Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na smoczej łodzi wywalczyły medale mistrzostw Europy

Anna Mizera-Nowicka
Na łodzi siedzi 20 zawodników. Sternik stoi z tyłu, bębniarz z przodu wybija tempo wiosłowania i okrzykami zagrzewa do walki. W politechnicznej drużynie Smoki Północy PG wszystko działa jak w zegarku, o czym pisze Anna Mizera-Nowicka

Znają się niespełna dwa lata. Połączyła ich miłość do ... smoczych łodzi. Grupa studentów Politechniki Gdańskiej i nie tylko stworzyła zespół Smoki Północy PG. Choć początkowo miała to być tylko zabawa, już po pierwszych miesiącach treningów zdobyli medale mistrzostw Polski, a ostatnio także mistrzostw Europy.

- Uczelniana załoga smoczych łodzi ­ Smoki Północy PG właśnie wróciła z Klubowych Mistrzostw Europy Smoczych Łodzi w Hamburgu. Największy sukces osiągnęła drużyna kobiet, która zdobyła srebro na dystansie 200 metrów oraz brązowy medal na odcinku 500 metrów - chwalą się pracownicy Politechniki Gdańskiej na swojej stronie internetowej.
Ich dumie trudno się dziwić, bo jak przyznają sami zawodnicy, gdyby nie przychylność władz uczelni, drużyna najprawdopodobniej w ogóle by nie powstała.

- Wszystko się zaczęło od ligi międzyuczelnianej w tej dyscyplinie. Sama wcześniej trenowałam, więc postanowiłam zebrać załogę Politechniki Gdańskiej - minimum 20 osób. Wielu zawodników było z łapanki. Nigdy wcześniej nie siedzieli na smoczej łodzi - opowiada z uśmiechem Agnieszka Rećko, prezes Stowarzyszenia Sportowego Smoki Północy PG. - Zmierzyliśmy się z drużyną Uniwersytetu Gdańskiego. Od tego czasu wszystko się zaczęło rozwijać, szczególnie że otrzymaliśmy wsparcie samego rektora. Na pierwszych zawodach profesor Henryk Krawczyk usiadł nawet na łodzi, na bębnie.

Politechnika Gdańska zakupiła dla swojej drużyny trzy łodzie. Finansowo pomagała też w wyjazdach na zawody. Jak tłumaczą zawodnicy, nie mogli liczyć na wsparcie sponsorów, ponieważ nie mieli jeszcze żadnych osiągnięć na swoim koncie.

- Sami siebie zaskakujemy. Jedziemy na zawody, sądząc, że jesteśmy słabi, niedoświadczeni. I wracamy z medalami. Tak też było w Hamburgu - cieszy się jedna z zawodniczek.

Na dystansie 200 metrów przed "smoczycami" z Gdańska stanęła jedynie drużyna z Niemiec, z Hanoweru.
- Sprawdzałam ostatnio, że ten klub jest od nas o 90 lat starszy - mówi Agnieszka Rećko. - Przez jakiś czas prowadziłyśmy w zawodach, więc miałyśmy już chrapkę na złoto. Choć byłyśmy świadome, że jesteśmy jeszcze bardzo mało doświadczone. I dziewczyny z Hanoweru wykorzystały to, ostatecznie wyprzedzając nas.
Na podium za polską osadą uplasowały się Szwedki. W konkurencji na 500 metrów gdańszczanki wymieniły się z nimi medalami, zdobywając brąz.

Ale w Hamburgu popisali się też mężczyźni z PG. Choć konkurencja była mocna w Premier Mixed (osada mieszana, 12 mężczyzn, 8 kobiet), dwukrotnie wygrali tzw. finał B i dwa razy zdobyli siódme miejsce - na dystansach 200 i 500 metrów.
Co jest kluczem do sukcesu załogi z PG? - Wydaje mi się, że wiem, ale nie chcę tego zdradzać przeciwnikom. Powiem tylko, że wiosłując, wzorujemy się na technice najlepszych na świecie, a nie na narodowym podwórku. Dla naszych przeciwników może to wyglądać dziwacznie, ale jest efektywne - mówi studentka PG.
Mocarzami w tej dyscyplinie sportu są Azjaci. - Wiadomo, że początki smoczych łodzi to Chiny. Jak to dokładnie się zaczęło, nie wiadomo. Krążą różne legendy - tłumaczą zawodnicy.

Jedna z legend mówi, że na smoczych łodziach na rzece Jangcy dokonywano obrzędów, które miały przebudzić śpiącego władcę rzeki - Smoka. Miał on dać ludności upragniony deszcz. Z czasem chińska tradycja zaczęła być kultywowana i w innych miejscach na świecie, aż została dyscypliną sportu. Dziś w łódce, która ma około 11 metrów, płynie 20 zawodników. - Siedzą parami na ławeczkach. Wiosłują pagajami w sposób podobny jak na kanadyjce - wyjaśnia prezes Stowarzyszenia Sportowego Smoki Północy PG. - Z tyłu łodzi stoi sternik, a z przodu jest zamontowany bęben, na którym bębniarz wybija rytm, jaki narzucają szlakowi, czyli osoby siedzące na pierwszej ławce. Wszyscy muszą wiosłować w ich tempie. Nawet jeśli szlakowi popełniają błąd, lepiej jest, że robią go wszyscy, a nie że każdy wiosłuje inaczej.

Bębniarz to dodatkowy balast, więc najczęściej zostaje nim jakaś drobna kobieta o mocnym głosie. Do jej zadań należy bowiem także zagrzewanie swojej drużyny do walki.

- Atmosfera podczas wyścigu jest niesamowita - opowiadają zawodnicy. - To bardzo zbliża. Dziś nie jesteśmy już tylko zespołem, który wspólnie macha wiosłami. Zaczynami tworzyć grupę przyjaciół.

W wolnych od treningów chwilach (jest ich nawet sześć w tygodniu - na Motławie, basenie i na siłowni) Smoki Północy PG spotykają się też na imprezach urodzinowych, grillach. Na swoim koncie mają również jedną parę zakochanych. - Smocze łodzie baaardzo zbliżają - mówi z uśmiechem Agnieszka Rećko. - A do tego jesteśmy tak młodym zespołem. Jeszcze tyle możemy poprawić, nauczyć się...

Kolejne okazje do doskonalenia się zawodnicy mają za tydzień, podczas zawodów należących do Pucharu Polski. Potem, pod koniec września, czekają ich długodystansowe mistrzostwa Polski. Cel najważniejszy - przyszłoroczne Klubowe Mistrzostwa Świata we Włoszech.- Może znów sami siebie zaskoczymy - marzy Rećko.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki