Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pałac Sprawiedliwości, czyli Sąd Okręgowy w Gdańsku. Jakie tajemnice skrywa zabytkowy budynek?

Monika Jankowska
Budynek wzniesiono w stylu renesansu północnoniemieckiego
Budynek wzniesiono w stylu renesansu północnoniemieckiego Danzig Gund Seine Bauten
Stolarz odnawiający drzwi sądu w Gdańsku znalazł gazetę z 1910 r. pełniącą rolę uszczelki. Jakie jeszcze tajemnice skrywa budynek?

Historia gdańskiego Sądu Okręgowego ginie w mroku dziejów. Nie zachowało się ani zbyt wiele zdjęć, ani innych dokumentów. Nie ma żadnych papierów z Urzędu Policji Budowlanej. Szkoda, ponieważ w tym budynku z początku XX wieku wciąż czuć klimat minionych epok. Na szczęście zachował się artykuł z niemieckojęzycznego czasopisma "Zeitschrift für Bauwesen", poświęconemu budownictwu. Na pożółkłych stronach tej gazety opisano dawny wygląd budynku zwanego Pałacem Sprawiedliwości. Jakie tajemnice kryje gdański Sąd Okręgowy?

Początki budowy

W 1879 r. wykupiono działkę przy ul. Nowe Ogrody 30/34. Działka ta składała się z kilku połączonych parceli. Podczas rozbudowy więzienia w latach 1902-1905 wyznaczono lokalizację dla nowego budynku sądowego w kwartale ulic: Neugarten (dziś Nowe Ogrody), Schutzengang (Strzelecka) i Schießstange (Kurkowa). Przed budową obiektu, który już z założenia miał pełnić funkcje sądownicze, dokonano scalenia i wyburzeń istniejących zabudowań, na które składały się prywatne domy oraz budynki znanej firmy Dr. Schuster & Kaehler, prowadzącej wytwórnię wód mineralnych oraz handel materiałami aptecznymi i chemikaliami.

Trudno jednak dotrzeć do daty zakończenia budowy. Konserwator zabytków podaje rok 1909 (kartoteka z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków), z kolei w "Zeitschrift für Bauwesen" przeczytamy, że budowa rozpoczęła się w 1907, a uroczyste otwarcie miało miejsce 29 października 1910 r.

Co ciekawe, współcześnie pojawiły się pogłoski o tym, że bliźniaczy budynek stoi... w Niemczech. Nie znaleziono potwierdzenia tej informacji, jednakże nie można tego zupełnie wykluczyć. Otóż zdarzało się, że budynki użyteczności publicznej budowano według tych samych planów w różnych miastach. Dzięki miejskim budowniczym - Lehmbeckowi i Rennerowi (ich imion nie udało się ustalić) - gdańska budowla nabrała swych oryginalnych cech. Koszt budowy wyniósł 2 mln 85 tys. 900 marek.

Temida bez przepaski

Budynek wzniesiono na wzór stylu renesansu północnoniemieckiego. Inni mówią o gdańskim manieryzmie. Główne wejście budynku, od Nowych Ogrodów, specjalnie podkreślono przez pięć wysokich okien. Uwagę zwraca centralny portal zdobiony kartuszem z koroną, nie zabrakło tam też trzymaczy w postaci dwóch półleżących herosów. Warto zerknąć również na boczne wejście od ulicy Strzeleckiej. "Pilnuje" go Temida, której nie przewiązano opaską oczu, i archanioł Michał walczący ze smokiem symbolizującym zło. Dziś nad tymi drzwiami znajduje się łacińskie "Suum cuique" - "Każdemu to, co mu się należy". Wcześniej widniał tam niemiecki napis, który oznaczał po prostu "Królewski sąd krajowy". Taki sam napis znajdował się od frontu.

Czerwony dach i ogródki pracownicze

Piwnice budynku przeznaczono na mieszkania pracownicze. Mieszkań było 9 i były one podłączone do instalacji gazowej. Oprócz tego za budynkiem sądu zaplanowano ogródki dla pracowników i dyrektora sądu. Zachowały się plany, na których rozrysowano owe ogródki, a obok nich dom dyrektora.

Nawet z ogródków można było podziwiać okazałość budynku. Elewację zewnętrzną wykonano ze śląskiego granitu, a dach pokryto czerwoną dachówką (tutaj wielki ukłon w stronę autorów tekstu z "Zeitschrift für Bauwesen" - gdyby nie ich opis, na czarno-białych zdjęciach trudno byłoby rozpoznać dokładną barwę). Zachowała się też informacja o rynnach - od strony wewnętrznych dziedzińców i od ogrodu były one wykonane z cynku, od strony Nowych Ogrodów - z miedzi.

Do tego obramowania okien, ościeżnice, gzymsy i przyczółki od strony Nowych Ogrodów wykonano z wapna muszlowego.

Wnętrza, które robią wrażenie

Konstrukcje wewnętrznych schodów były żelazne. Dodatkowo w przedniej części budynku z żelbetu powstały sufity. Żelbet był wynalazkiem epoki pary i elektryczności i jego zastosowanie podkreślało wysoką rangę budynku. Jednak dziś największe wrażenie robi hall na planie elipsy, wysoki na dwie kondygnacje i przykryty kopułą. Całość utrzymana była w żółtobeżowej tonacji, a nad świetlikami kopuły roztaczały się imponujące ornamenty.

Jeszcze większe wrażenie robiła reprezentacyjna sala sądu przysięgłego, którą dziś odnajdziemy pod numerem 101 (pierwotnie sale ponumerowane były inaczej). Była to jedyna sala rozpraw, której nie obito tapetami. Za olśniewające malunki na suficie (prawdopodobnie w odcieniach bordo), które się nie zachowały, odpowiedzialny był Max Kutschmann.

Spacerując po budynku

Idąc korytarzami, nie sposób nie zauważyć zabytkowych lawetarzy, w których można było np. umyć ręce. Niemieckie prawo z tamtego okresu wręcz nakazywało mycie rąk! A to przez rozwój wiedzy z zakresu medycyny i higieny (na marginesie - wprowadzenie do budynku ciepłej wody argumentowano nie względami higienicznymi, a... tym, że dzięki niej łatwiej będzie sprzątać budynek). Lawetarze na pierwszym piętrze wykonano z kafli w kolorze butelkowej zieleni, na drugim - w odcieniu turkusu. Wszystkie ozdobione są rzeźbami, które zaprojektował niejaki Schmajre z Berlina. Zachowały się też miedziane sztukaterie, świeczniki, niektóre kraty w oknach, balustrady i obudowy kaloryferów. Zaprojektował je Ernst Peterson, a wykonał J. (pełne imię nieznane) Schramm z Berlina. Pierwszy z artystów zaprojektował również lampy i oprawy oświetleniowe wykonane przez firmę Schäffer und Wackler. Budynek od samego początku miał podłączenie do prądu. Wykorzystano to, wprowadzając elektryczne wentylatory i wywietrzniki w salach, system zegarowy i awiofon - domofon obejmujący swoim zasięgiem cały budynek i sąsiednie więzienie.

Z innych ciekawostek - już na etapie projektowania budynku zaplanowano skarbiec wyposażony w kasę pancerną, która zachowała się do dzisiaj. Kasę pomalowano we wzór imitujący drewno, a do uzyskania takiego efektu często wykorzystywano... pończochę. Kto wie, może i w tym przypadku tak było?

Kolejne sekrety
Zakamarki sądu mogą kryć jeszcze wiele zagadek. Jakiś czas temu przekonał się o tym dekarz, który na murłacie znalazł pistolet owinięty w gazetę niemiecką z czasów II wojny światowej.

A niecały tydzień temu stolarz zajmujący się odnowieniem solidnych dębowych drzwi znalazł fragment polskiej gazety z 1910 r., która przez sto lat pełniła funkcję uszczelki. Kto odnajdzie tam następną pamiątkę z przeszłości?

Artykuł powstał na podstawie badań Karoliny Kaczmarskiej, studentki historii sztuki Uniwersytetu Gdańskiego, i materiałów znajdujących się w archiwum Sądu Okręgowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki