadek Zenon Fons. - Trzeba wiedzieć, jak to zrobić, bo w innym przypadku mógłby wpaść do szybu.
Kolejni świadkowie wezwani na rozprawę mówili jedynie, że widzieli mężczyznę, który w ubraniach roboczych coś naprawiał przy windach. Podawał się za konserwatora. Nikt nie sądził, że jest to złodziej.
WIĘCEJ o tej sprawie CZYTAJ we wtorkowym (11.02.2014) papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" albo w jego wersji internetowej.
TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?