Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy raz Polaków w Gdańsku

Paweł Stankiewicz
Mateusz Klich strzelił pierwszego gola i miał udział przy trzecim trafieniu naszego zespołu
Mateusz Klich strzelił pierwszego gola i miał udział przy trzecim trafieniu naszego zespołu Przemek Świderski
36 lat musieliśmy czekać, żeby piłkarska reprezentacja Polski ograła Duńczyków. I wreszcie się udało. Po ostatnich batach, jakie otrzymywaliśmy od tego zespołu, biało-czerwoni wygrali towarzyski mecz na gdańskiej PGE Arenie 3:2.

To był już czwarty mecz polskiej drużyny narodowej w Gdańsku, ale dopiero pierwszy, który przyniósł zwycięstwo. Do tej pory Gdańsk nie był szczęśliwym miejscem dla drużyny narodowej. Wszystko zaczęło się od meczu z Cyprem w 1987 roku. Nie towarzyskiego, ale o punkty eliminacji mistrzostw Europy. Było 0:0, a nasza drużyna straciła szanse wyjazdu na finały. Kolejne dwa spotkania odbywały się już na PGE Arenie. Z Niemcami był remis 2:2, a gola biało-czerwoni stracili w doliczonym czasie gry, a z Urugwajem porażka 1:3.

Mecz z Danią miał pokazać selekcjonerowi Waldemarowi Fornalikowi, w jakiej formie są kadrowicze na niespełna miesiąc przed meczami eliminacyjnymi do mistrzostw świata i jak funkcjonują poszczególne formacje. I przekonał się chociażby o tym, że defensywa jest niczym bomba z opóźnionym zapłonem. W każdej chwili może eksplodować, a to wówczas zakończy się katastrofą dla naszej reprezentacji. I nie widać, żeby najbliższa przyszłość miała coś zmienić. Szansę od trenera dostał Łukasz Szukała. Zagrał w miarę poprawnie, ale zbawieniem raczej nie będzie.

- To trudne pytanie, na które ciężko mi teraz jednoznacznie odpowiedzieć. Wrażenia z ławki mogą być złudne. Pokazał wiele dobrych momentów, zobaczymy zapis z meczu, jego zachowania na boisku. Generalnie jednak odbiór jest pozytywny -powiedział selekcjoner.

Najpewniejszym punktem pozostaje Kamil Glik. Jakub Wawrzyniak nadal gra tylko dlatego, że nie ma innych lewych obrońców, choć nie prezentuje poziomu reprezentacyjnego. A występ Artura Jędrzejczyka pokazał, jak bardzo jesienią brakować będzie Łukasza Piszczka.

Znowu gola w barwach narodowych nie strzelił Robert Lewandowski. Napastnik Borussii Dortmund został wygwizdany przez kibiców, kiedy schodził z boiska w 78 minucie. "Lewy" nie zagrał dobrze w środę, ale też nie dostawał takich podań, na jakie może liczyć w drużynie wicemistrzów Niemiec. W efekcie był podirytowany, szukał swojego miejsca na boisku i głównie gestykulował.

- Może tak to wyglądało. Była z naszej strony uwaga, aby bardziej zdecydowanie zaatakować środkowego obrońcę Danii, który rozgrywał piłkę. Potem Robert poprosił o zmianę. Chciałem się dowiedzieć, czy to kontuzja czy coś innego. Nie chcę tego komentować. Zobaczę jeszcze ten mecz na spokojnie. Jest teraz dużo emocji, na spokojnie trzeba podejść do sprawy - przyznał Fornalik.

Za to w bardzo dobrej formie jest Waldemar Sobota. Był motorem napędowym akcji Polaków i strzelił gola. Jego żegnały owacje na stojąco. - Tej burzy braw nigdy nie zapomnę - mówił wzruszony Sobota.

Oprócz Soboty gole dla biało-czerwonych strzelali Mateusz Klich i Piotr Zieliński.

- Nie chcę za wcześnie mówić, że to nowa siła. Przed nimi na pewno jest przyszłość w reprezentacji. Dostali szansę, bo dostrzegliśmy ich możliwości. Może to jeszcze nie nowa siła, ale zawodnicy o dużym potencjale - ocenił Fornalik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki