Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy album Pera Dahlberga, szwedzkiego rysownika z Sopotu

Gabriela Pewińska
"JaKajan" to tytuł nowego albumu zamieszkałego w Sopocie szwedzkiego rysownika Pera Dahlberga. Tytuł dziwny. Tajemniczy. Jak z baśni lub z zaświatów. Niestety, niezrozumiały. Może dlatego, że jeszcze nie widziałam książki, zaledwie kilka przesłanych pocztą mailową fascynujących rysunków (premiera dopiero jutro). Ale i po nich widać, że historia jest, by tak rzec, mocno trumienna. Choć z poczuciem humoru.

Artysta niechętnie opowiada o swoich dziełach, zanim ukażą się drukiem. Ale czasem robi wyjątek. Więc spytałam, wykorzystując okazję, co oznacza owo tajemnicze słowo na okładce i o czym jest wymyślona przezeń opowieść. - Kaj to imię męskie. Kaja po szwedzku znaczy "kawka" (ptak), ale i na wpół ukryte imię słynnego pisarza z Pragi (Kafka). "Ja" po szwedzku znaczy "tak". Powtórzenie "ja" (jaja) czyni "kawkę" bardziej szpanerską, sugeruje, że ptaszek ten nie jest tak grzeczny, jak by się mogło wydawać. Że jest niczym na dobre zagnieżdżony w polszczyźnie zwrot "ale jaja". Tak więc jest to historia niezbyt poprawna. Za to bardzo śmieszna.

Co ma wspólnego ptak, Kafka i mężczyzna o imieniu Kaj? - zastanawiam się.
- Połączyłem te wszystkie słowa, tworząc nowe imię JaKajan, bohatera tej historii - kwituje Per.
- Przekaz Pera to kotłowanina myśli, sensów, wrażeń, przeżyć, marzeń sennych, utrwalonych w pamięci emocji, którym podlega każdy z nas - dodaje Anna Dahlberg, żona artysty, opiekunka jego twórczości. - Dobrze jest puścić wodze fantazji, interpretować tę książkę po swojemu.

Mamy tu, jak na skandynawskiego artystę przystało, czarny humor. Pytam zatem o pomysł na te dość mroczne, chwilami makabryczne, rysunki. Jakże inne od niedawnych jego erotyków ("Perotyka") czy od zwiewnych impresji chopinowskich ("Chopin w Rysunkach in Drawings «Romanza»").

- Inspiracja jest wszędzie! - mówi Per. - W snach, w fobiach, w tak pięknych stworzeniach jak koniki morskie. Narysowałem tu Tańczące Parasole, nawet Latające Meduzy. Kiedyś widziałem latające rybki, szybujące w powietrzu niedaleko Cieśniny Gibraltarskiej. Byłem wniebo-wzięty. Tamten zachwyt też jest w tej książce.

To listopadowa, pełna duchów chłodna opowieść, w której jeden rysunek prowokuje następny. - W ten sposób opowiadam siebie, ale i o sobie - dodaje Per. - To czysta, wizualna fantazja. W tych pracach zapewne każdy zobaczy to, co w nim samym senne, te wszystkie mroczne koszmary, które nas dręczą, a może i traumatyczne przeżycia, które nie odstępują nas na krok. Do końca.
Jeszcze dwa słowa o arcyciekawej technice. To jego własny pomysł, od wielu lat stosowany w tej oryginalnej twórczości. Niepodrabialny.

- Nazywam ją "drapać i skrobać'" - wyznaje Per. - Na specjalnym papierze, skalpelem lekarskim, usuwam (rysując nożykiem) smolisty, suchy tusz.

Powstaje delikatny, czarnobiały rysunek. Rysunek, trzeba dodać, jedyny w swoim rodzaju. O swoich pracach Per mówi "białe na mrocznym". Technika, którą przyjął, jest nad wyraz pracochłonna, mozolna, bardzo precyzyjna. Ale ma to też swoje zalety. - Drapiąc, mam dużo czasu, by wyfantazjować następny rysunek - śmieje się Per.

To komiks, graficzna nowela. Minimum tekstu, zaledwie parę "chmurek". Jego malarskie pismo to charakterystyczna kaligrafia. Łatwo je rozpoznać.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki