Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka pływania w szkołach ma odwrócić śmiertelny trend. Prezes WOPR: To jest konieczność, bo w Polsce tonie zbyt wielu ludzi

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Obowiązkową naukę pływania w polskich szkołach WOPR postulował od dawna. Szef MEiN Przemysław Czarnek zapowiedział niedawno wprowadzenie takiego programu dla uczniów podstawówek. Kurs nauki pływania miałby kończyć się uzyskaniem karty pływackiej.

Polacy nie potrafią pływać. Dlatego mamy tak wiele utonięć – mówił w zeszłym roku jeden z doświadczonych ratowników pracujących nad polskim morzem. Słowa te potwierdza dziś Paweł Błasiak, prezes Zarządu Głównego WOPR. I precyzuje: najwięcej przypadków utonięć ma miejsce na śródlądziu, głównie na jeziorach.

- Obserwujemy, że pewien skutek odnosi nasza kampania, którą zapoczątkowaliśmy kilka lat temu, poświęcona morskim prądom wstecznym, kiedy organizowaliśmy m.in. pogadanki dla turystów nad morzem. Natomiast wciąż najczęściej do śmiertelnych wypadków dochodzi na śródlądziu. Pokutuje stereotyp, że spokojna woda w jeziorach jest bezpieczna. A to nieprawda, jeśli ktoś nie umie pływać.

Według statystyk rocznie w Polsce ginie w wodzie średnio 400/500 osób, przeważnie w okresie letnim, w tzw. warunkach rekreacyjnych. To najwięcej w Europie.

- Giną ci, którzy „uważali”, że potrafią pływać lub przecenili swoje możliwości – co oznacza krótko mówiąc, że pływać nie potrafili – wskazuje prezes Błasiak.

Nauka i motywacja

- Musimy dotrzeć do młodych ludzi, również w ramach edukacji dla bezpieczeństwa tej teoretycznej, z tymi statystykami, żeby pokazać, że można nie tonąć, jeśli się ma poczucie zagrożenia i właściwe poczucie bojaźni, nie strachu, bojaźni ze strony wielkiego żywiołu, jakim jest woda – pisał na Twitterze/X szef resortu edukacji i nauki Przemysław Czarnek. – Mamy już gotowe rozwiązanie, wypracowane razem z WOPR-em. To program zdobywania przez uczniów polskich szkół, fakultatywnie, ale z dojściem do obowiązkowości kart pływackich. To nas uchroni przed wypadkami śmiertelnymi.

Powszechną naukę pływania dla dzieci w szkołach WOPR postulował od dawna. Chodzi o zajęcia, które dostępne byłyby dla wszystkich uczniów (w części szkół zajęcia z nauki pływania odbywają się, ale jest to mniejsza część polskich placówek).

- Chodziliśmy z tym projektem do każdego rządu. Udało się teraz dotrzeć „na samą górę”, a minister Czarnek wyraził zainteresowanie naszą propozycją. W środowisku ratowniczym ten postulat był obecny od faktycznej likwidacji kart pływackich, czyli od kilkudziesięciu lat. W naszej koncepcji karta pływacka, która stanowiłaby oczywiście potwierdzenie umiejętności, byłaby także swego rodzaju motywacją. Posiadanie takiej legitymacji byłoby czymś pożądanym przez dzieci. Pracujemy także nad przygotowaniem wersji elektronicznej karty pływackiej na smartfony, która byłaby respektowana za granicą. Byłby to kolejny atut dla dzisiejszej młodzieży – mówi Paweł Błasiak.

Paweł Błasiak przyznaje, że w sprawie wdrożenia programu będą odbywały się kolejne spotkania z przedstawicielami Ministerstwa Edukacji i Nauki.

Bezpieczeństwo nad wodą. Nauka pływania pomaga?

Prezes WOPR podaje przykłady innych państw, w których prowadzona jest nauka pływania w szkołach. W Belgii i Holandii jest ona obowiązkowa i kończy się egzaminem i uzyskaniem certyfikatu.

- To dzięki temu, np. w Belgii czy Holandii, w których jest mnóstwo akwenów, przypadków utonięć jest kilkanaście w roku – tłumaczy.

Według zapowiedzi ministra Czarnka, program w Polsce miałby formułę zajęć fakultatywnych, przynajmniej na początku. Idealnym stanem byłby bowiem obowiązek posiadania karty pływackiej.

- Stawiamy na przygotowanie dzieci w taki sposób, by były w stanie przepłynąć 200 metrów dowolnym stylem, wskoczyć do wody z brzegu i zanurkować – podkreśla prezes ZG WOPR. - To nieco inny program niż np. w Skandynawii, gdzie uczy się raczej długiego utrzymywania się na powierzchni wody i oczekiwania na pomoc, a nie pokonywania dystansu. My wychodzimy jednak z założenia, że w naszych, śródlądowych wodach, cieplejszych niż w Skandynawii, umiejętność przepłynięcia 200 metrów zapewniłaby bezpieczeństwo w wodzie. Poza tym ci, którzy chcieliby rozwijać swoje umiejętności w pływackim sporcie, mieliby już do tego odpowiednią bazę.

Co ważne, kurs zapewniłby dzieciom doświadczenie pływackie, obycie z wodą. Taka inwestycja mogłaby się „zwrócić” w ciągu kilkunastu lat w postaci mniejszej liczby utonięć.

- Po szkolnych zajęciach, które proponujemy, dzieci nabierałyby, obok umiejętności utrzymania się na wodzie, pływania, doświadczenia w takich sytuacjach, jak np. zachłyśnięcie, czy wypadnięcie za burtę łódki, także pewnego respektu do natury, rozsądnego zachowania się nad wodą, m.in. szanowania zaleceń ratowników. Wiemy, że dziś wielu naszych rodaków ma z tym problem. My chcemy pokazać dzieciom, że woda może być przyjazna, że nie trzeba jej się bać, ale też należy zagrożenie respektować. I taka wiedza, wierzymy, przyniesie pozytywne skutki w przyszłości - dodaje Paweł Błasiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki