Stanisław G., który przyznał się do winy, został skazany, ale po pierwsze kara więzienia została orzeczona w zawieszeniu, a po drugie wyrok jest nieprawomocny.
Stanisław G. dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Sąd wyznaczył też 5-letni zakaz zbliżania się do ofiar. Chodzi o trzy dziewczynki z Przeradzia. Nie dość, że po wyroku G. wrócił do wsi, to teraz... przyszedł do domu swoich dwóch ofiar. Spotkał się ze skrzywdzonymi latem tego roku czterolatką i dziewięciolatką, a z ich matką (a swoją bratową) spokojnie porozmawiał i... wypił kawę.
Zaalarmowana przez sąsiadów policja nie mogła nic zrobić, bo pięcioletni zakaz kontaktowania się z dziewczynkami nie jest jeszcze prawomocny. Prokuratura Rejonowa w Miastku odwołała się od orzeczenia miejscowego sądu. Mieszkający po sąsiedzku rodzice trzeciej pokrzywdzonej dziewczynki są w szoku.
- Byliśmy pewni, że wyrok w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do dziewczynek obowiązuje. Gdy zobaczyliśmy, że wchodzi do domu sąsiadki, której dwie córki również molestował, szybko zadzwoniliśmy na policję. Myśleliśmy, że go aresztują i nasza córka w końcu będzie bezpieczna. Jakież było moje zdziwienie, gdy policjanci wypuścili go na wolność. Stanisław G. mógł spokojnie wrócić do domu ofiar i dokończyć rozmowę z bratową - opowiada oburzona matka skrzywdzonej 4-letniej dziewczynki.
Zdaniem Prokuratury Rejonowej w Miastku, skazanie G. na dwa lata w zawieszeniu było zbyt niską karą. Stąd też odwołanie. Jednak rozprawa w słupskim Sądzie Okręgowym ma się odbyć dopiero w styczniu. Do tego czasu Stanisław G. może spokojnie odwiedzać dziewczynki, bo wyrok wciąż nie jest prawomocny.
- Zakaz zbliżania się będzie obowiązywał dopiero, gdy wyrok skazujący się uprawomocni - zastrzega Danuta Jastrzębska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Słupsku.
Również prokuratorzy bezradnie rozkładają ręce.
- Napisałam i wysłałam apelację. Teraz trzeba czekać na rozprawę w Sądzie Okręgowym - zaznacza Beata Nowosad z miasteckiej prokuratury.
Miasteccy policjanci w tej sytuacji niewiele mogą zrobić.
- Nie mogliśmy aresztować Stanisława G., bo po pierwsze nie mamy wyroku na papierze, a po drugie jest nieprawomocny. Za sam fakt przebywania w domu swojej bratowej nie mógł być aresztowany - twierdzi Marek Mazur, komendant policji w Miastku.
Rodzice pokrzywdzonej czterolatki są zbulwersowani bezradnością organów sprawiedliwości. - W tej małej wsi czujemy się teraz jak w więzieniu, bo już nie można spokojnie pójść na spacer. Nasza córka może w każdej chwili zobaczyć swojego oprawcę. To byłby dla niej szok. Martwimy się też o dwie córki sąsiadki - skarży się matka czterolatki. - On widzi, że molestowanie dzieci jak na razie uszło mu bezkarnie.
Według psychologa Pawła Niedźwiedzkiego, sytuacja, jaka wytworzyła się w Przeradziu, jest - delikatnie mówiąc - nienormalna.
- Nie mnie komentować wyroki sądu, ale cała ta sprawa dowodzi, że w przepisach dotyczących takich bulwersujących spraw są poważne luki - uważa Paweł Niedźwiedzki.
Przypomnijmy - Stanisław G. wpadł dopiero wtedy, gdy w starej szopie zaczął molestować nie tylko swoje bratanice, ale i córkę sąsiadów. Jej rodzice powiadomili wtedy policję.
- Okazało się, że G. zrobił naszemu dziecku krzywdę. Mam tylko nadzieję, że on w końcu pójdzie siedzieć, bo to, co się teraz dzieje, jest kpiną - bulwersuje się mama dziewczynki.
Stanisław W. od 3 lipca do 28 października przebywał w areszcie w Chojnicach. Po dwudniowym procesie wyszedł na wolność. W odwołaniu prokuratura żąda dla niego wyroku bezwzględnego pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?