Kurs na przeczekanie
Ostatnio córka byłego prezydenta znowu wróciła na łamy prasy. W kolorowej "Gali" pojawiła się na okładce z mamą Danutą Wałęsą. Ale ten cukierkowy portret rodzinny we wnętrzu zburzyła informacja z której wynika, że Maria Wiktoria może mieć kłopoty z prawem. Spółkę córki byłego prezydenta o nazwie Cottonsushi najpierw ścigał komornik (za 83 tysiące złotych niezapłaconego czynszu), a teraz zainteresowała się nią prokuratura. Powód? Brak sprawozdań finansowych.
Co na to Maria Wiktoria?
Wzięła kurs na przeczekanie. I dla mediów stała się niedostępna. Ona, która tak lubiła wokół siebie medialny szum.
Nazwisko dostała w prezencie. Na imię, a właściwie na dwa imiona, miała zapracować sama. Długo była poza zainteresowaniem mediów, w cieniu starszej siostry Magdy i braci. Pierwszy raz w publiczny świat, który stał się furtką do świata celebryckiego, weszła jako asystentka swojego ojca, byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Przejęła tę funkcję po bracie - Jarosławie, który poszedł skutecznie w politykę. Ona sama, będąc już asystentką, od początku mówiła: - Nie jestem zainteresowana polityką. To nie dla mnie.
Jako asystentka zasłynęła głównie... niekonwencjonalnymi wypowiedziami. Na przykład w jednym z wywiadów z tamtego czasu wyznała, że ma tupet i potrafi wypychać natrętów, na przykład dziennikarzy, z biura taty. Na pytanie - jak to robi, odparła: - Jak to jak? Biorę i wypycham. Muszę to zrobić całym ciałem. Dosłownie.
Pani prezes i taniec
W tamtym czasie w wywiadzie dla "Gali" beztrosko wyznała, że czasami sama sobie zazdrości. Bo będąc tak młodą, osiągnęła pewien komfort materialny, o jakim może pomarzyć wielu jej rówieśników. Dostała mieszkanie, samochód i kartę kredytową.
Maria Wiktoria skończyła policealne studium reklamy i wizażu. Pomysł na biznes o nazwie "Cottonsushi" pojawił się w 2004 roku. Córka byłego prezydenta została prezesem tej spółki. To miało być kilka butików odzieżowych, ale skończyło się na jednym w gdańskim centrum handlowym Manhattan. I nawet ten jeden nie wypalił. "Interes więc trzeba było "zwinąć" - jak to określiła Maria Wiktoria w wywiadzie.
W 2006 roku jak z nieba spadł jej "Taniec z gwiazdami". A właściwie nie jak z nieba. Bo wiadomo było, że wcześniej czy później tam trafi, jak inne córki prezydenckie czy nawet premierówna. Ale długo nie potańczyła. Dość szybko odpadła z konkursu, zajmując zaledwie siódme miejsce. Paparazzi jednak nie odstępowali jej na krok. Stała się "maskotką" kolorowych pism i plotkarskich portali.
Ona sama zwierzała się, że "Taniec z gwiazdami" odmienił jej życie. Po zakończonych występach została w Warszawie. I zaczęła brylować na salonach i parkietach klubów i pubów. Prasa bulwarowa miała używanie, fotografując ją w różnych konfiguracjach i niezbyt przyjemnych sytuacjach. Paparazzi urządzili na nią polowanie. A to sfotografowano ją na tylnym siedzeniu samochodu jak po balandze odpoczywa, a to jak się całuje z kimś na parkiecie. Ona sama tłumaczyła, że ma prawo nacieszyć się wolnością.
Balowanie, kupowanie
Tą wolnością cieszyła się w towarzystwie swojej przyjaciółki z "Tańca z gwiazdami" - Edyty Herbuś. Wspólnie balują, wspólnie kupują - pisano. Bulwarówki nazwały je nawet złośliwie polską kopią Paris Hilton i Britney Spears. Maria Wiktoria nie kryła też, że udział w tym popularnym show miał być przepustką do kariery w show biznesie. Postarała się nawet o agentkę, która miała jej ułatwić poruszanie się w tym celebryckim światku. Było kilka sesji fotograficznych, parę pokazów mody. I tyle. Czekała więc na dalszy rozwój kariery robiąc to, co Muniek Staszczyk radził jej w programie Szymona Majewskiego: "Baw się, czadu i do oporu". Do biura Lecha Wałęsy już nie wróciła, chociaż robiono wtedy zakłady, że albo wróci do taty albo dobrze wyjdzie za mąż. Jednak już w trakcie "Tańca z gwiazdami" rozstała się ze swoim długoletnim chłopakiem Kubą. Po tej znajomości, poza wspomnieniami, został jej też, podobno, tatuaż. Ostatnio pisano o jej kolejnym partnerze Patryku, który z kolei był skazany za jazdę w stanie nietrzeźwym.
Teraz Maria Wiktoria (w niedawnym wywiadzie dla "Gali" ) opowiadała o swojej fundacji Celebrity Nation, której twarzą została jej przyjaciółka Edyta Herbuś. Celem tej organizacji pozarządowej ma być wspomaganie innych organizacji pozarządowych, które mają problem z medialnym przebiciem się.
- Ja chcę dać coś w zamian za to co dostałam od świata. Chcę wykorzystać swojej znane nazwisko, żeby pomagać ludziom i rozwijać społeczeństwo obywatelskie - mówiła Maria Wiktoria w programie "Dzień dobry" TVN.
Czy ten kolejny jej pomysł wypali? Czy też trzeba go będzie "zwinąć"? Na razie strona internetowa fundacji nie zachęca. Niewiele się na niej dzieje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?