Kontuzje
- Wszystkie nasze kontuzjowane zawodniczki w końcu wróciły już do zdrowia i trenują z drużyną - mówił w połowie marca, zanim rozpoczęła się runda play-off, trener Georgios Dikaioulakos.
To był dobry prognostyk przed decydującą fazą sezonu, lecz cały wysiłek poszedł na marne. A to dlatego, że z każdym kolejnym meczem zawężała się kadra żółto-niebieskich. I to o ważne zawodniczki. Ze ścięgnem Achillesa nie wygrała - już od dłuższego czasu - Daria Mieloszyńska, która wróciła właściwie na moment, żeby potem wrócić do leczenia urazu. Kontuzje dopadły też Magdalenę Kaczmarską (złamanie jednej z kości śródstopia) i Martę Jujkę (operacja kolana).
Lotos ucierpiał nie tylko ze względu na absencję aż trzech koszykarek, ale piętno odcisnął też przepis o dwóch Polkach na parkiecie przez całe spotkanie. Wszak trener Dikaioulakos miał do dyspozycji tylko trzy rodzime zawodniczki, których ciężar meczów nie przygniótł. O dłuższym odpoczynku mogła zapomnieć Paulina Krawczyk, która w Krakowie grała odpowiednio 38 i 39 minut.
Mimo wielu przeciwności w stolicy Małopolski gdynianki dzielnie walczyły, dwukrotnie były o krok od zwycięstwa, ale brakowało sił w końcówkach czwartej kwarty, kiedy to zwiększały nacisk koszykarki spod znaku Białej Gwiazdy.
Żółto-niebieski okręt nie był bez szans, ale do domu wrócił w jeszcze słabszym zestawieniu, bo Naketia Swanier naderwała więzadła poboczne.
- Kiedy my będziemy grać trzeci mecz z Wisłą, Amerykanka będzie w drodze do domu - mówił w rozmowie z PAP prezes Mieczysław Krawczyk.
Zdziesiątkowana drużyna greckiego szkoleniowca w - jak się później okazało - ostatnim akcencie półfinału FGE nie miała nic do powiedzenia. Poległa wyraźnie. Machina Jose Ignacio Hernandeza nastawiona na mistrzowski tytuł działała bowiem bez zarzutów, a co więcej uniknęła kontuzji.
Dziura pod koszem
Porażkę można zrzucić też na karb słabej gry pod tablicami. Mimo że nie od dziś wiadomo, iż mistrzynie Polski mają w strefie podkoszowej sporą lukę, dopiero na tym etapie odegrała ona kluczową rolę. Osamotniona Milka Bjelica nie była w stanie wiele zdziałać w konfrontacjach z Białą Gwiazdą, która przecież - prócz "Pomarańczowych" - dysponuje najlepszą defensywą w lidze. A przecież w fazie play-off, jak przyznały same zawodniczki klubu z Krakowa, Wisła grała jeszcze agresywniej.
We wszystkich potyczkach najlepsza ekipa sezonu zasadniczego miała wręcz druzgocącą przewagę w walce podkoszowej. Zresztą potwierdzają to statystyki. Wysokie krakowianki zdobyły w trzech meczach łącznie aż 136 punktów, a gdynianki... zaledwie 41!
Nie do zatrzymania była Ewelina Kobryn. Reprezentantka Polski dobitnie potwierdziła ponadprzeciętne umiejętności, wszak w półfinale notowała średnio aż 18,7 punktu i 5,3 zbiórki.
CCC czy AZS?
Wspaniała seria została przerwana. Koszykarki Lotosu po raz pierwszy od 1997 roku nie zagrają w finale, na pocieszenie pozostała walka w małym finale, którego stawką jest brązowy medal. Gdynianki nie znają jeszcze rywalek, bo w drugiej parze CCC Polkowice - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. po czterech potyczkach jest remis 2-2. Dopiero we wtorek okaże się, z kim żółto-niebieskim przyjdzie rywalizować o trzecią lokatę, a kto zagra o tytuł z Wisłą Kraków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?