Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarka z siniakami to temat tabu. Póki ktoś nie wyciągnie noża. Czy ekstremalne zachowania stają się normą w pomorskich szpitalach?

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Nie pamiętam, by pijak, który mnie uderzył, miał sprawę karną. Nikt nie uważa, by uderzenie pielęgniarki było jakimś dramatem
Nie pamiętam, by pijak, który mnie uderzył, miał sprawę karną. Nikt nie uważa, by uderzenie pielęgniarki było jakimś dramatem 123rf
Pielęgniarka, poważnie zraniona nożem przez 17-letniego pacjenta Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, nie była jedyną ofiarą agresji ze strony chorych lub ich bliskich. Jednak dopiero nagłośnienie tego przypadku sprawiło, że samorząd pielęgniarski zażądał ogólnopolskiej debaty i podjęcia konkretnych działań, poprawiających bezpieczeństwo pielęgniarek i położnych.

Gdańsk, Szpital im. Mikołaja Kopernika. Miasto jeszcze doskonale pamięta śmierć prezydenta Pawła Adamowicza wskutek ataku nożownika.

Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym jeden z pacjentów wyciąga nóż i rzuca się na pielęgniarkę. Na szczęście rany są powierzchowne, ostrze jedynie przecięło skórę ręki.

- Sprawcę zatrzymała policja, trafił do aresztu, a panią pielęgniarką po opatrzeniu rany zajął się natychmiast psycholog kliniczny - mówi Marzena Olszewska - Fryc , dyrektor ds. pielęgniarstwa Szpitala im. M. Kopernika w Gdańsku. - Po krótkim, dwudniowym urlopie, pielęgniarka wróciła do pracy na SOR-ze. W ubiegłym roku na tym samym oddziale pacjentka zaatakowała inną pielęgniarkę, która po silnym pchnięciu uderzyła głową w szafkę. Skutki były poważniejsze, doszło do wstrząśnienia mózgu i dłuższego zwolnienia lekarskiego. Pokrzywdzona pielęgniarka bała się powrotu na SOR. I już tam nie pracuje.

Nie dalej jak w poniedziałek wieczorem mężczyzna w stanie upojenia alkoholowego (miał we krwi 4,5 prom. alkoholu) obrażał na wejherowskim SOR personel szpitala i próbował wszcząć bójkę. Musiała interweniować straż miejska.

Jakiś czas temu pacjent usiłował wyrwać włosy pracownicy medycznej szpitala w Wejherowie, która próbowała udzielić mu pomocy.

- Mieliśmy dwie takie sytuacje, na szczęście nie w ostatnim czasie - wspomina Krystyna Paszko, dyrektor ds. pielęgniarstwa i organizacji opieki Szpitala św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie. - Wiele lat temu doszło do zranienia pielęgniarki nożem na internie. Wskutek natychmiastowej reakcji otoczenia obrażenia nie były duże, pozostała jednak duża trauma.

CZYTAJ TAKŻE:

Do użycia przemocy fizycznej doszło także na SOR-ze. Sprawca był prawdopodobnie pod wpływem środków psychoaktywnych, na szczęście i tu pielęgniarka nie była sama, pomogli obecni na oddziale ratownicy. Tu także było to ciężkie przeżycie dla zaatakowanej pani, która już absolutnie nie chciała pracować na tym oddziale ze względu na zbyt duży lęk. Szybko ją przenieśliśmy.

Anna Czarnecka, przewodnicząca Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku, wspomina dramatyczny przypadek , gdy pacjent na kardiochirurgii w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym podciął gardło pielęgniarce. Sprawę wyciszono, kobieta odeszła z pracy na oddziale.

- Jeszcze dziś nie chce o tym mówić, dręczą ją koszmary - twierdzi Anna Czarnecka. - Wówczas wezwano od razu policję na oddział. Dyrekcja szpitala miała o to pretensje, uznając, że nie zachowano procedury i jej wcześniej nie poinformowano. Trudno jednak zachować procedury, gdy ma się na oddziale pracownika z przeciętą szyją, któremu krew tryska z gardła. Tamte wydarzenia pokazują, że dla niektórych pracodawców próba zabójstwa pielęgniarki jest nadal tematem tabu.

- To zdarzenie miało miejsce w 2015 r. - odpowiada Jakub Kraszewski, dyrektor naczelny UCK w Gdańsku. - Zostało zgłoszone do BHP, zgodnie z procedurą mającą zastosowanie w tego typu przypadkach, jako wypadek w pracy. Jednym z elementów postępowania w tej sytuacji jest poinformowanie policji. Nie wyobrażam sobie, by szpital tego typu spraw policji nie przekazywał. Na terenie Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego o bezpieczeństwo wszystkich osób w nim przebywających dba ochrona, do której zadań należy także obserwacja ekranów zainstalowanego w szpitalu monitoringu i interwencja, gdy zaistnieje taka potrzeba. Każdy pracownik na swoim identyfikatorze, który ma obowiązek nosić przy sobie, posiada numer telefonu do ochrony. W sytuacjach skrajnych wzywana jest policja.

W ostatnich latach w gdańskim Uniwersyteckim Centrum Klinicznym zgłoszono trzy tego typu sytuacje: 2009, opisaną wyżej w 2015 oraz w 2016 roku.

Bicie, szczypanie, drapanie

Niewiele jest kompleksowych badań ukazujących skalę agresji wobec pracujących w szpitalach pielęgniarek i położnych. Zgłaszanie takich przypadków na stronach izb pielęgniarskich jest całkowicie dobrowolne. W pracy z 2014 r. („Doświadczenie agresji w pracy pielęgniarskiej”, J. Lickiewicz, J. Piątek) można za to przeczytać, że 70 proc. ankietowanych pielęgniarek zetknęło się z przypadkami agresji. Głównie słownej, ale także fizycznej.

- Z moich doświadczeń wynika, że odsetek ten wynosi co najmniej 90 proc. - twierdzi Anna Czarnecka.

Poprosiliśmy dwa szpitale znajdujące się w Polsce o podanie zarobków pracowników. Szpital eprzesłał nam średnie zarobki następujących pracowników (na umowach o pracę i na kontraktach): lekarzy rezydentów, niższego personelu medycznego, innego personelu średniego, techników, farmaceutów, diagnosów laboratoryjnych, położnych pielęgniarek i lekarzy medycyny.Kto ile zarabia? Czytaj na następnych slajdach >>>

Tak zarabiają lekarze i pielęgniarki w polskim szpitalu. Zob...

O swoich doświadczeniach opowiada prosząca o anonimowość pielęgniarka oddziału wewnętrznego z dużego szpitala na Kaszubach.

- Co drugi dyżur albo ktoś cię zbeszta, albo masz - zwłaszcza na internie - problem z pacjentami z chorobą alkoholową - mówi pani Maria. - Niektórzy z nich leżą w pasach. Stosowanie przymusu bezpośredniego musi być skonsultowane z psychiatrą, ale zanim takiego pacjenta zapniesz w pasy, zdąży zdemolować pół oddziału. W pasy zapinają go zazwyczaj trzy pielęgniarki, czasem pomaga lekarz.

Pani Maria twierdzi z goryczą, że uderzenia zdarzają się tak często, że pielęgniarka z siniakami to już norma.

Dostajemy od starszych, zdemenciałych ludzi, którzy nie ponoszą żadnej winy, bo przecież nie są świadomi tego, co robią - wylicza. - Dostajemy często od alkoholików. Jeśli nie otrzymamy ciosu w głowę, to jesteśmy łapane za włosy, szczypane, drapane. Najczęściej pacjenci używają rąk, zębów, nóg.

Pewnego dnia z oddziału pani Marii uciekł pacjent z zespołem alkoholowym. - Jedna z dziewczyn próbowała go powstrzymać, została uderzona, a potem ciemną nocą ganiała za nim po całym terenie szpitala - opowiada pielęgniarka.- Złapała go, z pomocą dwóch sanitariuszy, ale wróciła posiniaczona, poobijana. Wyglądała jak zwłoki człowieka. Pyta pani, czy nie mogła go zostawić? Teoretycznie mogła, ale w razie ucieczki pacjenta - gdyby mu się coś stało - odpowiedzialność ponosi pielęgniarka. Dopiero później doszło do koleżanki, że ten pobudzony, silny mężczyzna mógł zrobić jej krzywdę. A ona ma dziecko na wychowaniu.

Kiedy dopytuję, czy pobita pielęgniarka otrzymała od szpitala rekompensatę za uszkodzenie ciała, Maria wzrusza ramionami. - Nie słyszałam, że coś takiego w ogóle istnieje. Spisujemy protokół tzw. działań niepożądanych, ale kto to czyta? Nikogo nie interesuje, że dostałaś po łbie. Większy problem jest, gdy nocą pacjent spadnie z łóżka. Podnosi się wtedy raban, jak pielęgniarka mogła nie dopilnować chorego, skoro pod opieką ma tylko czterdziestu pacjentów? - zastanawia się z ironią w głosie Maria.

SOR wysokiego ryzyka

Oddział oddziałowi nierówny. Bezpieczniej jest na pediatrii, okulistyce, laryngologii. Ryzyko wzrasta na oddziałach chirurgicznych, gdzie u pacjentów po zabiegach może wystąpić niedotlenienie oraz na psychiatrii.

Problem jest z pacjentami w delirium, zdarza się, że pacjentka w czasie porodu potrafi ugryźć położną - wylicza Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka Szpitali Pomorskich (obejmujących placówki w Gdyni, Wejherowie i Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku).

- Jednak najwięcej takich przypadków zdarza się na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych, gdzie jest najwięcej pacjentów, a każdy z niecierpliwością oczekuje na przyjęcie. Tam notuje się najwięcej przypadków agresji słownej.

- Trzeba pamiętać, że trafiają do nas na SOR pacjenci z różnymi przypadłościami, zdarza się, że i pod wpływem środków psychoaktywnych i po alkoholu - dodaje dyrektor Krystyna Paszko.- I to jest problem. Oczywiście mamy w szpitalu firmę zabezpieczającą, mamy też to szczęście, że dość duża grupa mężczyzn pracuje na oddziale ratunkowym. Mamy też zespół psychologów, którzy uczą, jak reagować w odpowiedni sposób. Prowadzone są warsztaty dla pielęgniarek z psychologiem, kładące nacisk na prewencję, a także pokazujące, jak radzić sobie w sytuacjach posttraumatycznych. Kiedy dzieje się coś trudnego, można w każdej chwili z psychologiem porozmawiać.

W szpitalu na gdańskiej Zaspie słyszę, że nierzadko zdarzają się sytuacje bardzo emocjonalne, związane z okolicznościami bardzo trudnymi dla rodzin. Wiele osób potem się wycofuje, przeprasza, ale emocje są tak duże, że trudno nad nimi zapanować. Tymczasem na pierwszej linii jest pielęgniarka, która staje w tych trudnych warunkach. Zdarza się też zastraszanie, rzucane są groźby: „spotkamy się później”. - Jest to oczywiście przez nas odnotowywane - mówi dyrektor Paszko. - Zwykle kończy się na pogróżkach, które jakiś tam lęk wywołują. Pielęgniarki to głównie kobiety, a do kobiety łatwiej być agresywnym, niż do mężczyzny. Ponadto, gdy pacjent jest w stanie pobudzenia wywołanym środkami psychoaktywnymi lub alkoholem, nie zawsze szkolenia z nauki komunikacji zdają egzamin. Można uspokoić pacjenta, który przychodzi zdenerwowany, ale wobec osoby pod wpływem środków psychoaktywnych niewiele można zrobić.

Marzena Olszewska-Fryc dodaje, że z jej obserwacji wynika, że nierzadko pielęgniarki bywają wręcz zaszczuwane, obrzucane wyzwiskami, groźbami. Przesiadujący godzinami na SOR-ach pacjenci właśnie je obwiniają za czekanie.

- Nie rozumieją , że tak naprawdę to nie ich wina - podkreśla dyrektor Olszewska--Fryc. - Nikt przecież nikomu na złość nie robi, a niektórych rzeczy, w tym badań nie można przyspieszyć. Dlatego uważam, że trzeba przykładać wagę do uświadomienia społeczeństwu, jak naprawdę wygląda nasza praca.

Dyrektor Olszewska-Fryc czasem schodzi na SOR i przez godzinę siedzi tam wśród oczekujących pacjentów. Zauważyła, iż u źródeł konfliktów leży przede wszystkim brak informacji („dlaczego czekam tak długo, gdzie jest lekarz, co dzieje się z moim ojcem, jaka jest diagnoza?”). Wpadła więc na pomysł, by wykorzystać telewizory, zamontowane na SOR-ze do wyświetlania informacji o zasadach pracy oddziału. Pacjent musi wiedzieć, dlaczego właśnie tyle czasu upływa od momentu pobrania krwi czy wykonania badania do podania wyników - mówi. - Jego bliski, czekający za zamkniętymi drzwiami i niepokojący się o ojca czy żonę, powinien także mieć świadomość, co się za tymi zamkniętymi drzwiami dzieje. Myślę, że konkretne, rzetelne informacje pomogą obniżyć poziom frustracji.

Kurs samoobrony

Karolina, pielęgniarka oddziału psychiatrycznego w Gdańsku, postawiła na opłacany z własnej kieszeni kurs samoobrony.

Szpitalna ochrona to przeważnie starsi panowie z orzeczeniem niepełnosprawności - kwituje pytanie o szansę na pomoc ze strony ochroniarzy. - Polegam głównie na sobie. Doskonale wiem, że agresja wzbudza agresję, więc muszę być spokojna. Unikam patrzenia w oczy pobudzonemu pacjentowi. Pamiętam zasadę, by mu przytakiwać i że lepiej odejść spokojnie, niż wdawać się w dyskusję.

Z komunikatu nadesłanego z UCK wynika, że ze względu na fakt, iż pielęgniarki pracujące na Klinicznym Oddziale Ratunkowym oraz w Klinice Psychiatrii są szczególnie narażone na agresję ze strony pacjentów, zorganizowano dla nich szkolenie z samoobrony, podczas którego uczyły się, w jaki sposób obezwładniać osobę agresywną, nie robiąc jej jednocześnie krzywdy.

Kursy komunikacji z pacjentem i jego rodziną prowadzone są w szpitalach samorządowych.

- Można zapobiec niektórym potencjalnie niebezpiecznym przypadkom - uważa Marzena Olszewska-Fryc. - Najważniejsze, by w miarę szybko rozpoznać taką osobę. W razie zaniepokojenia zachowaniem pacjenta korzystamy z pomocy naszego psychologa klinicznego. Istotne są działania zapobiegawcze, obniżające temperaturę sporu. Od ubiegłego roku współpracujemy także z psychologami, którzy pomagają nam w ramach wolontariatu.

W Szpitalu im. Kopernika co trzy miesiące prowadzone są dla personelu cykliczne szkolenia z komunikacji, podczas których przekazywana jest wiedza, jak zachować się wobec agresywnego pacjenta lub kogoś z rodziny. - Zdajemy sobie sprawę, że często jest to związane z określonymi jednostkami chorobowymi występującymi u pacjenta, z jego cierpieniem, niepokojem. Kiedy jednak dojdzie do bezpośredniej napaści, natychmiast zgłaszamy to na policję - podkreśla dyrektor ds. pielęgniarstwa.

Dyrektor Krystyna Paszko przypomina, że od ośmiu lat pielęgniarka jest funkcjonariuszem publicznym. W związku z tym przysługuje jej ochrona prawna. Przestępstwa popełnione przeciwko funkcjonariuszowi publicznemu ścigane są z urzędu, a skierowanie aktu oskarżenia, inicjowanie dowodów, występowanie przed sądem to obowiązek prokuratora. Za atak na funkcjonariusza publicznego grozi surowsza niż w przypadku podobnych przestępstw kara. - Może potrzebna jest kampania publiczna, by uświadomić to społeczeństwu? - zastanawia się dyrektor Paszko.

Maria z interny: - Nie pamiętam, by jakikolwiek pijak, przez którego chodziłam z siniakami, miał sprawę karną. Nikt nie uważa, by uderzenie pielęgniarki było jakimś dramatem. A już za obelgi nie będę się włóczyć z prywatnym aktem oskarżenia po sądach. Nie mam na to czasu.

Karolina z oddziału psychiatrycznego: - Jak to pani sobie wyobraża? Nasi pacjenci są nietykalni. Problem w tym, że brakuje personelu. Kiedy dwie pielęgniarki dyżurują na dwudziestoosobowym oddziale, pozostaje jedynie wiedzieć, jak się bronić i jak zachowywać w trudnych sytuacjach.

Karolina już nie dodaje, że potrzebny jest także łut szczęścia.

System naczyń połączonych

Anna Czarnecka potwierdza diagnozę stawianą przez Karolinę - im mniejsze zatrudnienie na oddziałach, tym ryzyko staje się większe.

Jest nas nadal za mało, w dodatku młodzi stanowią ok. 30 proc. tej grupy zawodowej - wylicza. Większość pielęgniarek skończyła 50 lat i zbliża się do emerytury. A to oznacza, że na oddziałach z agresywnymi pacjentami i ich zdenerwowanymi bliskimi muszą walczyć coraz starsze panie. Agresja wobec nich jest coraz bardziej dotkliwa.

Pielęgniarki ubolewają, że szpitale zrezygnowały z pracy salowych, które przez lata pomagały w opiece nad pacjentami. Są, oczywiście, opiekunowie medyczni, ale ich także brakuje. Jest to bardzo nisko wynagradzana grupa zawodowa, której nie są w stanie utrzymać w szpitalach niskie pensje. Wakaty są wszędzie.

- Nie unikniemy agresywnego zachowania pacjentów - przyznaje przewodnicząca gdańskiej Izby Pielęgniarek i Położnych. - Trzeba więc postawić na profilaktykę i zacząć przeciwdziałać dramatom, zwiększając bezpieczeństwo pielęgniarek.

Jeśli słyszę, że nie ma przepisów zakazujących jednoosobowych dyżurów, pytam: a przepisy BHP? Jeśli samotnie dyżurującej pielęgniarce coś się stanie, to co dalej? Kto udzieli pomocy pacjentom i jej samej?

Tymczasem, Ministerstwo Zdrowia oznajmiło przed kilkoma dniami, że „w porozumieniu ze związkami zawodowymi” wycofuje się na dwa lata z mających obowiązywać od tego roku zmian dotyczących minimalnych warunków obsady personelu pielęgniarskiego i położniczego na oddziałach szpitalnych. Związki zawodowe zareagowały natychmiast, protestując, że nie było to w żadnej mierze z nimi ustalane. Jest to złamanie jednego z punktów zawartego wcześniej porozumienia. Co ciekawe, wszyscy, łącznie z ministrem zdrowia doskonale wiedzą, że w 2021 roku Polskę czeka pielęgniarski „szczyt emerytalny”.

Bilans odchodzących na emeryturę i przychodzących do zawodu jest od dawna ujemny. Tylko na Pomorzu uprawnienia emerytalne w ubiegłym roku nabyły 372 osoby, w tym czasie wydano o setkę mniej praw wykonywania zawodu. W tym roku z pracy odejdzie już 426 pielęgniarek i położnych , a w latach 2010-2021 przewidywany jest emerytalny armagedon.

- Kto wówczas ma pracować według nowych norm? - zastanawia się Anna Czarnecka. - Będzie nas mniej, więc nikt już tych norm nie wprowadzi. Być może chodzi o to, by przesunąć temat na czas po wyborach, by społeczeństwo nie wiedziało, z jakim absurdem mamy do czynienia.

Kiedy pytam o możliwe rozwiązania systemowe zapewniające bezpieczeństwo pielęgniarkom, słyszę, że sytuacja jest bardzo trudna. Przecież każdy pacjent ma prawo, by mu udzielić pomocy. Nie każdy od początku zgłasza niepokojące objawy. Trudno też przy każdej osobie postawić strażnika. Na korytarzach można to byłoby rozwiązać monitoringiem, jednak w pokojach, gdzie przebywają chorzy, trudno pogodzić monitoring z prawami pacjenta. Pielęgniarka jest chroniona jako funkcjonariusz publiczny, ale głośno się o tym nie mówi. Nie wystarczy jakiś przepis prawny, trzeba z tego prawa skorzystać.

I kółko się zamyka.

- Często słyszę, że problemem jest pacjent „roszczeniowy” - twierdzi Anna Czarnecka. - Osobiście rozumiem, że pacjent roszczeniowy to taki, który chce mieć w szpitalu jacuzzi do dyspozycji. Nie można jednak nazywać tak osoby, która chce, by pielęgniarka podeszła na czas i wykonała czynność z należytą starannością. Taki chory domaga się po prostu swoich praw. Jego nie obchodzi, że na dyżurze jest jedna osoba. Potrzebuje pielęgniarki, bo odczuwa silny ból, chce wymiotować, coś niepokojącego się z nim dzieje. Pielęgniarka nie jest w stanie równocześnie wykonać pięciu czynności. I to rodzi agresję, która zaczyna się nakręcać. Pacjent dzwoni po rodzinę, czyli po posiłki albo wyzywa pielęgniarkę, nawet stosuje rękoczyny.

Dlatego nie wystarczą ochroniarze i monitoring, by spacyfikować szpitalną przemoc. Trzeba jeszcze zatrudnić wystarczającą liczbę pielęgniarek i zapłacić więcej opiekunom medycznym, by nie wyjeżdżali za granicę. Inaczej nadal będzie niebezpiecznie.

ZOBACZ TAKŻE: Zarzut usiłowania zabójstwa dla 17-latka, który zaatakował nożem pielęgniarkę w szpitalu

TVN24

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki