Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medicopter z rannym nie mógł wystartować. Mężczyzna zmarł

Radosław Konczyński
Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Gdańska przyleciał po rannego z wypadku na drodze nr 55, ale go nie zabrał. Maszyna nie mogła wznieść się w powietrze z powodu problemów z elektroniką. Kierowca zmarł w malborskim szpitalu.

Gdański oddział LPR od dwóch lat dysponuje nowoczesnym eurocopterem. Maszyna, która kosztowała 22 mln zł, jest świetnie wyposażoną, latającą karetką, w której znajdują się m.in. nowoczesny defibrylator, pompy infuzyjne czy respirator. Porusza się z dużą prędkością. Jednak szybkość eurocoptera nie przydała się w walce o życie 50-letniego mieszkańca Malborka, który w piątek ok. godziny 20.47 volkswagenem golfem wypadł z drogi krajowej nr 55 w Tragaminie. Przebił barierkę ochronną i uderzył w bok betonowego wjazdu do posesji.

Latająca karetka czyli Eurocopter 135 w Gdańsku

Jak się dowiedzieliśmy, stan kierowcy od początku był ciężki, miał m.in. uraz ręki i obrażenia wewnętrzne. Na miejscu zjawiła się załoga pogotowia ratunkowego z malborskiego szpitala (karetka podstawowa z ratownikiem medycznym). Podjęto decyzję o wysłaniu mężczyzny do specjalistycznej placówki w Gdańsku i w tym celu wezwano śmigłowiec LPR na lądowisko cywilne w pobliskich Kościeleczkach.

LPR przyjęło zgłoszenie o godz. 21.15, śmigłowiec wystartował z Gdańska Rębiechowa o 21.25, w Kościeleczkach był o 21.43 i jego załoga przejęła pacjenta od zespołu karetki podstawowej. Jak nam wyjaśniła rzecznik LPR, następnie trwało przygotowanie pacjenta do transportu, co jest czasochłonne w przypadku osoby w bardzo ciężkim stanie. Chwilę potem okazało się, że medicopter nie jest w stanie wystartować.

- Śmigłowiec jest naszpikowany elektroniką. Przed każdym startem przechodzi test, włączane są wszystkie systemy. W tym przypadku jeden z nich nie zadziałał. Taki komunikat uniemożliwił start. Proszę sobie wyobrazić, do czego mogłoby dojść, gdyby pilot zignorował to ostrzeżenie i wystartował - mówi Justyna Sochacka, rzecznik SP ZOZ LPR. - Tego, co się stało, nie można traktować w kategoriach awarii czy usterki, był to problem z jednym z systemów elektronicznych, który po konsultacji z działem inżynieringu został rozwiązany. Takie sytuacje rzadko, ale się zdarzają. Pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, mając do czynienia ze skomplikowanymi urządzeniami.

W obliczu problemów technicznych podjęto decyzję o wezwaniu karetki specjalistycznej z lecznicy w Malborku. Pacjent został przekazany jej zespołowi przez załogę LPR o godz. 22.43. Od momentu wypadku mijały prawie dwie godziny.

Czy gdyby technika nie zawiodła i ranny zostałby przetransportowany do Gdańska, to byłaby szansa na uratowanie życia?
- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem, jaka była przyczyna śmierci pacjenta. Wiem natomiast, że był w ciężkim stanie - mówi Justyna Sochacka.

Ostatecznie udało się wyeliminować problem techniczny i ok. godz. 23 śmigłowiec bez pacjenta wystartował z Kościeleczek do bazy w Rębiechowie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki