Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Metafizyka Jacka Sempolińskiego. Wystawa w PGS w Sopocie

Gabriela Pewińska
Sopocka  wystawa  jest  pierwszą próbą retrospektywy tego zmarłego w ubiegłym roku w wieku 85 lat  artysty
Sopocka wystawa jest pierwszą próbą retrospektywy tego zmarłego w ubiegłym roku w wieku 85 lat artysty
Niszczył wszystkim, co było pod ręką, nożem, nożyczkami. - Najprościej było dźgnąć końcem pędzla - dodaje Bogusław Deptuła. - Ale są tu też dzieła z otworami, na których zrobienie pędzel byłby za mały. Akt ów to rodzaj niezgody na obraz, agresji na jego jednowymiarowość, płaskość... On chciał otwierać obrazy na inne rzeczywistości.

Nie było jeszcze po śmierci tego artysty tak dużej jego wystawy, 56 obrazów olejnych i 33 rysunki. Prace jednego z największych polskich malarzy, Jacka Sempolińskiego, można oglądać do 19 stycznia w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie.
Dzieła to zaskakujące, poruszające, bardzo osobiste. Prace z różnych okresów jego twórczości. Od tych najwcześniejszych, jak "Martwa natura z brytfanną", po te przedśmiertne. Od tych wyważonych, spokojnych, tak w emocjach, kolorystyce i technice, po te energetyczne, impulsywne, fizycznie zmaltretowane, dosłownie - podziurawione. Oglądając te płótna, śledzimy narodziny niepowtarzalnego stylu. To jak dziennik podróży wyjątkowego, charyzmatycznego twórcy.

O tej fizycznej destrukcji płócien mówił w jednym z wywiadów, że to wynik "nadmiaru agresji własnej", która pojawiła się w trakcie tworzenia. Czy te dziury to też symbol czegoś jeszcze?

- To oczywiście nie są pierwsze podziurawione obrazy w dziejach sztuki - mówi kurator sopockiej wystawy Bogusław Deptuła. - Słynny Lucio Fontana w latach 50. i 60. nacinał swoje prace. Ale był to gest estetyczny: zamiast malować, rozciąć płótno, otworzyć je. Obrazy Jacka Sempolińskiego z lat 80. są objawem pewnej bezradności artysty. Niszczył je, bo nie do końca był z nich zadowolony. Uważał, że ich faktura, kolory, że to wszystko jest niewystarczające, że czegoś w nich brak, a może właśnie jest za dużo, że ta dziura w płótnie jest czymś więcej niż to, co jest namalowane.

Niszczył wszystkim, co było pod ręką, nożem, nożyczkami. - Najprościej było dźgnąć końcem pędzla - dodaje Bogusław Deptuła. - Ale są tu też dzieła z otworami, na których zrobienie pędzel byłby za mały. Akt ów to rodzaj niezgody na obraz, agresji na jego jednowymiarowość, płaskość. Ale rzecz nie w tym, by rzeźbić w płótnie. Nie byłoby to myśleniem Sempolińskiego. On chciał otwierać obrazy na inne rzeczywistości. Mówić, że są niedoskonałe, że nie są w stanie przekazać wszystkich jego myśli, emocji, uczuć, wrażeń. Materia jest niedoskonała, obciążona swoją fizycznością, on chciał mówić o metafizyce.

Uwagę zwraca obraz zaprezentowany nietypowo, nie na ścianie, a zawieszony u sufitu. Rzecz w tym, by obejrzeć jego dwie strony.
- Po 1999 roku zaczął na starych płótnach malować kompozycje nowe, fizyczne, cielesne, seksualne nawet - mówi kurator wystawy. - Wydawało mu się, że w ten sposób poszerzą się ich konteksty, siła. A jest w tych pracach siła wielka. Gesty artysty są dramatyczne. Zawsze uważał siebie za pesymistę, człowieka słabego, zrezygnowanego. W jego obrazach tego nie ma. Jest energia, nieprawdopodobna moc, nawet jeśli ona wynika z niepewności.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki