Mamy zatem do czynienia z sytuacją osobliwą. Wcześniej "Smoleńsk" Krauzego zbojkotował jeden, a może dwu aktorów, po czym w gazetach pojawiły się opinie torpedujące celowość realizacji filmu. Rzeczowych argumentów nie podawano, tylko enigmatycznie orzekano, że pomysł jest kontrowersyjny, niewykonalny. Teraz jednak wyłania się inna niepokojąca kwestia. Czy aby kontrowersyjna nie jest właśnie negatywna decyzja PISF?
Według ekspertów instytutu, projekt nie gwarantuje powodzenia przyszłego dzieła. Nie chciałbym być złośliwy, ale można by spytać, czy aby wcześniej tak samo nie motywowano odmowy dotowania produkcji "Układu zamkniętego"? (a obraz po premierze osiągnął frekwencję całkiem przyzwoitą).
W uzasadnieniu decyzji odrzucającej wsparcie budżetu "Smoleńska" eksperci stwierdzają, że scenariusz jest słaby artystycznie. Dostrzeżono w nim nawet braki warsztatowe. Pozwolę sobie przywołać ugruntowany wśród profesjonałów kina światowego pogląd, wedle którego scenariusz stanowi jedynie niedoskonałe odbicie filmu. To wyłącznie rodzaj surowca.
Doświadczony amerykański pisarz William Goldman - autor między innymi scenariusza do nagrodzonych Oscarem "Wszystkich ludzi prezydenta", akcentuje z naciskiem przekonanie, że dopóki nie zakończą się zdjęcia, nikt nie może przewidzieć, czy powstający film będzie udany, czy nie. Kto jak kto, ale Goldman wie na pewno, o czym mówi. Ilustruje to zresztą barwnym przykładem. Oto jeden z jego scenariuszy przypadł do gustu producentowi, po czym... szef wytwórni uznał tekst za śmieć.
Obracamy się w sferze ocen chwiejnych, subiektywnych, typowo uznaniowych. Są na to dowody. PISF nie tak dawno temu dofinansował ryzykowny scenariusz filmu o bitwie o Westerplatte jednego z zuchwałych debiutantów. Skończyło się skandalem. Scenariusz poddawano parokrotnym przeróbkom, ale film, który w końcu powstał, rozczarował zarówno publiczność, jak i krytykę.
Postanowiłem o tym przypomnieć, albowiem Antoni Krauze nie jest debiutantem. Dorobek reżysera zdobi obsypany nagrodami w kraju i na świecie "Czarny czwartek", pierwszy film fabularny o masakrze grudniowej w roku 1970 w Gdyni. Krauze wcześniej stworzył takie filmy jak "Monidło", "Prognoza pogody", czy "Meta". Ten ostatni w PRL leżał na półkach przez dziesięć lat i dopiero w roku 1981 został uhonorowany Nagrodą Specjalną Jury na pamiętnym gdańskim festiwalu.
Brak zaufania do Antoniego Krauzego budzi fatalne skojarzenia. Jednak może najbardziej zdumiewa wyznanie jednego z ekspertów, że przy formułowaniu oceny scenariusza nie brano pod uwagę motywów politycznych. Ciekawe, jak tę retoryczną asekurację rozumieć? Kto dzisiaj może sobie pozwolić na ignorowanie polityki? Chyba tylko jakiś niewydarzony pięknoduch. Na dodatek taki, który duchów się lęka...
Komisja bowiem - jakoby w trosce o "gatunkową czystość" dzieła - odmówiła reżyserowi prawa do przywoływania na ekran duchów polskiej historii, w tym oficerów zamordowanych w Katyniu. Przypomina się herezja Tadeusza Konwickiego, który jeszcze przed Październikiem '56 napisał: "Nawet film o duchach może pomóc Polsce Ludowej".
Antoni Krauze nie traci nadziei. Mówi, że film o Smoleńsku i tak powstanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?