Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Skra ciężko znokautowana w Bełchatowie. Czy Lotos Trefl Gdańsk dobije rywala?

Łukasz Żaguń
Fot. Karolina Misztal
W środowym meczu siatkarze PGE Skry trzy razy lądowali na deskach po ciosach podopiecznych trenera Andrei Anastasiego. Za trzecim razem już się nie podnieśli.

- Dziś spotykają się ze sobą dwie bardzo dobre drużyny. Spodziewam się ciekawego widowiska - mówił przed środowym pojedynkiem Stephane Antiga, selekcjoner reprezentacji Polski, który oglądał to spotkanie z wysokości trybun.

Takiego obrotu wydarzeń Antiga nie mógł się jednak spodziewać. Ba, tego nie przewidział chyba nikt. Na tym poziomie śmiało można mówić o demolce i ciężkim nokaucie. Nasi siatkarze rywalom nie dali nawet dojść do słowa, co było absolutną sensacją. W tym spotkaniu dominowali od samego początku aż do ostatniej akcji, a kibice zgromadzeni w hali w Bełchatowie mogli tylko przecierać oczy ze zdumienia.

- Rywale od samego początku przejęli inicjatywę w tym spotkaniu i ani na moment nie odpuścili. Co tu wiele mówić, oni po prostu pokazali lepszą siatkówkę - przyznał otwarcie Mariusz Wlazły, lider aktualnych mistrzów Polski.

Wydaje się, że gdańszczanie w środę nieco zaskoczyli rywala pod względem... taktycznym. Dotychczasowy lider punktowy Lotosu Trefla Murphy Troy na początku spotkania stał nieco na uboczu, a pierwsze skrzypce odgrywał Sebastian Schwarz. Z biegiem czasu Marco Falaschi zaczął uruchamiać kolejnych kolegów w ataku, co mogło nieco zmylić bełchatowian. O dziwo, mistrz Polski nie potrafił znaleźć żadnej recepty na wręcz koncertową grę gdańszczan. A trener Miguel Falasca w zasadzie przez cały pojedynek stał zadumany w swojej strefie.

- Skra nie zagrała w tym meczu na swoim poziomie. Gdyby tak było, na pewno to spotkanie nie skończyłoby się wynikiem 3:0. Cieszy mnie jednak to, że ograniczyliśmy liczbę błędów w naszej grze - podkreślił Wojciech Grzyb, wybrany MVP meczu. Środkowy gdańskiego teamu siał postrach wśród rywali zwłaszcza w polu serwisowym.

Nie ma jednak żadnego znaczenia to, czy Skra zagrała tak słabo, czy Lotos Trefl perfekcyjnie, bo liczą się fakty. W rywalizacji do trzech zwycięstw nasi siatkarze prowadzą już 2:1 i tym samym są o krok od gry w wielkim finale PlusLigi. Nie można jednak powiedzieć, że od sprawienia sensacji dzieli ich mały kroczek, a wręcz przeciwnie - milowy. Dla siatkarzy Skry tak naprawdę nie ma większego znaczenia, czy z nożem na gardle zagrają przed własną publicznością, czy w Ergo Arenie.

Nie zmienia to jednak faktu, że środowe zwycięstwo Lotosu Trefla jest szeroko komentowane w mediach. Wynik w zdumienie wprawił nawet opiekuna Transferu Bydgoszcz Vitala Heynena, z którym to gdańszczanie rywalizowali w ćwierćfinale mistrzostw Polski.

- Pierwsze zwycięstwo Lotosu Trefla nad Skrą było niespodzianką. Nie jestem jednak w stanie znaleźć odpowiednich słów, by opisać to, co stało się w środę - napisał na swoim Twitterze szkoleniowiec bydgoskiego klubu i brązowych medalistów mistrzostw świata - reprezentacji Niemiec.

Mimo że gdańszczanie w tym sezonie zdziałali już naprawdę wiele, szampanów otwierać jeszcze nie mogą. Droga do finału PlusLigi, wbrew pozorom, jest bowiem daleka, bo Skra nie należy do grupy zespołów, które łatwo złamać.

- Jestem naprawdę szczęśliwy i po raz kolejny też dumny z moich chłopaków. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać do 4 kwietnia na kolejny pojedynek - mówi Andrea Anastasi.

I to właśnie ponaddwutygodniowa przerwa budzi najwięcej obaw w szeregach Lotosu Trefla. Po meczu ze Skrą gdańszczanie dostali cztery dni wolnego. Do treningów powrócą w poniedziałek. Taki przestój w rozgrywkach może ich jednak poważnie wybić z meczowego rytmu. Problem ten nie dotyczy natomiast mistrzów Polski, którzy już niebawem rozpoczynają batalię w Final Four Ligi Mistrzów w Berlinie (28-29 kwietnia).

Warto wspomnieć również, co dzieje się w drugim półfinale PlusLigi, w którym to rywalizują ze sobą zespoły Asseco Resovii i Jastrzębskiego Węgla. Po dwóch pojedynkach prowadzą rzeszowianie (2:0) i raczej trudno przewidywać, że w tej parze nastąpi nagły zwrot akcji. Zwłaszcza że trzeci mecz zostanie rozegrany na terenie wicemistrza Polski. Już w piątek podopieczni trenera Andrzeja Kowala mogą zatem postawić kropkę nad i. Początek spotkania o godz. 18. Transmisję z pojedynku przeprowadzi stacja Polsat Sport.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki