Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Janusz, rozgrywający Zaksy Kędzierzyn-Koźle: Spędziłem tu trzy niesamowite lata. Czuję, że Gdańsk stał się moim drugim domem

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Marcin Janusz (nr 5) to rozgrywający Zaksy Kędzierzyn-Koźle i reprezentacji Polski
Marcin Janusz (nr 5) to rozgrywający Zaksy Kędzierzyn-Koźle i reprezentacji Polski Wiktor Gumiński
28-letni Marcin Janusz to rozgrywający, który w latach 2018–2021 reprezentował Trefla Gdańsk. Później przeniósł się jednak do Zaksy Kędzierzyn-Koźle, gdzie rozwinął się sportowo jeszcze bardziej. Przy okazji meczu w Ergo Arenie opowiedział nam m.in. o tym, co czuje, kiedy wraca w znane sobie miejsca.

To jedna z takich wyjątkowych chwil, kiedy Zaksa Kędzierzyn-Koźle wyjeżdża pokonana z Ergo Areny. Co zaważyło na tym, że przegraliście z Treflem Gdańsk?
W tabeli jesteśmy wyżej i przed meczem też byliśmy faworytem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdżając tutaj musimy być gotowi na to, co właśnie w tym meczu było, czyli bardzo trudną zagrywkę i przede wszystkim bardzo dobre przyjęcie. To główne cechy zespołu z Gdańska. Czy byliśmy gotowi na to? Momentami tak, ale gdzieś w tych ważnych chwilach piłki nam uciekały i niestety skończyło się porażką. Będziemy próbowali to szybko wymazać z głowy, bo niedługo czeka nas mecz pucharowy z Treflem (1 lutego o godz. 17.30 w Kędzierzynie-Koźlu w ćwierćfinale PP - przyp.). Wierzę, że dalej jesteśmy lepszym zespołem i uda nam się go wygrać.

Bartosz Bednorz przeżył chyba takie mocne zderzenie z PlusLigą po powrocie do kraju?
Bartek na pewno będzie miał jeszcze różne chwile. Tak, jak my wszyscy. Ta liga jest bardzo wymagająca. Myślę, że dzisiaj zadebiutował w jednym z najtrudniejszych meczów, w jakich mógł. Gdańsk, szczególnie grając u siebie, cechuje się świetną zagrywką. Powolutku. Oczywiście, każda porażka gdzieś boli. Gramy po to, aby wygrać. Te najważniejsze momenty w sezonie dopiero jednak przyjdą. Mam nadzieję, że na nie będziemy gotowi.

Słyszałem, że kibice Trefla po meczu pytali, kiedy wraca pan do Gdańska. To jak to będzie?
(śmiech) Na razie jestem związany kontraktem z Zaksą. A w sporcie chyba nie ma co planować kilka lat do przodu. Sam widzę po sobie, że wszystko bardzo szybko się zmienia. Bardzo dobrze Gdańsk wspominam i oczywiście nic nie wykluczam. Dużo rzeczy musiałoby się wydarzyć, abym zagrał tutaj. Sam czuję, że kiedy tutaj przyjeżdżam, to jest coś wyjątkowego. Spędziłem tutaj trzy lata. To były trzy niesamowite lata. Czuję, że Gdańsk stał się takim moim drugim domem. Zawsze, jak przyjeżdżam, to jest ogromny sentyment. Wszystko jest otwarte.

To rzeczywiście jest tak, że Trefl jest świetnym miejscem do sportowego skoku? Pan teraz gra już w drużynie mistrzów Polski, na arenie międzynarodowej, a przede wszystkim w reprezentacji Polski na świetnym poziomie.
Nie powiedziałbym, że teraz reprezentuję zupełnie inny poziom. To pułap najwyższy z możliwych w siatkówce. Oczywiście, pod względem finansów Treflowi brakuje do tych najmocniejszych klubów. Organizacja i sposób dbania o zawodników wspominam tutaj jednak bardzo dobrze. Tu jest wszystko, czy dla młodych, czy tych trochę starszych zawodników, jak Mariusz Wlazły, który też rozegrał tutaj kilka świetnych meczów. Zgodzę się, że młodzi zawodnicy się tutaj rozwijają. Sam to wiem po sobie. Widać, że Mikołaj Sawicki, czy Karol Urbanowicz z roku na rok robią coraz większe postępy. Duża w tym zasługa klubu z Gdańska.

Zaksa Kędzierzyn-Koźle to drużyna budowana na wiele frontów. Zauważalne jest jednak, że w dwóch poprzednich sezonach laliście w PlusLidze wszystkich. W tych rozgrywkach nie idzie to już tak łatwo. Dlaczego?
Nie oczekiwałbym, że co roku fazę zasadniczą będziemy kończyć z dwoma porażkami, będąc zdecydowanym liderem. Tak się nie da. Pozostałe zespoły też są budowane na bazie zawodników klasy światowej. Nie ma więc co się spodziewać, że co roku będzie to tak wyglądało. Mamy różne problemy personalne. Nie chodzi przecież o to, że mamy ławkę słabą, bo tak nie jest. Wielu zawodników, którzy teoretycznie mieli być rezerwowymi, pokazuje, że można na nich liczyć. Nawet w ciężkich meczach na szczycie potrafią wejść i pokazać dobry poziom. Często wypadają nam pojedynczy zawodnicy, więc takich treningów w pełnym składzie mieliśmy do tej pory kilka. Teraz doszedł jeszcze Bartosz Bednorz, czyli nowy element układanki, który będziemy musieli jakoś wprowadzić. Myślę, że w większości meczów dobrze sobie radzimy z tą improwizacją i licznymi zmianami. Najważniejsze teraz są mecze pucharowe, w tym ten z Gdańskiem, który zdecyduje o awansie do półfinału, a później play-offy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki