Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Piękoś: Mordowanie ludności na Ukrainie to część rosyjskiego planu

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Wojna na Ukrainie
Wojna na Ukrainie mat. prasowe
Ukraińscy żołnierze, z którymi rozmawiałem, są gotowi na śmierć. Na walkę do ostatniego pocisku. To się czuje, bo takich emocji nie można udawać. Patrzyłem w oczy tym ludziom i było to doświadczenie mrożące krew w żyłach - mówi Michał Piękoś, gdański dziennikarz, publicysta, który właśnie wrócił z Kijowa.

Skąd decyzja o wyjeździe na Ukrainę w roli korespondenta wojennego?
Chciałem opowiedzieć historie zwykłych ludzi, których życie dotknęła wojna. To, czym dużym redakcjom często umyka. Zauważmy, bardzo wiele z medialnych przekazów skupia się na kwestiach czysto taktycznych, strategicznych albo geopolitycznych. Interesowała mnie rozmowa z ludźmi, których ta wojna dotyka. To ich relacje, osobiste, indywidualne historie, chciałem w Polsce przekazać. W Kijowie byłem m.in. na dworcu kolejowym. Dziś to jest wielkie centrum ukraińskiego exodusu. Rozmawiałem z ludźmi z całej Ukrainy, którzy czekali na pociągi ewakuacyjne, szukali miejsca do zamieszkania lub jakiegoś dalszego transportu. Pytałem tych ludzi na przykład, co sądzą o Polakach, co chcieliby Polakom powiedzieć. Spędziłem 24 godziny z elitarnym oddziałem, którego żołnierze pochodzą z Donbasu. Słuchałem historii tych ludzi, starając się zrozumieć ich motywację do walki. Co ciekawe, w oddziale tym był Saszka, Ukrainiec, który mieszkał w Gdańsku ostatnie 6 lat. To doświadczony weteran, który w 2014 roku walczył w Donbasie. Teraz, gdy wybuchła wojna, wraz z innymi kolegami, którzy walczyli z nim 8 lat temu, zdecydował się wrócić na Ukrainę, żeby bronić swojego kraju. To są opowieści, które może nie wszyscy dostrzegają. Siłą rzeczy skupiamy się na informacjach na przykład, o ile przesunęła się jakaś kolumna wojsk. Dostajemy suche dane o tym, ilu dziś zginęło cywilów.

Ukraińcy spodziewali się, że Rosja uderzy, że znajdą się w tak ekstremalnej sytuacji?
Oni przede wszystkim mówią, że dla nich wojna nie zaczęła się w lutym 2022 roku, tylko w lutym 2014 r. wraz z przejęciem Krymu i wtargnięciem wojsk rosyjskich na teren Donbasu. W świadomości Ukraińców jest to po prostu eskalacja konfliktu, jego dalszy etap. Nie mają też złudzeń w kwestiach negocjacji z Rosją, czy kompromisów z Putinem. Oni wiedzą, że Rosjanom nie wolno ufać, że Rosjanie kłamią, że jakiekolwiek zawieszenia broni wykorzystają po to, żeby się przegrupować i uderzyć kolejny raz. Po Donbasie i Krymie Ukraińcy na propagandę Rosji kolejny raz się nie nabiorą, tak jak niektórzy politycy państw Unii Europejskiej, którzy mówili, że z Putinem trzeba rozmawiać. A z tego, co Putin robił przez ostatnie 8 lat na Ukrainie, można wyciągnąć jeden prosty wniosek. On będzie kłamał, oszukiwał, tylko i wyłącznie po to, żeby osiągać swoje cele. I żadne słowo honoru, żadna podpisana umowa międzynarodowa go nie zatrzymają.

Kiedy rozmawiałem z prof. Piotrem Mickiewiczem, politologiem z Uniwersytetu Gdańskiego, 24 lutego rano obaj zgodziliśmy się, że ten pełnoskalowy konflikt będzie pochłaniał ofiary, niestety bardzo liczne. Nawet nie wiadomo, czy rosyjską inwazję należy rozpatrywać w kategoriach nowoczesnego starcia, w którym dominować powinny precyzyjne uderzenia.
Powiem panu, co mnie najbardziej zaskoczyło. Wydawało mi się, że w Ukrainie będziemy mieli z jednej strony rosyjską, profesjonalną armię, a z drugiej - ukraińskie, dobrze ustrojone, ale jednak pospolite ruszenie. Tymczasem siły zbrojne Ukrainy to świetnie naoliwiona, bardzo dobrze działająca machina wojenna, która jeżeli chodzi o standardy łączności, uzbrojenia, wyposażenia w różnego rodzaju sprzęt, nie odbiega od niejednego państwa natowskiego. No i to, w jaki sposób oni działają w tym konflikcie, to jest bardzo, bardzo imponujące. Są informacje, że Rosjanie panują w powietrzu. Ale ja będąc w Kijowie, Winnicy, widziałem na niebie ukraińskie śmigłowce i helikoptery. Ukraińcy wdrożyli i doprowadzili do perfekcji działanie łączonych jednostek, na przykład ciężkich, pancernych, zmechanizowanych, z pododdziałami lekkimi, mobilnymi, także wolontariackimi. W składzie takiej grupy bojowej łączą w dodatku „ostrzelanych” weteranów z żołnierzami „świeżymi”. I ci wolontariusze, pracujący ramię w ramię z doświadczonymi w boju kolegami, uczą się walki znacznie szybciej, znacznie lepiej. Oczywiście, obok sztuki wojennej, ogromne wrażenie robi ukraiński duch walki. Nie da się go nie dostrzec i ja go, rozmawiając z żołnierzami, oficerami, widziałem cały czas. Naprawdę mrozi krew w żyłach, kiedy patrzy się w oczy człowiekowi, który jest gotowy na śmierć. To się czuje. Takiej emocji nie można udawać. Morale Ukraińców jest niesamowicie wysokie, oni są gotowi na najwyższe poświęcenie, w dodatku w pełni sobie zdając sprawę, że stawiają na szali swoje życie. I nie zobaczysz żołnierza ukraińskiego, któremu nie zależy, który nie do końca chce tam być. Po prostu nie ma takich. Wszyscy są zaangażowani w ukraińską sprawę, pełnym sercem. I to jest widoczne na każdym kroku.

Analitycy wojskowości wskazywali na tę różnicę między żołnierzami walczącymi o wolność, o swoje rodziny i przetrwanie państwa, a żołnierzami z poboru. Pytanie, czy mimo tego ducha Ukraińcy zdołają się obronić?
Na razie dosyć skutecznie udało im się zatrzymać Rosjan atakujących z północy i ze wschodu. Kłopot Ukraińcy mają na południu. Mówi się o tym, że operacje na północy Rosjanie przygotowali w inny sposób niż uderzenie z Krymu. Oficerowie ukraińscy byli przekonani, że Rosjanie planowali pełnoskalową inwazję. Ci, z którymi rozmawiałem, wskazywali natomiast, że głównym celem Putina było dokonanie politycznego przewrotu w Ukrainie. Dlatego zaplanowali szybkie, sprawne zajęcie Kijowa, opanowanie centrum politycznego kraju z budynkami władz państwowych i jak najszybsze ustanowienie marionetkowego rządu. Do tego została zaprojektowana grupa rosyjskich wojsk uderzająca z Białorusi. Tymczasem na nią czekały najbardziej doświadczone, najbardziej profesjonalne jednostki ukraińskie. Na południu Ukrainy rosyjska ofensywa faktycznie postępuje sprawniej, ale nie tak sprawnie, jakby liczyli na to agresorzy. Najlepiej o tym świadczy odparcie ich wojsk spod Mikołajowa. Wielu mieszkańców tego miasta spotkałem w Kijowie, i oni przyznawali, że sytuacja jest tam też bardzo niedobra. Bardzo dużo się mówi o ofiarach, o stratach w Charkowie, Mariupolu, ale Mikołajów jest też bombardowany.

Prof. Krzysztof Kubiak, analityk wojskowości wskazywał, że na południu otwarty teren sprzyja atakującym wojskom rosyjskim, z racji choćby ich przewagi w broni pancernej i lotnictwie. I trudno wskazać, jak siły zbrojne Ukrainy będą chciały tu przeciwdziałać. I czy mają takie możliwości.
Tego oczywiście nie wiemy. Są różne informacje na ten temat. Jednak korespondenci relatywnie niewiele wiedzą na temat ruchów wojsk ukraińskich. Co zrozumiałe, Ukraińcy strzegą tych informacji bardzo mocno. Na miejscu rzeczywiście wojskowi mówili, co możemy filmować, co możemy mówić, a czego nie. Ja całym sercem popieram stronę ukraińską i takie obostrzenia akceptuję. Jednak wiąże się to ze znacznym utrudnieniem pracy korespondenta, ponieważ możemy tylko niewielki procent tych informacji, które posiadamy będąc na miejscu, przekazywać.

Poruszył pan wątek zachodnich polityków popierających Putina. Byli wśród nich m.in. Matteo Salvini, były wicepremier Włoch, który został wyrzucony z Przemyśla przez Wojciecha Bakuna, prezydenta tego miasta, na oczach kamer, ale także szefowa francuskiego Frontu Narodowego Marine le Pen. To politycy prawicowi, ale przecież i część europejskiej lewicy zdawała się nie dostrzegać imperializmu Rosji.
Można śmiało powiedzieć, że w obliczu agresji na Ukrainę, europejska socjaldemokracja zdała egzamin. Widzimy to choćby na przykładzie tych głównych partii. Jednoznacznie opowiedziały się po stronie atakowanego, a nie agresora. Pewne problemy w latach ubiegłych w kwestii akceptacji polityki Putina i Rosji były najbardziej widoczne w radykalnej lewicy, m.in. ugrupowaniach greckich, hiszpańskich czy niemieckich. Rolę odgrywał tu resentyment do wizji socjalizmu w Związku Radzieckim. I jeśli nawet ZSRR był państwem o takim ustroju, to nigdy nie był to model, jaki wyobrażano sobie w zachodniej Europie. A w Rosji dziś nie ma socjalizmu, tylko narodowy konserwatyzm. To jest ultraprawica, kapitalizm, podatki liniowe… To naprawdę z lewicą nie ma nic wspólnego i czas najwyższy, aby niektórzy zachodni lewicowi działacze, publicyści zdali sobie z tego sprawę, wyszli ze swojej nierealistycznej bańki. Rozumiem, że lewica intelektualna w Europie jest sceptyczna w stosunku do NATO, sceptyczna w stosunku do zachodniego modelu kapitalizmu. Ale Rosja nie jest żadną alternatywą, tylko dlatego, że też nie lubi Zachodu. Mieszkańcy krajów UE z Europy Środkowo-Wschodniej doskonale to wiedzą.

Słyszymy liczne głosy, że Rosja putinowska, wszczynając wojnę w Ukrainie, przegrała politycznie.
Obecnemu kierownictwu Rosji przetrwać będzie bardzo trudno. Natomiast trzeba doprowadzić do jak najszybszego zakończenia tej wojny. Potrzebne są dalsze kroki ze strony Unii Europejskiej, w zakresie takim jak kroki Stanów Zjednoczonych - wstrzymania importu węglowodorów z Rosji. Tak samo, jeżeli chodzi o jakikolwiek handel z Rosją, bo dzisiaj, niestety, większość krajów UE nadal wysyła dziennie Putinowi setki milionów euro, za które on się zbroi. Jasne, za odcięcie od rosyjskiego gazu zapłacimy. Ale pytanie jest, kiedy mamy tę cenę zapłacić. Dziś będzie to cena ekonomiczna, a z taką będzie można sobie poradzić. Ale jeżeli nie odetniemy się teraz od rosyjskiego gazu, to przyjdzie nam znacznie wyższą cenę zapłacić później, kiedy rosyjskie pociski skonstruowane dzięki naszym pieniądzom będą spadać na domy Europejczyków. Wydaje się dziś, że musimy doprowadzić wszystkimi możliwymi metodami gospodarkę Rosji do totalnego upadku, a nie uda się tego zrobić bez odcięcia kroplówki dla rosyjskiego budżetu. Jeżeli Rosja nie będzie mieć finansowania, będzie musiała zrobić krok wstecz, bo zwyczajnie nie starczy jej pieniędzy na kontynuowanie wojny, agresji. I nie mówimy już tylko o Ukrainie, ale kolejnych państwach. Widzieliśmy na słynnej mapie Łukaszenki zaznaczoną np. Mołdawię.

Panu udało się dotrzeć i wrócić z Kijowa. Miasto jest ostrzeliwane, bombardowane, codziennie giną ludzie.
Szlak, którym można wjechać do stolicy Ukrainy, jest nadal przejezdny. Kontrolowany jest przez bardzo liczne wojska ukraińskie, aczkolwiek trzeba uważać. Ja wjeżdżałem do Kijowa w nocy, autostradą. Byłem jedyny na tej drodze. Wszystkie światła były wyłączone. Do tego padał śnieg. I niestety, wjechałem w zaporę czołgową i straciłem 3 z 4 opon. Do niedawna mieliśmy do czynienia z bombardowaniem głównie centrum Kijowa. Natomiast w dniu mojego wyjazdu w jednej z modnych, nowych dzielnic poza centrum spadł rosyjski dron, tzw. kamikaze. Na szczęście nie eksplodował. Ten ładunek zawierał setki małych kulek, które miały porazić jak największą liczbę ludzi. Mogło być bardzo wiele ofiar śmiertelnych, także być może to jest jakieś preludium do tego, co zamierza zrobić Putin. Dziś w Kijowie jest prąd, zaopatrzenie, internet, można się dodzwonić. Ale nastroje są prawdziwie wojenne. Ludzie wiedzą, co ich może czekać, znają sytuację Mariupola, Charkowa. I są przygotowani na najgorsze. Na pewno nie brakuje w Ukrainie żołnierzy i narzędzi walki, w tym słynnych już przeciwpancernych Javelinów i NLAW, z wyjątkiem broni przeciwlotniczej dalekiego zasięgu. I to podkreślali wszyscy wojskowi, z którymi rozmawiałem.

Czytałem opinie polskich wojskowych komentujących ostrzał rakietowy osiedli cywilnych i rabujących domy. Wiemy, że taka taktyka Rosjan jest obliczona na zmiękczenie Ukraińców. Opinia tu jest jednoznaczna - tak nie walczy profesjonalne, honorowe wojsko.
Z jednej strony chodzi o to, że Rosjanie nie mają nic innego do roboty, ponieważ Ukraińcy utrzymują obronę, a jeżeli się cofają, to robią to taktycznie, by wciągać wojska rosyjskie w zasadzki. Rosja poniosła olbrzymie straty, na które dzisiaj już nie może sobie pozwolić. Rosjanie zwyczajnie nie mają morale, żeby prowadzić działania ofensywne. Nie chcą się wycofać, zatem jedyne, co mogą robić, to strzelać do cywili. To potrafi każdy głupek, budynki osiedli, szkół są wielkie, wystarczy przymierzyć i nacisnąć spust. Z punktu widzenia wojskowego to tchórzliwe działanie. Jednak każdy, kto śledził poczynania Rosji w ostatnich latach, tak jak wielu ukraińskich wojskowych, taką postawą Rosjan nie może być zaskoczony. To jest powtórka z syryjskiego Aleppo, z Groznego w Czeczenii. Rosjanie mają swoje plany strategiczne i ich częścią jest mordowanie ludności cywilnej, niszczenie miast, w sposób masowy, bezpardonowy. Natomiast dla Ukraińców każda przelana krew niewinnego cywila to kolejna motywacja, żeby walczyć z najeźdźcą. Wydaje się, że wbrew pozorom Rosjanie są w sytuacji patowej. Mają nadzieję, że przejmą Mariupol i wtedy będą mogli ogłosić zwycięstwo. Ja rozmawiałem z ludźmi, którzy znają obrońców Mariupola. Miasto, broniący go pułk Azow i piechota morska Ukrainy przygotowywali się do oblężenia latami. Zrobili z Mariupola twierdzę, która będzie strasznie trudna do zdobycia. Obrońcy tego miasta zdają sobie też sprawę, że w wypadku pojmania, z rąk Rosjan czeka ich śmierć, a nie niewola. I oni będą walczyli do ostatniego. Będą strzelać, póki nie zginą.

Są informacje o tym, że Rosjanie mobilizują swój kontyngent z Karabachu, ściągają najemników z Syrii.
Nie sądzę, żeby najemnicy z Syrii byli w stanie skutecznie wesprzeć Rosjan w walce. Taki oddział musi być dobrze zintegrowany z całością sił, dowództwem. Jeszcze inna kwestia - dzisiaj wśród obrońców Kijowa jest cała masa weteranów z Donbasu, ludzi, którzy służyli wspólnie miesiącami, nieraz latami w okopach. Znają się, ufają sobie, znają swoje możliwości. A wojskowi z Syrii, których nikt nie zna, którzy mówią w innym języku, używają innego systemu komunikacyjnego, którzy nie są w ogóle przyzwyczajeni do walki w europejskich warunkach terenowych, klimatycznych? Myślę, że ich zdolność bojowa, w porównaniu ze zdolnością bojową wojsk ukraińskich będzie nieporównywalnie mniejsza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Piękoś: Mordowanie ludności na Ukrainie to część rosyjskiego planu - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki