Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotos przed szansą na pierwsze zwycięstwo

Patryk Kurkowski
Po inauguracyjnym meczu z UMMC Lotos Gdynia jedzie do węgierskiego Seat Unisze
Po inauguracyjnym meczu z UMMC Lotos Gdynia jedzie do węgierskiego Seat Unisze Tomasz Bołt
Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Chociaż UMMC Jekaterynburg zawitał nad Bałtyk naszpikowany gwiazdami, a gdyńskiej drużynie nie dawano żadnych szans na równorzędną walkę, to mecz wcale nie był taki jednostronny. W drugiej połowie Lotos zagrał znakomicie, walczył dzielnie, ale strat nie odrobił. Poległ 57:68.

Skazywane na pożarcie podopieczne Javiera Forta Puente wypadły solidnie na inaugurację, mimo że stanęły naprzeciwko jednej z najlepszych drużyn w Europie.

Co więcej, w pewnym momencie pojawiła się nawet szansa na sprawienie sensacji. Ale wówczas o czas poprosił Algirdas Paulauskas, który zdołał zmotywować swoje zawodniczki.

- Obawialiśmy się meczu w Gdyni. W tym sezonie Lotos ma interesujący skład i nie byliśmy pewni zwycięstwa - powiedział już po spotkaniu litewski szkoleniowiec, który kilkanaście lat temu prowadził męski klub z Zielonej Góry.

Żółto-niebieskie nastraszyły rosyjskiego hegemona. Jak tego dokonały? Gdynianki zagrały na wysokim poziomie w obronie (po przerwie straciły zaledwie 25 punktów!), wskutek czego wybiły z rytmu UMMC. To z kolei ułatwiło im zadanie w ofensywie.

- Wszystkie jesteśmy zadowolone z meczu z UMMC, zwłaszcza z drugiej połowy. Drużyna z Jekaterynburga wprawdzie wyszła zwycięsko z tamtego spotkania, ale po przerwie gra im się nie układała. Można nawet powiedzieć, że byłyśmy blisko niespodzianki. Brakowało z naszej strony jednego celnego rzutu z dystansu. Ostatecznie poniosłyśmy porażkę, bo poległyśmy po bardzo dobrej grze, co świadczy o tym, że mamy spore możliwości - powiedziała Justyna Żurowska.

Po trudnym początku teraz Lotos czeka znacznie łatwiejszy sprawdzian, bo klub z Trójmiasta zmierzy się - w czwartek o godz. 18 - na wyjeździe z debiutującym w tych rozgrywkach Seat Unisze Györ. Węgierski zespół przez ostatnie 4 sezony występował w mniej prestiżowym Pucharze Europy. Pierwszy mecz w Eurolidze podopieczne Akosa Fuzy'ego przegrały z obrońcą tytułu Ros Casares Walencja 63:80. Rozmiary zwycięstwa byłyby wyższe, ale hiszpański zespół w ostatniej kwarcie odpuścił.

Warto też dodać, że węgierska drużyna tego lata została gruntownie przebudowana. Żadna zawodniczka z pierwszej piątki z poprzednich rozgrywek nie przedłużyła umowy.

- Na tę chwilę wciąż jesteśmy drużyną, która się rozwija. Nie jesteśmy doskonałe, mamy nad czym pracować. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu. Natomiast przechodząc do przeciwniczek, to ciężko mi coś powiedzieć, bo niewiele o nich wiem. Dopiero na ostatnich treningach przed spotkaniem będziemy przygotowywać się pod kątem tego rywala, którego z pewnością oglądał już trener. Wszystko w tym meczu będzie zależało od tego, czy nasz styl będzie odpowiadał węgierskiej ekipie. Ale jak mówiłam niedawno, myślę, że mimo wszystko będziemy niewygodne dla każdego zespołu - zapewnia Żurowska.

To pierwsza realna szansa na triumf żółto-niebieskich. Pytanie tylko, czy na wyjeździe zaprezentują się równie dobrze jak we własnej hali.

- Jeśli chcemy osiągnąć nasz cel, który jest jednocześnie naszym wewnętrznym marzeniem, to musimy szukać punktów. Mimo wszystko czeka nas trudne spotkanie, bo gramy na obcym, trudnym terenie. Jeżeli jednak narzucimy swój styl gry, będziemy dobrze bronić, dostosujemy się do wskazówek trenera, to możemy sięgnąć po zwycięstwo - dodała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki