Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ME 2013 siatkarzy. Błędy, pyskówki i niepotrzebne spięcia pod siatką

Łukasz Żaguń
Fot. Karolina Misztal
Mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn trwają. Nie brakuje w nich emocji, szalonych zwrotów akcji, niespodzianek, wielkich sensacji i... błędów sędziowskich. Te ostatnie nie mogą jednak dziwić. Siatkówka w męskim wydaniu stale robi postępy. Gra staje się coraz bardziej dynamiczna. Ludzkie oko nie wszystko jest w stanie zatem dostrzec i obiektywnie ocenić.

Wobec takiego obrotu wydarzeń w ostatnim czasie na wielkich turniejach coraz częściej stosuje się wideoweryfikację. Tyle tylko że w polsko-duńskiej imprezie system ten zacznie obowiązywać dopiero na etapie półfinałów i finału w Kopenhadze. A przecież błędy zdarzają się niemal w każdym meczu i nie można powiedzieć, że w fazie grupowej nie mają one większego znaczenia.

Wideoweryfikacja, wbrew pozorom, nie wprowadza zbędnego zamieszania. Odpowiednia organizacja daje pewność sprawnego jej przeprowadzenia w trakcie meczu. Problemem są natomiast sami zawodnicy. Większość zespołów bowiem w dalszym ciągu nie potrafi umiejętnie korzystać z tego systemu.

Startujemy z naszym profilem na Twitterze. Czas rozruszać serwis i pokazać, że 140 znaków wystarczy, by oddać sportowe emocje.

— Sport DB (@baltyckisport) September 8, 2013

W sobotę dramatyczny przebieg miało spotkanie w "polskiej" grupie. W pierwszym meczu mierzyły się ze sobą Słowacja i Turcja. Ostatecznie, w tie-breaku więcej zimnej krwi zachowali nasi południowi sąsiedzi. W tym spotkaniu, zwłaszcza w samej końcówce, Turcy wielokrotnie jednak nie mogli się pogodzić z sędziowskimi decyzjami. Szczególnie rozczarowany był po meczu szkoleniowiec tureckiej kadry - Włoch Emanuele Zanini.

O tym, jak potrzebny jest ten system, świadczą też dobitnie zachowania arbitrów w trakcie pojedynków. Coraz częściej na ich twarzach maluje się zakłopotanie. Nierzadko też opóźniają swoje decyzje, ewidentnie szukając pomocy u kolegów po fachu. Problemy mają też sędziowie liniowi. Gdyby to oni byli głównymi arbitrami, to niemal pewne jest to, że każdy pojedynek kończyłby się w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach.

Błędów sędziowie nie ustrzegli się też w meczach z udziałem biało-czerwonych. Wielkie poruszenie w szeregach naszego teamu wywołała zwłaszcza końcówka drugiego seta w starciu z Francuzami. Polacy byli wówczas na fali. Po jednej z akcji, która mogła nam dać upragniony remis, biało-czerwoni wyskoczyli w górę i zbiegli do środka parkietu cieszyć się z kolejnego punktu. Na ziemię sprowadził ich jednak sędzia, który zgoła odmiennie zinterpretował tę sytuację. Polacy niemal natychmiast w przypływie emocji doskoczyli do sędziego głównego. Wściekły był zwłaszcza Bartosz Kurek i trener Andrea Anastasi. Mimo to arbiter decyzji nie zmienił. Takie sytuacje jednak doskonale pokazują, że wideoweryfikacja jest potrzebna. Nasza drużyna przegrała co prawda na własne życzenie, jednak ten moment, mimo wszystko, był dosyć kluczowy. Po drugim secie Polacy przegrywali już bowiem 0:2.

- Takie sytuacje się zdarzają. Absolutnie do nikogo nie mamy pretensji - mówił tuż po meczu Michał Ruciak.

- Nie lubię oceniać pracy sędziów - skwitował z kolei atakujący naszej reprezentacji, Jakub Jarosz.

Żadnych usprawiedliwień nie szukał też Grzegorz Bociek, który jest w ostatnim czasie nową postacią w naszej kadrze.

- Nikt nam krzywdy nie zrobił. Sami sobie jesteśmy winni - podsumował Bociek.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki