Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Komeda Jazz Festival 2013 w Gdańsku zagrał John Scofield [ZDJĘCIA]

Tomasz Rozwadowski
Komeda Jazz był organizowany już po raz dziewiętnasty. Główna jego część rozgrywa się niezmiennie w Słupsku, ale już od paru lat sala koncertowa Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku przez jeden wieczór gości słupski festiwal. Tak było i w tym roku - w pierwszej części koncertu wystąpił kwartet pianisty i kompozytora Leszka Kułakowskiego, pomysłodawcy i szefa całego przedsięwzięcia, w drugiej Uberjam Band amerykańskiego gitarzysty Johna Scofielda.

Leszek Kułakowski co roku przedstawia nowy projekt muzyczny. Stylistyczny wachlarz tych propozycji jest bardzo szeroki - od kompozycji z pogranicza muzyki poważnej i jazzu, przez różne odcienie mainstreamu, aż po programy piosenkowe, tak jak to było przed rokiem, gdy Joanna Knitter śpiewała miłosne piosenki z towarzyszeniem zespołu Kułakowskiego.

Tegoroczne "okienko" Kułakowskiego było w pełni mainstreamowe. W zespole, oprócz jego stałego rdzenia, czyli lidera na fortepianie oraz kontrabasisty Piotra Kułakowskiego, znaleźli się znakomity trójmiejski perkusista Tomasz Sowiński i równie świetny, choć rzadziej w Trójmieście występujący, trębacz Jerzy Małek. Jazz środka, pomyślany i wykonany bez zarzutu, był doskonałym podkładem pod o wiele mniej klasyczne granie Scofielda.

Mniej klasyczne nie znaczy nieprzystępne czy wydumane. Uberjam Band to drugie wcielenie powstałego na początku poprzedniej dekady zespołu, który ma faktycznie dwóch liderów - oczywiście samego Scofielda oraz gitarzystę rytmicznego i muzyka elektronicznego Aviego Bortnicka. Dwaj gitarzyści, wspierani przez precyzyjnego jak zegarek basistę Andy'ego Hessa i fenomenalnego młodego multiinstrumentalistę i wokalistę Louisa Cato (w tym przypadku wyłącznie grającego na perkusji), stworzyli niezwykłą krzyżówkę jazzu, funku, bluesa i muzyki elektronicznej.

Elektronika w postaci sampli nie dominuje nad całością, ale jest integralnie w nią wbudowana, wzmacnia zabójczą precyzję i rytmiczne szaleństwo kwartetu. Niezwykle wysmakowane, zawsze stuprocentowo celne solówki Scofielda oplatają polirytmiczne, gorące serce tej muzyki. Publiczność w sali na Ołowiance prawie natychmiast dała się ponieść takiemu graniu, reakcje były bardzo żywe, gdyby to nie była filharmonia, niechybnie by się skończyło na tańcach.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki