Jezioro Jeleń jest oczkiem w głowie bytowian. To zbiornik o szczególnych walorach przyrodniczych i krajobrazowych. Nie wolno tam prowadzić gospodarki rybackiej, budować domków letniskowych bliżej niż 100 metrów od brzegu, używać sprzętu o napędzie spalinowym, a nawet nurkować. Wszystko po to, aby chronić lobelię. Nic więc dziwnego, że kiedy jeden z bytowskich wędkarzy, spacerując brzegiem jeziora, zobaczył tajemniczą brunatną plamę, od razu podniósł alarm.
- Wyglądało to, jakby po powierzchni pływała olbrzymia plama oleju. Ciągnęła się na całej długości "dzikiej" plaży - opowiada.
Wędkarz powiadomił bytowską straż pożarną. Od razu na miejscu pojawiła się grupa chemiczna. Strażacy próbowali ustalić, co to za substancja, aby w razie niebezpieczeństwa szybko ją zneutralizować.
- Plama ciągnęła się na długości 100 metrów i miała około metra szerokości - mówi Stefan Pituch, zastępca komendanta bytowskiej straży pożarnej. - Nie był to jednak, na szczęście, olej ani też żadna inna szkodliwa substancja.
Dzień wcześniej strażacy z OSP w Pomysku Wielkim, na zlecenie urzędników, przepompowywali wodę ze stawu, który znajduje się po drugiej stronie drogi. Wtedy też do jeziora dostały się różne odpady organiczne, które utworzyły oleistą plamę.
- Musieliśmy obniżyć stan wody w stawie, aby pod jezdnią wykonać przepust, który przed rokiem się zapadł - wyjaśnia Leszek Waszkiewicz zastępca burmistrza. - Woda z tego stawu musi mieć odpływ. Zadanie wypompowania wody zleciliśmy strażakom z OSP w Pomysku Wielkim.
Nikt jednak nie zauważył, że podczas przepompowywania wody została zniszczona lobelia - roślina od lat chroniona w tym jeziorze. Po powierzchni pływały znaczne jej ilości.
- Nie możemy jej ponownie zasadzić. Sama musi się rozrosnąć - zaznacza Marcin Chac, kierownik Wydziału Spraw Rolnych i Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Bytowie. - Jezioro szybko powinno wrócić do pierwotnego stanu.
Za zniszczenie lobelii i zanieczyszczenie jeziora substancjami organicznymi ze stawu nikt nie odpowie. Prace zostały wykonane na zlecenie urzędu, który odpowiada za ochronę jeziora.
Wędkarze są oburzeni.
- To jezioro jest od lat także pod naszą opieką - podkreśla Edward Braksator, członek bytowskiego koła Polskiego Związku Wędkarskiego. - Staramy się dbać o jego czystość. Co jakiś czas sprzątamy brzegi. Wyławiamy też śmieci z wody. Nie pozwalamy wędkarzom na używanie zanęt. Wszystko po to, aby nasze jezioro było krystalicznie czyste. A tu urząd sam zrobił nam taką "niespodziankę", niszcząc roślinność i wlewając do jeziora brudną wodę ze stawu. Gdybyśmy my to zrobili, to byłaby na pewno awantura na cały powiat. A w tym przypadku przecież "nic się nie stało" - dodaje.
Urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia. - W tym przypadku nie ma sensu karać wykonawcy - mówi Marcin Chac, kierownik Wydziału Spraw Rolnych i Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Bytowie. - Upomnimy ich, aby przy kolejnych pracach zwrócili większą uwagę na tę roślinność. Problem jest jednak również z wędkarzami, którzy budują na jeziorze pomosty. Jak tak dalej pójdzie, to będzie w tym jeziorze coraz mniej lobelii. O jej ochronę musimy zadbać, ale wspólnie.
Lobelia jeziorna
W Europie występuje głównie w północnych częściach Półwyspu Skandynawskiego oraz znacznie rzadziej w Wielkiej Brytanii i Niemczech. W Polsce można ją spotkać wyłącznie na Pomorzu Środkowym i Zachodnim. Rośnie przy brzegu, na głębokości 10-30 cm.
Pędy wznoszą się na wysokość od 20 do 70 cm. Lobelia rośnie jedynie w stojących, wyjątkowo czystych wodach o małej zawartości związków mineralnych. Jest rośliną trującą, zawierającą alkaloid. W Polsce objęta jest od lat ścisłą ochroną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?