Nauczycielskie urlopy dla poratowania zdrowia, które gwarantuje im Karta nauczyciela, od lat budzą kontrowersje wśród innych grup zawodowych. Nawet rok przerwy od pracy może zalecić lekarz pierwszego kontaktu nauczycielowi, który skarży się na stan swojego zdrowia.
Związek Nauczycielstwa Polskiego na Pomorzu wyliczył, że w tym roku aż jedna czwarta mniej pedagogów (wśród tych należących do ZNP) wybrała się na taki urlop. Zauważa to także gdańska Solidarność. - W sytuacji, gdy w kraju zwolniono 7 tys. nauczycieli, nie dziwię się, że boją się korzystać z urlopów - mówi Wojciech Książek, przewodniczący Sekcji Oświaty w gdańskiej "S".
Związkowcy przyznają, że do niedawna nauczyciele takie urlopy traktowali też jako deskę ratunkową, gdy groziło im zwolnienie z pracy. Po tym jednak, jak Sąd Najwyższy orzekł, że urlop nie chroni przed otrzymaniem wypowiedzenia, nie biorą ich już tak chętnie. - W niektórych gminach, trochę na granicy prawa, samorządy zalecają dyrektorom szkół weryfikację wniosków o urlopy zdrowotne, podważając decyzje lekarzy pierwszego kontaktu. To na pewno również wpłynęło na fakt, że liczba tych urlopów jest mniejsza niż wcześniej - uważa Książek.
Ale nie wszędzie. Gdzie najwięcej nauczycieli idzie na urlopy i ile to kosztuje gminy? - CZYTAJ w środowym (9.10.br), papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego", gdzie jest zamieszczona pełna wersja tego artykułu.
TU kupisz e-wydanie "Dziennika Bałtyckiego"!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?