Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotos Trefl Gdańsk w wielkim finale PlusLigi! Mistrzowie Polski na kolanach!

ŁŻ
Ależ to był mecz! Siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk, po fantastycznej, pięciosetowej batalii, pokonali po raz trzeci w półfinale mistrzostw Polski Skrę Bełchatów. Podopieczni trenera Andrei Anastasiego awansowali zatem do finału PlusLigi, w którym o złoto zagrają z Asseco Resovią Rzeszów.

Przed sobotnim hitem wiele mówiło się o tym, że gdańszczanie jeszcze nigdy w historii, mimo dwóch zwycięstw nad bełchatowianami w tym sezonie, nie pokonali mistrzów Polski w Ergo Arenie. Gdańszczanie byli zatem bardzo zdeterminowani, by passa ta zakończyła się w Wielką Sobotę.

Może właśnie teraz nadszedł czas, by wygrać w naszej hali przed naszymi świetnymi fanami! Nasze myśli muszą być skupione tylko na tym meczu. Naprawdę bardzo chcemy uszczęśliwić kibiców Lotosu Trefla - zapewniał nas przed meczem Marco Falaschi, rozgrywający Lotosu Trefla.

Gdańszczanie uszczęśliwili swoich fanów chyba w najlepszy możliwy sposób, pokonując rywala po kapitalnym widowisku, który zakończył się po dramatycznym tie-breaku.

Już pierwszy set tego spotkania pokazał, jak ważna jest ranga tego pojedynku. Obie drużyny walczyły o każdą piłkę, nawet wtedy, kiedy... leciała ona daleko w trybuny. Poziom tej partii mógł podobać się kibicom zgromadzonym w Ergo Arenie, ale wynik już niekoniecznie. Podopieczni trenera Andrei Anastasiego polegli bowiem po twardej walce na przewagi, choć nie ustępowali rywalowi znacząco właściwie w żadnym elemencie siatkarskiego rzemiosła.

Druga odsłona przebiegała początkowo pod dyktando gdańskich siatkarzy, ale bełchatowianie ani na moment nie zamierzali odpuszczać i w drugiej części seta dopadli naszą drużynę. Po raz kolejny w Ergo Arenie doszło zatem do wojny nerwów i gry na przewagi. Tym razem zwycięsko wyszli z niej już jednak gospodarze, choć nie było łatwo. W ostatniej akcji meczu trener Andrei Anastasi słusznie poprosił o wideoweryfikację. Sebastian Schwarz nie dotknął bowiem piłki przy ataku rywala. Szkoleniowiec bełchatowian, Miguel Falasca zażądał jeszcze kontrchallengu, ale ten nie wykazał już błędu Lotosu Trefla. Tym samym kibice w Ergo Arenie wybuchnęli z radości.

Gospodarzy zwycięstwo w drugiej partii wyraźnie podbudowało. Niesieni dopingiem publiczności gdańszczanie zaczęli w trzecim secie dystansować rywala. W pewnym momencie mieli nawet pięć punktów przewagi, ale niestety szybko ją roztrwonili i... ponownie doszło do nerwowej końcówki. W niej nasza drużyna spisała się jednak kapitalnie w ataku i zagrywce i dzielił ją już tylko jeden set o wielkiego finału!

Bełchatowianie to jednak mistrzowie Polski i zwyczajnie tak nie mogło się to zakończyć. Choć drużyna Anastasiego nie spuszczała z tonu, to jednak goście w czwartej partii, a właściwie w samej końcówce, po świetnej serii zagrywek Włodarczyka, wyrwali zwycięstwo gdańskiemu teamowi.

Największe emocje dostarczył jednak tie-break. Gdańszczanie prowadzili z rywalem już kilkoma punktami, ale w samej końcówce, przy piłce meczowej dla Lotosu Trefla, kapitalną serią zagrywek popisał się Conte. Gdańszczanie zdołali jednak wyrwać jeden punkt rywalowi i w ich szeregach zapanowała szalona radość.

Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:2 (24:26, 27:25, 25:22, 21:25, 15:13)

Lotos Trefl: Falaschi, Grzyb, Gawryszewski, Schwarz, Mika, Troy, Gacek (libero) oraz Czunkiewicz, Schulz, Stępień

PGE Skra: Uriarte, Wrona, Lisinac, Conte, Marechal, Wlazły, Tille (libero) oraz Włodarczyk, Kłos, Winiarski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki