Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Makuszewski z Lechii Gdańsk: Za ten mecz Oualembo muszę postawić duże piwo [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Przemyslaw Swiderski
Maciej Makuszewski zaliczył pierwsze trafienie w barwach Lechii Gdańsk i opowiada nam o tym, w jaki sposób nowy trener go do tego natchnął.

Ostatnio zagraliście lepiej, wygraliście z Piastem Gliwice, strzelając trzy gole. Podziałało przyjście nowego trenera?

- W jakiś sposób chyba tak. Trener chciał grać ofensywnie i to było widać na boisku. Mecz chyba podobał się kibicom.

Mieliście dopiero dwa treningi z Ricardo Monizem. Można już zauważyć jakieś różnice w prowadzeniu zajęć?

- Przede wszystkim rzuca się w oczy ofensywny styl gry. Trener chce, żebyśmy grali wysoko i atakowali. On tu przyszedł, żebyśmy strzelali gole, a nasze mecze to były widowiska, które będzie chciało oglądać coraz więcej kibiców. I żeby fani przychodzili z uśmiechem i wychodzili zadowoleni, że zobaczyli kawał ofensywnej piłki nożnej. Teraz jest cały tydzień pracy z nowym trenerem i zobaczymy, jak będą wyglądały nasze zajęcia.

A jak przebiegło pożegnanie z Michałem Probierzem?

- To była trudna sytuacja dla drużyny, bo byliśmy zżyci z trenerem Probierzem. Nigdy nie jest łatwo pożegnać kogoś, kto zostawił dużo zdrowia i pracy. On walczył za nas, a my za niego. Niestety, to się nie ułożyło. Nie my decydowaliśmy, czy trener Probierz będzie nadal pracował, bo gdyby to zależało od nas, to oczywiście wszyscy chcieli, żeby został z nami. Są jednak ludzie, którzy wydają na klub pieniądze i to oni zdecydowali, że drużynie potrzebny jest impuls. Nie mnie to oceniać. Ja staram się na boisku wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię.

Lechia strzeliła trzy piękne gole Piastowi. Który najbardziej Ci się podobał?

- Zdecydowanie ten Piotrka Grzelczaka. Prawą nogą zawinął "rogala". Już wcześniej dyskutowaliśmy na ten temat i podjęliśmy decyzję, że chyba ten "Grzela" był najładniejszy.

Drugi gol Macieja Makuszewskiego też mógł się podobać?

- Przede wszystkim cieszę się, że udało mi się strzelić pierwszego gola dla Lechii. Już w pierwszej połowie miałem supersytuację, ale zabrakło mi trochę spokoju. I właśnie w przerwie meczu trener powiedział mi: Maciek, więcej spokoju, a będzie dobrze. W drugiej połowie miałem ten spokój i strzeliłem gola. Trzeba z tego wyciągać wnioski, jednak ta zimna krew jest najważniejsza i wierzę, że w kolejnych meczach mi jej nie zabraknie.

Po strzeleniu gola palcem wskazywałeś właśnie trenera?

- Tak. To był gest do naszej rozmowy w przerwie meczu. Trener mówił, żebym się uśmiechnął, a zaraz będę miał następną sytuację bramkową. Tylko spokój. I z tego wpadła piękna bramka. Nie wiem, czy to trener coś tu zaczarował. (śmiech) Cieszę się z tego zwycięstwa.

W spotkaniu z Piastem zaliczyłeś jeszcze asystę.

- Tak, ale tutaj świetnie podał mi Rafał Janicki, od którego dostałem piłkę. Ja ją tylko zagrałem wzdłuż boiska, a Stojan Vranjes wpakował piłkę do pustej bramki. Strzeliliśmy dwa gole grając w "10" i pokazał się fajny charakter drużyny. Bardzo duże słowa uznania dla kibiców, którzy nas dopingowali, kiedy tego potrzebowaliśmy grając w osłabieniu. Duży szacunek i mam nadzieję, że zawsze tak będzie. My też postaramy się dawać z siebie jak najwięcej w kolejnych spotkaniach, żeby i oni byli z nas zadowoleni.

Christopher Oualembo nie jest na Ciebie zły za to, że ile razy biegł pod bramkę rywala, nie miał kontaktu z piłką?

- Może jest wkurzony, ale ja mam dla niego wielki szacunek. Bo jak szedł do przodu, to robił mi miejsce i wtedy obrońcy przeciwnika nie wiedzieli, czy ja jemu zagram, czy zejdę z piłką do środka, a to dla mnie duży komfort. Będę musiał postawić mu duże piwo.

Trener przekonał was do tego, że każdy z pozostałych meczów rundy zasadniczej to będzie taki mały finał?

- Rozmawialiśmy o tym i trener powiedział, że każde spotkanie mamy traktować jak ostatnie, zostawić zdrowie na boisku i pokazać nasze umiejętności, a dopiero potem będziemy patrzeć w przyszłość i zobaczymy, o co będziemy grali. Dobrze, żeby troszkę wyniki ułożyły się pod nas, a my będziemy robić wszystko, żeby zdobywać punkty. A jak już znajdziemy się na dobrym dla nas miejscu, to postaramy się, żeby wszystko zależało od nas, już bez oglądania się na mecze innych zespołów.

Niemal całą drugą połowę graliście w liczebnym osłabieniu. Kiedy drużyna traci zawodnika, to dzięki temu jest jeszcze bardziej zmobilizowana?

- Zdecydowanie tak. Nie czułem się fizycznie super, bo graliśmy w ciągu tygodnia trzy spotkania. Widać było, że w pierwszej połowie to piłkarze Piasta żwawiej poruszali się po boisku. Po czerwonej kartce pojawiła się dodatkowa adrenalina, ząb w drużynie. I chcieliśmy pokazać, że nie damy się skrzywdzić na swoim boisku. Nie miałem przekonania, czy czerwona kartka była słuszna, ale sędzia Musiał od razu powiedział, że Zaur trzy metry jechał po boisku agresywnym atakiem i za to muszą dawać czerwone kartki. Walczyliśmy w dziesiątkę, wszyscy harowali, ale opłaciło się, bo wygraliśmy. Kibice są pewnie też zadowoleni, na pewno bardzo nam pomogli swoim wsparciem, żebyśmy wygryźli to zwycięstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki