Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Kidoń: W życiu najważniejsza jest pasja i cel, do którego się dąży. Trenerzy Harlem Globetrotters stawiają mnie za wzór

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Paweł Kidoń to jedyny Polak w liczącej 98 lat historii drużyny Harlem Globetrotters
Paweł Kidoń to jedyny Polak w liczącej 98 lat historii drużyny Harlem Globetrotters Rafał Rusiecki
Rozmowa z Pawłem Kidoniem, jedynym Polakiem w mającej już 98 lat tradycji drużynie koszykarskiej Harlem Globetrotters. Obieżyświat z Nowego Jorku, chociaż tak naprawdę z Zubrzycy Dolnej pod Zakopanem, pojawi się na przełomie kwietnia i maja z trasą w 10 polskich halach.

Przeniosłeś się z małej miejscowości pod Zakopanem do wielkiego Nowego Jorku, aby spełniać swój amerykański sen. Jak Twoja praca wygląda od kuchni? Gdzie szukasz inspiracji do nowych trików?
Jestem zdania, że wszystko jest możliwe i zawsze można zrobić coś nowego. Trzeba tylko kreatywności. Trzeba też trochę to przemyśleć. Osobiście staram się czerpać inspiracje nie tylko ze świata koszykówki, ale podglądam tancerzy, sportowców z innych dyscyplin, a nawet ludzi biznesu. Właściwie szukam więc nowych rozwiązań wszędzie. Co roku staram się robić nowe rzeczy, aby zaskakiwać naszych fanów. W Harlem Globetrotters jestem już piąty rok i myślę, że mi się to udaje. Co roku jestem coraz lepszy i dla mnie to niesamowita przygoda.

Koszykówka to sport drużynowy, a wy też tworzycie pewną drużynę na boisku. Rozumiem, że też musicie się dobrze rozumieć, aby wspólne sztuczki wychodziły bezbłędnie. Jak się dogadujecie?
Zawsze na początku grudnia mamy obóz treningowy. Na dwa tygodnie spotykamy się w Atlancie w jednym obiekcie sportowym. Wszyscy razem ćwiczymy tam praktycznie od rana do wieczora, dzień w dzień. W tym momencie to ciężki kawałek chleba, ale tam szlifujemy swoje umiejętności, staramy się zgrywać, aby to potem miało ręce i nogi. Podobnie jest przed naszymi trasami, kiedy przed każdym meczem mamy wspólne treningi, żeby wszystko było perfekcyjne.

Na przełomie kwietnia i maja 2024 roku macie trasę w Polsce, a na mapie dziesięć miast i ich hal. Jak ten rok jest zaplanowany?
Zanim przyjedziemy do Polski, to mamy trasę w Niemczech. Ogólnie Harlem Globetrotters to nie jest drużyna, która jeździ jednym składem. Aktualnie mamy trzy składy. Dwa z nich jeżdżą po Stanach Zjednoczonych, i ja jestem w jednym z nich. Jest jeszcze trzeci skład na Europę, który był już na Słowacji, a potem w Słowenii. Ja dołączę do tego europejskiego składu i na początku kwietnia przyjadę do Niemiec, gdzie zagram kilka meczów, i 22 kwietnia przyjadę do Polski. Pierwszy mecz zagramy w Tarnowie, a w Gdyni będziemy 30 kwietnia.

Te trzy składy różnią się poziomem zgrania, umiejętności? W zwyczajnych drużynach zazwyczaj jest pierwszy zespół, rezerwy…
Do każdego ze składów nasi trenerzy starają się podzielić zawodników tak, żeby siły były wyrównane. Jeśli jednak dokładnie zacznie się przyglądać tym drużynom, to zagrywki mogą się różnić. Każde show jest troszeczkę inne. Każdy skład ma swój znak rozpoznawczy. Myślę, że w dwóch różnych miejscach i z dwoma różnymi składami można się dobrze bawić.

Bycie członkiem Harlem Globetrotters cechuje nieustanna chęć doskonalenia się. Jesteś naszym rodzynkiem w tej grupie, z czego jesteśmy bardzo dumni. Co możesz doradzić tym, którzy chcą pójść Twoim śladem?
Dziękuję. Aby dostać się do Harlem Globetrotters nie można jedynie wyróżniać się umiejętnościami koszykarskimi. Równie ważna jest osobowość showmana. Jak na scenie trzeba umieć się pokazać, być performerem. Myślę, że to jest wręcz numer jeden na liście oczekiwań. Warto też być czarodziejem, który umie robić triki z piłką do koszykówki. Nie będę ukrywał, że ciężko znaleźć osoby, które łączą te trzy cechy, czyli dobrze grają, mają odpowiednią osobowość i jeszcze znają triki. Trudno jest więc tam się dostać. Mamy też duży „przemiał” w tej drużynie i co roku mamy kogoś nowego. Nie jest to praca dla każdego, bo podróżujemy codziennie, a w trasie jesteśmy przez prawie pół roku. Gramy mecze dzień w dzień, więc to ciężki kawałek chleba. Żeby tam przetrwać, trzeba to kochać całym sercem.

Mimo dążenia do perfekcji rozumiem, że błędy i tak się przytrafiają. Kiedy coś zawiedzie i trzeba improwizować, to jak sobie z tym radzicie?
Wiadomo, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Ta drużyna specjalizuje się w tym, że nawet jeśli coś się wysypie, to jesteśmy w stanie improwizować do tego stopnia, że fani nie połapią się, że jakiś błąd się pojawił podczas show. Staramy się wtedy wszystko zamaskować. Jesteśmy praktycznie przygotowani na wszystko. W końcu drużyna Harlem Globetrotters jest na rynku 98 lat, a to niesamowite doświadczenie. Tak trenerów, jak i zawodników, jeśli chodzi o tradycję „Harlem Globetrotters way”.

Wspomniałeś o cechach showmana. Polacy raczej nie są nacją, która lubi szaleć. Amerykanom przychodzi to z pewną łatwością. Jak Ty się przeobrażałeś w tej swojej zawodowej drodze?
Zanim dołączyłem do Harlem Globetrotters, to występowałem przez cztery lata w bardzo znanym parku rozrywki w Polsce. Robiłem tam autorskie pokazy freestyle. Występowałem tam dzień w dzień i to mi dało niesamowicie dużo doświadczenia. Przez to, kiedy już pojechałem za ocean, to miałem luz w sobie i potrafiłem się pokazać. Na scenie czy na boisku czułem się jak ryba w wodzie. Tak jest do dzisiaj. Można powiedzieć, że z każdym kolejnym występem ta pewność siebie rośnie. Sam, ale i ze wsparciem kolegów z drużyny, przez te pięć lat nauczyłem się bardzo dużo. Dowiedziałem się od trenerów, jak być jeszcze lepszym zawodnikiem. To ciągła praca, proces. Z perspektywy czasu widzę, że jestem zupełnie innym sportowcem.

Nie miałeś doświadczeń z gry w profesjonalnym sporcie. A tutaj to poznałeś. Wspomniane ciągłe podróżowanie z czasem jest dużym utrudnieniem. Jak się w tym odnajdujesz? Jak to wpływa na relacje z rodziną, bliskimi?
No, jest to ciężkie, bo jest tęsknota za rodziną, domem rodzinnym. Kiedy wylatuję do Stanów Zjednoczonych, to pozostaje jedynie kontakt telefoniczny. Moi rodzice, rodzeństwo, nigdy nie byli w USA. Nawet ja, zanim dostałem się do Harlem Globetrotters, to wcześniej tam nie byłem. Nawet nie rozmawiałem po angielsku. Zostałem rzucony na głęboką wodę i sam jestem w szoku, że odnalazłem się, że potrafiłem pokonać wszystkie trudności, jakie miałem przed sobą. Utrzymałem się. Przez pięć lat trenerzy są niesamowicie zadowoleni z mojej pracy. I często stawiają mnie jako przykład pracy, co jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem.

To jak to wygląda z tymi umiejętnościami językowymi?
Teraz coraz lepiej, ale zawsze można coś poprawić. Staram się te umiejętności poprawiać, bo moim kolejnym celem jest prowadzenie PR-owych przedsięwzięć za granicą, za oceanem. Chcę być jak najlepszym przedstawicielem Harlem Globetrotters.

Umówmy się, że koszykarze często rozmawiają językiem slangowym, a tego trudno nauczyć się z podręczników.
Tak, na początku miałem szok kulturowy. Kompletnie nie rozumiałem, o czym była mowa w szatni, czy na boisku. Po tych pięciu latach już wszystko ogarniam. Wiadomo, znajdzie się czasem jakieś slangowe słowo i muszę zapytać: co ty właśnie powiedziałeś? Doskonalę się jednak i w tej dziedzinie.

A kiedy skończy się przygoda z Harlem Globetrotters to będziesz chciał spróbować czegoś nowego w Stanach Zjednoczonych czy wrócisz do Polski, do Europy?
Stany są super, ale jednak coś takiego jest w Europie, że jednak chciałbym po karierze wrócić. Póki co plan na siebie mam taki, że chcę grać jak najdłużej. To miejsce jest idealne dla moich zdolności i tego, co robię. Trzeba tylko dbać o swoje zdrowie i ulepszać swoje umiejętności. Myślę o szkole, aby przekazywać swoją wiedzę. Poza Harlem Globetrotters chciałbym dzielić się swoją pasją młodszym. Podczas off-season odwiedzam dużo szkół. Staram się uzmysłowić młodym ludziom, że telefon i komputer nie są na pierwszym miejscu. Według mnie w życiu najważniejsza jest pasja i cel, do którego się dąży. Właśnie to staram się przekazywać młodszym. Po karierze chciałbym zostać trenerem i mieć swoją szkółkę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki