Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Nowak, trener Lechii Gdańsk: Nie było możliwości taktycznych. Nie możemy grać schematycznie

Paweł Stankiewicz, Kraków
Fot. Anna Kaczmarz
Lechia Gdańsk rozczarowała w Krakowie i przegrała z Wisłą 0:3. Zastanawiało zestawienie składu, gdzie na prawej stronie biegali w obronie Rafał Janicki, a na skrzydle Grzegorz Kuświk. To zdecydowanie ułatwiło zadanie Patrykowi Małeckiemu z Wisły, a biało-zieloni nie mieli atutów aby grać skrzydłami i częściej próbowali akcji środkiem boiska.

- Nie było zbyt wiele możliwości taktycznych, bo Paweł Stolarski i Grzegorz Wojtkowiak odczuwali starcia z meczu z Górnikiem Łęczna - wyjaśniał Piotr Nowak, trener Lechii. - Pola manewru nie mieliśmy. Nie chciałem od początku meczu wypuszczać Pawła do gry, zresztą teraz odczuwa to spotkanie. Również nie chciałem ryzykować z Grzesiem Wojtkowiakiem, bo mogło być tak, że musielibyśmy szybko robić zmianę. Z drugiej strony można było to inaczej poukładać. Otworzyliśmy w drugiej połowie skrzydła, ale i tak graliśmy bardzo wąsko w tym meczu. Zarówno Sławek Peszko, a również i z drugiej strony boiska. Rzut karny i sytuacje, które mieliśmy, to były jednak akcje oskrzydlające. Staraliśmy się sztukować, jeśli chodzi o prawą stronę. Paweł Stolarski dał tyle, ile mógł w tym meczu. Chcielibyśmy, żeby wszyscy byli zdrowi, ale przed spotkaniem z Wisłą tak nie było. Popełniliśmy błędy w pierwszej połowie. W drugiej wyszliśmy wysoko i w końcówce dostaliśmy trzeciego gola. gdybyśmy jednak zdobyli bramkę kontaktową, to byłaby szansa na gola wyrównującego. Sytuacje były, ale ich nie wykorzystaliśmy.

Przy drugim golu dla Wisły Steven Vitoria bił brawo Michałowi Chrapkowi, a w tym czasie piłkę przejął Rafał Boguski i posłał ją do siatki.

- Widać było, że Steven Vitoria i Joao Nunes grali pierwszy raz ze sobą. Nunes zagrał na środku, bo prawa strona to nie jest jego pozycja. W tygodniu ich współpraca wyglądała dobrze. Nie mieliśmy wielu możliwości na prawej obronie. Zresztą jeśli Boguski znalazł się w takiej sytuacji, to Kuba Wawrzyniak też mógł się lepiej zachować. Nie mieliśmy swojego dnia w ofensywie, bo mieliśmy sytuacje do strzelenia kilku bramek i do tego rzut karny. W defensywie popełnialiśmy proste, szkolne błędy, które nie powinny nam się przytrafić. Walczymy dalej. Musimy wyciągnąć wnioski, bo za bardzo chcieliśmy wjechać do bramki. To nie ulega wątpliwości, że musimy zacząć oddawać strzały - przyznał szkoleniowiec biało-zielonych.

Ostatnim pewnym egzekutorem rzutu karnego był Flavio Paixao. Tym razem do piłki podszedł jego brat Marco i fatalnie spudłował.

- To jest ich wybór. Staram się im tłumaczyć, że jak ktoś nie ma swojego dnia, to powinien zostawić piłkę i dać komuś, kto może czuje się lepiej. Zostawiam im pole do manewru - zdradził Nowak.

Lechia miała opierać swoją grę nie tylko na tiki-tace, ale też walce i grze agresywnej. Tymczasem w Krakowie skupiła się na głównie na wymianie wielu podań, z czego nic nie wynikało.

- Pierwsza bramka wpłynęła na taką grę. Wisła się cofnęła i starała kontrować. Zostawiała z przodu trzech zawodników i jeden pomocnik się podłączał. Graliśmy zbyt schematycznie i przewidywalnie. Akcje oskrzydlające mogły zakończyć się bramkami i to musimy kontynuować - zakończył Nowak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki