Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mauritius i Seszele - tu można odłożyć kapelusz na dobre

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Mauritius to rajskie krajobrazy i rajskie plaże. Wakacje na tej wyspie mogą być spełnieniem marzeń. Niektórzy wybierają to miejsce na swój nowy dom
Mauritius to rajskie krajobrazy i rajskie plaże. Wakacje na tej wyspie mogą być spełnieniem marzeń. Niektórzy wybierają to miejsce na swój nowy dom fot. pixabay
Z Przemysławem Palczyńskim, Pomorzaninem i autorem przewodnika po Mauritiusie, rozmawiamy o wakacjach na tej pięknej wyspie, ale nie tylko...

Właśnie rozpoczęły się wakacje. Czyli czas laby i relaksu. Polacy po covidowej izolacji spragnieni są wrażeń. Tradycyjne kierunki wypoczynku to jeziora, morze i góry. Wielu z nas wybiera zorganizowane wycieczki na południe Europy, do Grecji, Hiszpanii, na Wyspy Kanaryjskie, Bałkany albo do Egiptu. A może warto wybrać się gdzieś dalej? Tam, gdzie komercja, szmira, zgiełk i tłumy jeszcze nie dotarły? Gdzieś, gdzie Azja przenika się z Afryką? Gdzie jest bezpieczniej niż w Europie, a do tego pogoda gwarantowana?

Wpadł mi w ręce przewodnik „Mauritius i Seszele”, którego jest pan współautorem. Pięknie wydana przez oficynę Pascal prawie trzystustronicowa książka zachwyca ilustracjami i przejrzystością treści. Proszę zdradzić naszym czytelnikom kulisy powstania tego unikalnego bedekera…

Akurat geneza przewodnika „Mauritius i Seszele” była dość banalna. Wydawnictwo Pascal poszukiwało kogoś, kto byłby w stanie napisać coś nowego o Mauritiusie i Seszelach. Nie tylko o ich egzotyce, atrakcjach turystycznych i kulinarnych, lecz także o kulturze, sztuce, historii i codziennym życiu mieszkańców. A ponieważ potencjalnych autorów takiego przedsięwzięcia, a zwłaszcza piszących po polsku, jest niewielu, więc trafili do mnie i do Olgi Skrońskiej, która od wielu lat mieszka na Seszelach.

Wydawnictwo Pascal od lat specjalizuje się w publikacjach podróżniczych i przewodnikach turystycznych. Ich unikalność polega na tym, że powstają w oparciu o treści, stworzone przez polskich podróżników. W serii Gold ukazały się między innymi bedekery o Wietnamie, Sri Lance, Tajlandii i Malediwach. A o Mauritiusie i Seszelach od dawna nie było niczego nowego. Nasz przewodnik miał być takim swoistym uaktualnieniem tematu.

Jak trafił pan z Elbląga na Mauritius? Dla niezorientowanych - wyspa ta ma zaledwie 1,2 mln mieszkańców i leży w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego, około 900 km na wschód od Madagaskaru…

Tak jak większość osób, które się tutaj znalazły, przyleciałem na Mauritius na wakacje. Wcześniej zwiedziłem ponad 40 krajów, ale ta wyspa okazała się wyjątkowa. Mark Twain, pisząc o niej, że Pan Bóg najpierw stworzył Mauritius, a dopiero potem na jej wzór raj, miał absolutną rację. I pewnie dlatego z dwóch tygodni zrobiło mi się prawie sześć lat wakacji…

Podczas pierwszego pobytu zupełnie przez przypadek poznałem Łukasza Skowrońskiego, który pracuje tu jako instruktor tenisa. Łukasz zaproponował mi współpracę w charakterze trenera. Początkowo mu odmówiłem, bo miałem pewne zobowiązania w Polsce. Ale po powrocie do kraju myśl o Mauritiusie nie dawała mi spokoju. Po dwóch miesiącach zadzwoniłem do Łukasza i zapytałem, czy propozycja jest aktualna. Powiedział, że owszem… A potem wszystko potoczyło się już błyskawicznie - umówiliśmy się na roczną współpracę, spakowałem plecak i poleciałem. Po pierwszym roku, był kolejny. Następnie przyszła pandemia i zrobiło się ciężko. Wyspa została praktycznie całkowicie odcięta od świata. Zniknęli zagraniczni turyści. Łukasz zmuszony był ograniczyć się do tuningu samochodów. Ja - zakładając, że covid nie będzie trwał wiecznie, trwałem przy swojej agencji turystycznej „Mauritius po polsku”.

Która działa do dziś, jeśli dobrze rozumiem… Jakie usługi pańska agencja oferuje turystom?

Tak, „Mauritius po polsku” działa już cztery lata. Sporą część z tego, co oferujemy, opisałem w naszym przewodniku. Ale oferta mojej agencji jest dużo bogatsza. Szczegóły można znaleźć w internecie, na stronie i na Facebooku.

Oferujemy w zasadzie wszystko, co może zainteresować polskich turystów - od standardowych wycieczek zbiorowych po indywidualne rajdy w góry, od rozrywek wodnych, po lotnicze. Bardzo popularne jest na przykład wędkarstwo oceaniczne, podczas którego można złapać upragnionego merlina. Ogromnym zainteresowaniem cieszy się też pływanie z delfinami i nurkowanie w krystalicznych wodach raf koralowych. Specjalistą od tych atrakcji jest mój wspólnik, Przemysław Pietraszkiewicz - jedyny profesjonalny, polski nurek na wyspie. Przemek wie, gdzie można spotkać nie tylko delfiny, lecz też wieloryby, tuńczyki, barakudy, mureny, płaszczki i kolorowe ławice tropikalnych ryb.

Naszym gościom proponujemy również rejsy komfortowym katamaranem - podczas którego pokazujemy zupełnie dzikie plaże, lazurowe laguny i wulkaniczne rafy. Mamy w ofercie loty helikopterem lub hydroplanem, z których można podziwiać m.in. niespotykaną nigdzie indziej iluzję optyczną „podwodnego wodospadu”, górę Le Morne i centrum wyspy, a tam tzw. „ziemię siedmiu kolorów”, plantacje herbaty Bois Cheri i wulkan Trou Aux Cerfs.

Skoro są góry, to pewnie i coś dla miłośników trekkingu się znajdzie…

Ależ oczywiście… Organizujemy sporo wycieczek trekkingowych, o bardzo zróżnicowanym stopniu trudności - a góry, proszę mi wierzyć, są tu zupełnie niesamowite. Do wyboru mamy ponad 20 wyjątkowo urokliwych szlaków. Co istotne, mało kto je zna, więc turyści z reguły tu nie zaglądają. Szczególnie magiczne są szlaki do „Tamarind Falls” i trekking na szczyt góry Le Morne. Są to wyprawy wymagające kondycji, ale widoki w pełni rekompensują poniesiony trud.

Pomagamy także w rezerwacji hoteli, przy wynajmie samochodu oraz organizujemy tranzyt z lotniska. Na życzenie urządzamy przyjęcia ślubne, wieczory kawalerskie lub panieńskie oraz wszelkie imprezy biznesowe i integracyjne. Mamy w swoim portfolio oczywiście kursy i turnieje tenisa… Bo moja współpraca z Łukaszem Skowrońskim trwa nadal, chociaż covid poważnie zdywersyfikował nasze działania. Wcześniej pracowaliśmy tylko z luksusowymi hotelami, ale pandemia wymusiła zwrot w kierunku miejscowych graczy. Teraz razem prowadzimy „Akademię Tenisa”. Łukasz jest trzykrotnym mistrzem Mauritiusa, więc na brak klientów nie narzekamy.

To rzeczywiście sporo atrakcji jak na tak niewielką wyspę… A ilu Polaków mieszka tutaj na stałe?

Niestety, nie posiadam oficjalnych danych. Zresztą bardzo trudno byłoby to chyba policzyć. Często zdarza się, że osoby, którym kończy się kontrakt w pracy, wyjeżdżają. Na ich miejsce pojawiają się inni. Myślę, że na stałe tutejsza Polonia to mniej więcej 200 osób… Jeszcze parę lat temu Polacy na Mauritiusie byli jak jedna, wielka rodzina. Niektórzy mieszkają tu po dwadzieścia lat. Są to już jednak starsze osoby i te kontakty trochę się rozluźniły. Ale generalnie Polacy nadal się ze sobą spotykają, organizują imprezy świąteczne, spędzają razem sylwestra, urodziny… Ostatnim wielkim polonijnym eventem było spotkanie z załogą „Daru Pomorza”, który w czerwcu 2019 roku zawinął na tydzień do Port Louis. Wtedy do stolicy Mauritiusa zjechali się chyba wszyscy Polacy z rodzinami. Jednak generalnie większość osób, które przyjeżdżają tu do pracy, nie wykazuje potrzeby integracji z miejscową Polonią. Może dlatego, że są tu pół roku, czasem trochę dłużej… Mamy za to na wyspie polskich misjonarzy, a w kościele w St. Julien również relikwie św. Jana Pawła II… A tak na marginesie, jeden z polskich księży całkiem dobrze gra w tenisa.

Na zakończenie wróćmy jeszcze do pańskiego przewodnika. Co, pańskim zdaniem, jest w nim tak atrakcyjnego, żeby przekonać potencjalnych czytelników do kupna, a potem może również do podróży na antypody?

„Mauritius i Seszele” jest przede wszystkim praktycznym kompendium wiedzy na temat obu tych rajskich wysp. Od genezy ich powstania, po współczesność. Czytelnik dowie się z niego, kiedy najlepiej tu przyjechać, co zobaczyć, w którym regionie wysp się zatrzymać, co kupić, czego nie wolno wywozić, gdzie zwrócić się o pomoc w razie potrzeby, jaka waluta obowiązuje na Mauritiusie, a jaka na Seszelach, jakimi językami mówią mieszkańcy… Jest to więc taka podstawowa, ale bardzo przydatna wiedza dla turystów. Dzięki niej wakacje będą na pewno pełniejsze wrażeń, bezpieczniejsze i bardziej optymalne.

Wielu Europejczyków, również Polaków, myśli o wyjeździe gdzieś na dłużej - do pracy, albo na emeryturę. Czy Mauritius jest takim miejscem, gdzie można - jak mawiają Brytyjczycy - „put away your hat for good”?

Nie znam lepszego miejsca na dłuższy pobyt. Bo ta wyspa to naprawdę oaza stabilności, różnorodności kulturowej i bezpieczeństwa. A do tego - co istotne dla ludzi starszych - Mauritius gwarantuje dobrą opiekę medyczną. Ponadto istnieją tutaj bardzo przejrzyste procedury ubiegania się o zezwolenie na pobyt i pracę. Szczególnie cenieni są pracownicy sektora informatyczno-komunikacyjnego. Liczne programy rządowe umożliwiają cudzoziemcom nabycie domu lub gruntu na wyspie oraz uzyskanie zezwolenia na pobyt stały.

Życie na Mauritiusie jest w zasadzie takie, jak w Europie - a nawet lepsze. Dobra sieć drogowa umożliwia dostęp do wszystkich głównych miast, a całą wyspę można objechać w ciągu kilku godzin. Wszystko jest tutaj w zasięgu ręki - szpitale publiczne, prywatne kliniki, szkoły, uniwersytety i oczywiście centra handlowe. Istotna jest też jakość życia. Po pracy mamy tutaj morze, pola golfowe, safari, parki… I oczywiście tropikalne plaże, i przyjemny klimat… Zresztą Mauritius nie wymaga reklamy, wystarczy obejrzeć zdjęcia i przyjechać tu na wakacje. Naprawdę, nie znam nikogo, kto by się nie zakochał w tej wyspie.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki