Tego wyczynu z pogranicza sportu i survivalu były długodystansowiec Floty Gdynia dokonał po wielu miesiącach przygotowań. Piotr Suchenia, podobnie jak 54 pozostałych śmiałków, którzy zdecydowali się ruszyć na zamarzniętą taflę Oceanu Arktycznego z rosyjskiej bazy Barneo Camp, zmierzyć musiał się nie tylko z morderczym dystansem ponad 42 kilometrów. Także z oblodzoną trasą, potężnym mrozem, zawiejami śnieżnymi, momentami również z oślepiającym wręcz słońcem. Gdy dotarł na metę, był tak zmarznięty, że z jego twarzy i nosa zwisały sople lodu. Mimo to gdyński biegacz szczęśliwy upadł na kolana i dumnie wymachiwał flagą Polski.
- Na trasie było minus 30 stopni Celsjusza - mówi Piotr Suchenia. - Przeraźliwy chłód potęgowany był przez wiatr. Temperatura odczuwalna wynosiła więc minus 50 stopni Celsjusza. Ubrałem się najcieplej, jak to tylko było możliwe i przystąpiłem do zawodów.
Jeszcze przed wylotem na biegun północny Piotr Suchenia mówił, że jego celem jest walka o podium. Zwycięstwo było szczytem marzeń, bo zmierzyć musiał się z Szerpami z Nepalu, którzy rok w rok wygrywają legendarny maraton pod Mount Everestem, najwyższą górą świata.
Zawodnicy ci wychowują się na co dzień na dużej wysokości i przyzwyczajeni są do tak niskich temperatur.
Gdyński biegacz podjął jednak rękawicę i postanowił pokrzyżować plany doświadczonym Nepalczykom. Jego najgroźniejszym rywalem okazał się Samir Tamang.
- Był bardzo mocny, podobnie zresztą, jak drugi z Nepalczyków - mówi Piotr Suchenia. - We trójkę walczyliśmy o czołowe pozycje. Pilnowali mnie. Gdy zwalniałem, to oni również. W pewnym momencie Samir narzucił ostre tempo i odskoczył. Uważałem, że jak na te warunki pobiegł zbyt szybko i nie pomyliłem się. Po jakimś czasie udało mi się go dojść i wyprzedzić. Gdy mijałem Samira, czułem już, że kontroluję sytuację.
Gdynianin ostatecznie osiągnął linię mety przed dwoma Nepalczykami, w czasie 4 godzin i 6 minut. Jak na tradycyjny bieg maratoński nie jest to imponujący rezultat nawet na poziomie amatorskim, jednak biorąc pod uwagę warunki, panujące na trasie, wynik jest wyśmienity. Wystarczy tylko napisać, że triumfatorowi z zeszłego roku, Dornowi Wenningerowi ze Stanów Zjednoczonych, pokonanie ponad 42 kilometrów zajęło ponad godzinę i 10 minut dłużej.
Piotrowi Sucheni należą się tym większe brawa, że na skutek nieprzewidzianego wypadku do boju ruszył z odmrożeniami.
- Przed startem doszło do awarii ogrzewania w naszych namiotach - mówi gdyński biegacz. - Nagle z plus 30 stopni Celsjusza zrobiło się minus 20.
Czy technologie niszczą psychikę dzieci?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?