To zresztą było widać w ustawieniu zespołu przez trenera Piotra Nowaka, który zdecydował się na wariant ultraofensywny, choć na pewno ryzykowny, tylko z trzema graczami stricte defensywnymi. To był sygnał, że drużyna zagra w stolicy futbol otwarty.
- Piłka nożna jest grą, w której strzela się bramki. Chcieliśmy wygrać. Jesteśmy przygotowani do takiej gry, a zawodnicy mogą być z siebie dumni, bo pokazali, że chcą wygrać. Może zagrywka była pokerowa, ale zdała egzamin - przyznał szkoleniowiec biało-zielonych.
Kto ma bronić?
Problemy z pewnością siebie mogą mieć za to bramkarze. Żaden nie wie, na kogo padnie przed kolejnym meczem. To była dopiero ósma kolejka ligowa w tym roku, a trener Nowak zrobił już czwartą roszadę na tej pozycji. Tym razem między słupkami ponownie pojawił się Vanja Milinković-Savić, choć w poprzednim spotkaniu bronił Marko Marić i nie zrobił błędów.
- Vanja był z zespołem narodowym i zagrał trzy mecze. Na treningu był widać, że ma większe ogranie. Marko bronił w ostatnim meczu, ale przerwa dała mu się we znaki. Uznaliśmy, że to będzie najtrafniejsze rozwiązanie i Vanja bronił bardzo dobrze - powiedział po meczu Nowak.
Ciekawiej niż w Gran Derbi
To był mecz toczony w szaleńczym tempie. Biało-zieloni znowu pokazali bardzo dobre przygotowanie fizyczne, co w polskiej ekstraklasie odgrywa ogromną rolę. Lechiści w swoim stylu wymieniali bardzo dużo podań, a jednocześnie bardzo dobrze wychodzili spod pressingu Legii. A sami błyskawicznie doskakiwali do rywali, aby nie dać im swobodnie rozgrywać piłki. Już pierwsza akcja mogła zakończyć się idealnie dla gości, ale sędzia Daniel Stefański nie odgwizdał rzutu karnego za zagranie piłki ręką przez Ariela Borysiuka. Chwilę później Arkadiusz Malarz obronił strzał Sebastiana Mili. Bardzo dużo dał drużynie powrót po kontuzji Milosa Krasicia, którego tak brakowało w meczu z Termaliką. Ten doświadczony piłkarz był kluczowym graczem w środkowej formacji biało-zielonych.
Z czasem coraz groźniej atakowała Legia. Najpierw Stojan Vranjes nie wykorzystał dobrej okazji, kiedy w defensywie biało-zielonych zrobiła się luka, ale już pozostawiony bez opieki Ondrej Duda strzelił gola po dośrodkowaniu Artura Jędrzejczyka. Gospodarze chcieli pójść za ciosem. Wracający Mila przerwał kontrę Aleksandra Legii, Aleksandar Prijović strzelił w słupek, a potem dwukrotnie bardzo dobrze interweniował Milinković-Savić. W czasie tego spotkania w telewizji można było oglądać Grand Derbi Barcelona - Real Madryt, ale to w Warszawie było więcej emocji.
Gol i czerwony Borysiuk
Druga połowa zaczęła się idealnie dla Lechii. Po podaniu Maka sytuację z Malarzem przegrał wprowadzi Sławomir Peszko, ale Grzegorz Kuświk głową trafił do siatki i zdobył dziewiątego gola w sezonie. A to nie koniec emocji. Strzelał Nemanja Nikolić, a piłkę z linii wybił Peszko, w słupek dobijał Guilherme, a Lechia wyprowadziła kontrę, po której Borysiuk sfaulował Maka i dostał czerwoną kartkę. Oba zespoły miały po jednej szansie na rozstrzygnięcie meczu. Mak strzelił głową w poprzeczkę, a Prijović w doliczonym czasie w słupek. Lechia po tym remisie pozostałą w grze o grupę mistrzowską.
- Z przebiegu meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo, bo byliśmy zespołem lepszym od Legii - powiedział Mak.
Po tak dobrej, odważnej i otwartej grze przeciwko Legii przypominają się słowa Jakuba Wawrzyniaka, że brak Lechii w grupie mistrzowskiej to byłaby strata dla ekstraklasy.
- Kuba lubi czasami powiedzieć jakieś mądre słowa. Bardzo go lubię i miło wspominam. Oczywiście życzę mu tej grupy mistrzowskiej. To jednak prawda, że nikt nie zagrał w Warszawie tak ofensywnie, jak Lechia - powiedział Jakub Rzeźniczak, obrońca Legii.
Follow https://twitter.com/baltyckisportDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?