Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal Pomorski: Detektyw nie nosi kominiarki (ROZMOWA)

Tomasz Słomczyński
Tomasz Słomczyński
Co wspólnego z detektywem ma Krzysztof Rutkowski? W rozmowie z prywatnym detektywem, byłym policjantem Robertem Ratajczykiem, odpowiedzi na to pytanie szuka Tomasz Słomczyński

Widział Pan w telewizji Rutkowskiego w otoczeniu komandosów w kominiarkach?

Patrzę na to z przymrużeniem oka. Jednak oczywiście wszystko zależy od
czynności, jakie się wykonuje.

Pan jest ubrany w marynarkę, o czym spieszę poinformować Czytelników. Nosi Pan przy sobie broń?

Tak, podczas niektórych czynności mam przy sobie broń. Ale nie ubieram się w kominiarkę, moro policyjne czy wojskowe.... Bo takiej potrzeby nie ma. My nie jesteśmy stworzeni do walki, od tego jest wojsko, oddziały prewencji...

Ale Rutkowski "zajmuje się sprawami związanymi z podziemiem kryminalnym" - takiego sformułowania lubi używać...

Jak słucham tych wypowiedzi, to zastanawiam się, kim jest ten człowiek... Bo przecież nie jest detektywem. Jest obywatelem. Jako obywatel ma prawo dokonać zatrzymania, tak zwanego zatrzymania obywatelskiego - na gorącym uczynku jakiegoś przestępcy. Tylko... Tego nie trzeba robić w blasku fleszy, przed kamerami. Nie tak się to robi.

Pan też dokonuje tzw. obywatelskich zatrzymań?

Tak, ja też spotykam się z sytuacjami, gdzie jest łamane prawo. Na przykład, kiedy kontrolujemy dostawy paliw do wielu stacji. I widzimy: jest dokonywana kradzież, na przykład kilka tysięcy litrów jest "poza dokumentem". Wtedy oczywiście wkraczamy. I wzywamy policję. Bo przestępstwa określone w kodeksie karnym - to już nie jest sprawa dla nas.

Powiedział Pan: "wkraczamy". Jak rozumiem - dokonujecie wtedy zatrzymania obywatelskiego. Ale zatrzymywany może nie dać się...

Jeżeli jest potrzeba zatrzymania dynamicznego, to wtedy zachodzi potrzeba użycia przymusu, na przykład siły fizycznej. Możemy jej użyć także w sytuacji, w której sprawca nas atakuje.

I tu kominiarka, moro i broń mogą się przydać.

Bez przesady. Takie zatrzymania dynamiczne to jest margines. Osoby, które zatrzymujemy, są prawie zawsze bardzo zaskoczone taką sytuacją. Wzywamy natychmiast policję. Osoby zatrzymywane informujemy, że zaraz będzie na miejscu policja i że będzie lepiej, jak do jej przyjazdu nie będą wykonywać żadnych zbędnych ruchów, tylko będą spokojnie czekać na przyjazd funkcjonariuszy. Tak, żeby nie doprowadzić do pogorszenia sytuacji zatrzymanego. To działa, większość ludzi poddaje się takiemu zatrzymaniu. A kiedy oglądam zatrzymania Rutkowskiego, pod bronią, z rzucaniem kogoś na ziemię, krzykiem: "gleba!", to zastanawiam się - po co? To w wielu przypadkach nie ma najmniejszego sensu.

PITAWAL POMORSKI - ZOBACZ TEKSTY O KRYMINALNYCH ZAGADKACH POMORZA!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

No to weźmy taki przykład z ostatnich dokonań Rutkowskiego: Przychodzi do Pana kobieta i mówi, że gdzieś za granicą, na przykład w Norwegii, jest jej dziecko, które kocha i za którym tęskni. I chciałaby, żeby Pan dla niej sprowadził to dziecko. Ukradł, wykradł... Co Pan robi?

Już w tak sformułowanym pytaniu pojawiają się słowa, które zawierają znamiona konkretnych przestępstw. Detektyw, tak jak każda osoba, jeśli chce podjąć jakieś działania, musi działać w ramach prawa, które obowiązuje - czy to w Norwegii, czy w Polsce. Takie wykradanie czy porywanie może się podobać - bo to fajnie wygląda w telewizji, ale nie jest to niczym innym, jak popełnieniem przestępstwa. Osoba, która tego dokonuje, jest przestępcą i nie ma znaczenia, czy jest detektywem, czy nie. My nie mamy immunitetu, który pozwalałby nam łamać prawo.

A jeśli, dajmy na to, dziecko zostało uprowadzone przez rodzica, który nie ma prawa do opieki nad nim?

Jeżeli poszukujemy dziecka i je odnajdujemy, ustalamy miejsce jego pobytu, ale dochodzimy do sytuacji łamania prawa, na przykład przez osoby, które to dziecko uprowadziły, to dla nas to jest ściana - granica, której nam przekroczyć nie wolno. Dalej zaczynają się działania organów państwowych - policji, prokuratury czy sądu. Ze swoich działań wykonujemy sprawozdanie, do tego zobowiązują nas przepisy. I z tym sprawozdaniem rodzic, który ma prawo do opieki, któremu dziecko uprowadzono, idzie do sądu. Sąd w trybie przyspieszonym wydaje decyzję i wraz z kuratorem rodzic idzie po to dziecko do miejsca, które my wskazujemy.

To proszę powiedzieć, najkrócej jak się da - gdzie jest granica między tym, co robi detektyw, a tym, co robi policjant?

Najbardziej skrótowo do tego podchodząc: detektywi są od spraw rodzinnych, cywilnych, gospodarczych. Nie są od spraw kryminalnych. Chociaż często jest tak, że badając sprawę gospodarczą, wchodzimy w sferę przestępstwa kryminalnego. Wtedy naszym zadaniem jest jak najlepiej zabezpieczyć dowody takiego przestępstwa. I następuje moment, w którym kończymy naszą działalność. Bo dalej kodeks postępowania karnego i kodeks karny mówią, kto dalej czynności może wykonywać. To są organy ścigania. I koniec.

Rutkowski jest chyba innego zdania, jeśli wziąć pod uwagę to, co zrobił z Katarzyną W. Kim więc on jest?

Rutkowski to jest taki jakiś samozwańczy detektyw. Nie ma licencji. I mieć jej nie może. Licencję może mieć ktoś, kto ma nieskazitelną opinię i nie jest karany. A on jest karany. Więc już tej licencji wyrobić sobie nie może.

Może, tak przynajmniej mówi. Twierdzi, że wyrobi ją sobie w Austrii.

Jeśli organy austriackie mu wydadzą licencję, to może sobie w Austrii działać. Pamiętajmy, że licencja uprawnia do działania na terenie określonego państwa. Nie ma licencji na cały świat.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Pewnie oglądał Pan "przesłuchanie" Katarzyny W. Zrobiłby Pan to samo?

W tym wszystkim zaskakuje mnie jedna rzecz. Jeżeli pan mnie wynajmuje - jako detektywa - to po to, żebym działał w pana interesie, nie przeciwko temu interesowi. Odbieram, że to, co zrobił, było bardzo nieetyczne w stosunku do swojego klienta.

A jednak rodzina dziękuje Rutkowskiemu.

Dzisiaj to mówi, poczekajmy... Uważam, że my, detektywi, nie możemy zbyt daleko ingerować w życie rodzin naszych klientów. W tym przypadku ci ludzie mają życie wywrócone do góry nogami. Tylko dlatego, że wszystko o czym mówili, jest w mediach. Rutkowski zrobił show, i to show niemoralny - bo to, co nagrywał, natychmiast znalazło się w mediach. Tak nie postępuje detektyw.

To co miał zrobić, kiedy się zorientował, że sprawcą śmierci dziecka może być członek rodziny, która go wynajęła?

Po pierwsze: Ja osobiście rezygnuję ze zlecenia, jeśli w trakcie wykonywania czynności okazuje się, że mogę działać na szkodę klienta albo złamać prawo. Po drugie: Jeżeli Rutkowski miał takie podejrzenia, powinien podzielić się nimi z policją. Bo to przesłuchanie, gdyby się odbyło na policji, stanowiłoby dowód. W tym wypadku uzyskał jakąś informację, którą się bardzo chełpił. Tylko co z niej wynikało? Ta kobieta zmieniała swoje wersje wielokrotnie. Podała kolejną wersję, że dziecko wypadło, uderzyło się, nie żyje. Tak naprawdę Rutkowski w tej sprawie nie osiągnął nic. Sprawa dalej tkwiła w martwym punkcie. Bo dopiero trzeba było znaleźć zwłoki tego dziecka...

Rutkowski w tej sprawie nie osiągnął nic - mówi Pan. A tymczasem wszyscy słyszeliśmy, jak kobieta się przyznała...

Niech pan mnie nagra, powiem panu, że zabiłem na przykład... Stalina. Pan z tym nagraniem pójdzie na policję, powie: możecie go zamykać, przyznał się! A ja jutro powiem: to był taki żarcik, nikogo nie zabiłem. To miał pan dowód, czy nie? Z mojego policyjnego doświadczenia: Jak nam się podejrzany przyznawał, to dopiero zaczynaliśmy pracę wokół tego człowieka, żeby zebrać dowody. Miałem wiele sytuacji, w których podejrzani przyznawali się. I najgorszą rzeczą było zachłyśnięcie się przyznaniem. Bo zapomina się o tym, że jeszcze trzeba zebrać dowody.

Katarzyna W. może teraz powiedzieć, że to był tylko żarcik?

Oczywiście, że tak. I może jeszcze ścigać Rutkowskiego za bezprawne nagranie i upublicznienie nagrania.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

A Pan nigdy nikogo potajemnie nie nagrywa?

Oczywiście, że to robię. Ale tylko po to, żeby ktoś się nie wyparł tego, co mi powiedział, a nigdy po to, żeby wrzucać to potem na YouTube.

Czyli w sporze Rutkowski - policja rację ma...?

Policja. Zdecydowanie.

Powiedział Pan, że nie należy nagłaśniać spraw. Ale są na przykład zaginięcia, którym nagłośnienie może pomóc. Kolejna sprawa, która stała się głośna dzięki między innymi, Rutkowskiemu: zaginięcie Iwony Wieczorek.

Są różne teorie. W swojej karierze policyjnej miałem wiele zaginięć i porwań dzieci, i tych spraw nie nagłaśnialiśmy, a dzieci wracały do domu całe i zdrowe.

Gdybyście nagłośnili, to stałaby im się krzywda?

Bardzo prawdopodobne. Proszę sobie wyobrazić psychikę porywacza. Porywam dziecko, bo chcę za nie 100 tys. euro okupu. Ale nagle sprawa jest nagłaśniana - i wymyka się to spod kontroli. Wokół sprawy robi się ogromne "ciśnienie". Wszyscy mówią o niej, a sprawca ma gdzieś schowaną tę porwaną osobę.... Dopóki ona żyje, może cokolwiek o sprawcy powiedzieć, jest dla niego zagrożeniem. Jak ją wypuści, wszyscy będą ją pytać: "Kim był porywacz?". I tak - sprawca zaczyna się martwić, że nie dostanie tej kasy, że nie zostanie bezkarny, bo za dużo ludzi już wie o sprawie. Co wtedy robi? Niestety - pozbywa się problemu.

Nagłośnienie zaginięcia Iwony Wieczorek pomogło sprawie?

Zaszkodziło. To podstawowy błąd Rutkowskiego w tej sprawie.

Środowisko detektywów odcina się od Rutkowskiego. Czy powinno podjąć jakieś kroki w tej sprawie?

Nie detektywi powinni to zrobić, a prokuratura. Zresztą zajęła się już badaniem jego działalności. Widzę w zachowaniu Rutkowskiego przestępstwa określone w kodeksie karnym, nie tylko łamanie ustawy o detektywach. Sam Rutkowski zaś powinien robić to, co do niego należy - jako szef powinien siedzieć za biurkiem w swojej firmie doradczej i odbierać telefony, przykładać pieczątki. Nie powinien prowadzić czynności detektywistycznych, bo nie ma na to licencji.

Co wspólnego z detektywem ma Krzysztof Rutkowski?

W rozmowie z prywatnym detektywem, byłym policjantem Robertem Ratajczykiem, odpowiedzi na to pytanie szuka Tomasz Słomczyński

Rutkowski to samozwańczy detektyw, powinien siedzieć w biurze i odbierać telefony. To, co zrobił z Katarzyną W., jest bardzo nieetyczne z jego strony

"Rambo" Rutkowski i błyski fleszy

Czerwiec 2011 roku - norweskie gazety piszą o "Rambo" Rutkowskim, który w nocy wykrada 9-letnią dziewczynkę od norweskiej rodziny zastępczej. Dziewczynka została tam umieszczona po tym, jak norweska pomoc społeczna odebrała ją polskim rodzicom. Podczas konferencji prasowej rodzice są wzruszeni i wdzięczni Rutkowskiemu, któremu w akcji towarzyszy kamera - powstaje reportaż telewizyjny.

Iwona Wieczorek zaginęła 17 sierpnia 2010 roku. Detektyw Rutkowski od początku zaangażował się w poszukiwania dziewczyny, zorganizował przy tym szereg konferencji prasowych, w których ostro krytykował działania policji. Ostatnia dotyczyła rzekomego sprawstwa chłopaka, który popełnił samobójstwo. Jak się okazało - Rutkowski oskarżył niewinnego człowieka, który w sierpniu 2010 roku przebywał w innej części kraju. Mediom przekazał informacje, które pozwoliły zidentyfikować nieżyjącego chłopaka.

W lutym br. Rutkowski angażuje się w poszukiwania kilkumiesięcznej Madzi - córki Katarzyny W. z Sosnowca. Kiedy orientuje się, że dziewczynka nie zaginęła, przeprowadza "przesłuchanie" matki dziecka. Wszystko nagrywa - jak się potem okaże - dla jednej z gazet, z którą związany jest umową. Nagranie natychmiast trafia do telewizji i internetu.

W ostatnich dniach na jaw wyszła sprawa nieudanego porwania przebywającej w Berlinie 21-latki, którego mieli dopuścić się pracownicy Rutkowskiego na zlecenie rodziców dziewczyny. On sam zaprzecza, jednak kobieta twierdzi, że doszło do próby porwania. Obecnie sprawę szeroko komentują wszystkie media.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki