Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Pawlak: Chojniczanka nie będzie chłopcem do bicia

Piotr Furtak
Z Mariuszem Pawlakiem, trenerem Chojniczanki Chojnice, rozmawia Piotr Furtak.

Awans na zaplecze ekstraklasy, to chyba wymarzony początek dla trenera, który w zasadzie dopiero zaczyna pracę szkoleniowca.

- Na pewno tak. Startowałem z trzeciego poziomu polskiej piłki, podczas gdy niektórzy trenerzy zaczynają od razu od ekstraklasy. Ja wiem, że mam jeszcze czas. Naukę tego trudnego zawodu zaczynałem w Zniczu Pruszków. Dla mnie to było bogate doświadczenie. Propozycja pracy w Chojni-cach była wyzwaniem. Chojniczanka przez dwa lata próbowała awansować. Nie udało się i kibice oczekiwali od władz klubu spełnienia marzeń. Ja przychodząc do klubu chciałem przede wszystkim zrobić drużynę, tak aby kibice przychodzący na mecz czuli, że ich zespół walczy. Wygranej nigdy nie można zagwarantować, kibice muszą jednak wiedzieć, że pieniądze wydane na bilet nie były zmarnowane. Piłkarze mają zachęcać kibiców. Taka była pierwsza myśl i taka drużyna już po trzeciej-czwartej kolejce jesiennej powstała.

Ta jesień nie rozpoczęła się dla was najlepiej...

- Od dwóch porażek, w tym jednej, której doznaliśmy na własnym stadionie. To była zresztą jedyna przegrana w Chojnicach. Może i dobrze, że tak się stało, chociaż... To były dla nas bardzo ciężkie dni. Ze starego składu Chojniczanki zostało jedynie czterech zawodników. Zbudowaliśmy drużynę w dużej mierze z piłkarzy, którzy przychodzili do na rok. Wiedzieliśmy, że po tym czasie odejdą. To było jednak ryzyko, które podjęliśmy. Wiedzieliśmy, że jeśli weźmiemy piłkarzy na dwa-trzy lata, to będziemy z nimi grali o utrzymanie. My chcieliśmy grać o więcej.

Jaki miał pan pomysł na drużynę?

- Znam wielu zawodników. Z tych, którzy wcześniej się przez zespół przewinęli i nie sprawdzili, zrezygnowaliśmy, bo nie tacy piłkarze byli nam potrzebni. Grałem w piłkę jeszcze w Grudziądzu i wielu chłopaków znałem z boiska - nie tylko z umiejętności piłkarskich ale i z charakteru. Chciałem w zespole ludzi z którymi można współpracować, rozmawiać na różne tematy. Wiem z doświadczenia, że nie można się skupiać tylko i wyłącznie na piłce. Ważne jest również to aby rodzina i inne kwestie nie były przeszkodą dla sportu.

W Chojniczance nie mieliście typowego lidera. Chyba nie chciał pan gwiazd w zespole.

- Wcześniej w Chojniczance jak również w innych klubach zazwyczaj były jedna, dwie osoby, które robiły za gwiazdy. Podczas mojej pracy w Chojnicach my takiej osoby nie mieliśmy. Liderami byli wszyscy. I w szatni i na boisku wszyscy byli równi. Nie jest proste taką grupę stworzyć ale udowodniliśmy, że można to zrobić. Nie ukrywam, że idziemy dalej w tym kierunku.
Długo czekaliście na sformalizowanie kontraktu z Tomaszem Mikołajczakiem. On rozstrzelał się pod koniec sezonu w II lidze. Ma za sobą grę między innymi w Lechu Poznań. Teoretycznie lider...

Pan mówi teoretycznie - ja chciałbym, aby tak było praktycznie.

- Tomek sam musi sobie uświadomić to, że może jeszcze zagrać w ekstraklasie. Ja o tym wiem, mi tego nie musi udowadniać. Jego umiejętności gry z piłką, bez piłki, ruch... - jeśli on to wykorzysta, wszyscy możemy skorzystać - on sam, my jako klub a przede wszystkim kibice. Końcówka należała do niego, ja wierzę w to, że od początku sezonu może świetnie grać.

Po zakończeniu sezonu wspominał pan o tym, że chciałby pan, aby Chojniczanka w pierwszej lidze oparta była na zawodnikach, którzy wywalczyli awans. Tymczasem podczas ostatniego sparingu - ze Stomilem doliczyłem się ośmiu nowych ludzi.

- W zasadzie siedmiu-ośmiu nowych piłkarzy będziemy mieli w składzie na zbliżający się sezon. Nie grał Błażej Jankowski, nie grał Robert Bednarek, podstawowi zawodnicy, którzy są kontuzjowani. Ciężko było zatrzymać Marcina Garucha i Danela Ferugę ze względów osobistych. Michał Markowski wybrał Zawiszę. Chce grać w ekstraklasie. Prawdopodobnie będzie grał niżej niż w pierwszej lidze. To był jednak jego wybór. Damian Rysiewski grał bardzo dużo, skończył mu się jednak wiek młodzieżowca i ciężko byłoby mu załapać się do pierwszej jedenastki w moim zespole. Do tego sprawa Piszczka. Cracovia chciała za niego najpierw 100 tysięcy, później 30 tysięcy. Nie stać nas na płacenie takich pieniędzy. To nie tak, że ja tych zawodników nie chciałem. Splot różnych okoliczności spowodował, że nie będą grali w Chojniczance. W ich miejsce przyszli inni zawodnicy. Nie odeszło dziesięciu-jedenastu z podstawowego składu, lecz może trzech, czterech piłkarzy. Z większością, oprócz Artura Pląskowskiego, którego ciężko było wyrwać z Rakowa, podpisaliśmy dwuletnie kontrakty. Co pół roku ta grupa nam się powiększa. Na 22 zawodników w kadrze, 14 grało wiosną.

Przed sezonem nie zagraliście zbyt wielu sparingów, ale wyniki są dość obiecujące. Minimalna porażka z Lechią, wygrana z Pogonią Szczecin, ze Stomilem Olsztyn. Wydaje się, że nie jest najgorzej.

- Im bliżej sezonu, tym jest lepiej. Nasza forma idzie w górę. Chciałbym, aby nasi zawodnicy podtrzymali dyspozycję, zwłaszcza tę z ostatniej soboty. Palą się do gry. Tych sparingów było trochę za mało ale mecz z nami odwołała Olimpia Grudziądz i Miedź Legnica. Nie wszystko wyszło tak jak to sobie zaplanowałem, natomiast pozbieraliśmy się na tyle, że gry główne w 90 procentach nam wypaliły. Oczywiście zakładaliśmy, że nadal będziemy grać w pucharze, ale w Niepołomicach zagraliśmy słabszy mecz. Wyciągnęliśmy z niego wnioski i mam nadzieję, ze to nam tylko pomoże.

Z Puszczą gracie mecz ligowy na początku sierpnia. W pucharze piłkarze mogli rozpoznać przeciwnika...

- Trochę się poznaliśmy. Nie będzie niewiadomej. Oni znają nasze plusy i minusy, my ich też. Wszystko w naszych rękach. Ja tę drużynę znałem, bo grałem z nimi dwa mecze ze Zniczem Pruszków. Dla mnie to nie była niewiadoma. Wiadomo jednak, że to puchar i obojętnie z kim byśmy nie grali, standard tych spotkań jest inny niż meczów ligowych. Oczywiście chcieliśmy grać dalej w pucharze. Nie udało się. To nie koniec świata.

Macie kolosalne wsparcie w kibicach. Wiele innych drużyn mogłoby wam pozazdrościć atmosfery jaką stworzyli wasi fani chociażby podczas spotkań z Bytovią czy MKS-em Kluczbork.

- Zawsze mówiłem kibicom, że kibice nie przyjdą jeśli na boisku nie dadzą z siebie wszystkiego. Tu znaczący był terminarz gdzie trzy kolejki od końca graliśmy arcyważny mecz z walczącą o awans Bytovią. To napędziło i mam nadzieję, że będzie napędzało kibiców, którzy będą przychodzili na stadion. Może nie jest on zbyt wielki, ale jeśli jest pełen, to doping autentycznie może ponieść piłkarzy. Chojnice na pewno zasługują na pierwszą ligę. To nie jest tak, że mamy drużynę, która sobie gra - my walczymy dla nich.

Wspominał pan arcyważny mecz z Bytovią. Teraz też pod koniec sezonu zagracie arcyważny mecz - tym razem z Arką. Wiadomo jakie są relacje między kibicami.

- My nie wnikamy w to czy kibice się lubią czy też nie. Naszym zadaniem jest podnoszenie standardów jeśli chodzi o poziom gry w piłkę. Już w czwartej kolejce gramy ważny mecz z Grudziądzem. Wiadomo, ze spora grupa kibiców z Grudziądza przyjedzie. Mecze w Chojnicach na pewno będą ciekawe, bez względu na to czy będziemy grali z Arką, Olimpią czy z Bełchatowem. Dla nas każdy mecz będzie najważniejszy. Debiutujemy w tej lidze, nie chcemy być jednak chłopcami do bicia i na pewno nimi nie będziemy. Moi zawodnicy wychodzą na boisko po to, żeby wygrać mecz i mam nadzieję, że tych wygranych spotkań będzie dużo.

Na co pańskim zdaniem stać w pierwszym pierwszoligowym sezonie Chojniczankę?

- Wszyscy startują po to aby zająć pierwsze miejsce. A tak na serio - ubiegły sezon rozpoczęliśmy fatalnie. Chciałbym ten rozpocząć od zwycięstw i później martwić się które miejsce zajmiemy. Chcemy potwierdzić, że to nie był przypadek. Chojniczanka na dzisiaj nie ma renomy. Chcemy zacząć ja budować, nie na rok w pierwszej lidze ale na dłużej. Zależy nam na tym aby było głośno o Chojniczance - nie tylko w Chojnicach, ale w całej Polsce. Sądzę, że wspólnie jesteśmy w stanie to zrobić.

Mówił pan o aspiracjach zawodników i ich dążeniu do gry w ekstraklasie. A pan - jaki jest wymarzony klub, który chciałby pan poprowadzić?

- Nie myślę takimi kategoriami. Chodzę spokojnie z głową w dół. Moja praca sprawia mi bardzo dużo radości. Jeśli są wyniki - efekty pracy, to czym się martwić? Nie ciągnie mnie po ekstraklasach czy bardzo bogatych klubach. W Chojnicach mam bardzo dobre warunki do pracy. Może tylko prawdziwego, trawiastego boiska treningowego mi brakuje. Najważniejsze jest jednak to, że mam dobrą drużynę i chłopaków, którzy chcą podnosić swoje umiejętności. Marzenia oczywiście mam, ale chciałbym zachować je dla siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki