Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda, która nie odcina kuponów

Marcin Mindykowski
We wtorek w Centrum Stocznia Gdańska wystąpi grupa Marillion. Choć ten neoprogresywny, rockowy zespół w Polsce cieszy się niezmienną popularnością, warto przypomnieć, że brytyjscy muzycy grają dziś zupełnie inaczej niż na początku swojej kariery. Lepiej zatem nie nastawiać się na muzyczną podróż w przeszłość - można się bowiem rozczarować.

Wielu słuchaczom Marillion wciąż kojarzy się z przełomem lat 70. i 80., kiedy to grupa występowała z Fishem. Zespół zadebiutował w trudnych dla rocka progresywnego czasach - punkowa rewolta właśnie zmiotła rockowych intelektualistów z piedestału. W radiu przestano puszczać rozbudowane, złożone instrumentalnie i bogato zaaranżowane suity. Zaczęły królować młodzieńczy brud i garażowa prostota.

Mimo niesprzyjających czasów, muzycy Marillion postanowili grać muzykę, którą czuli najlepiej - właśnie rock symfoniczny. Ich sukces był połowiczny: zespół szybko zrobił karierę, ale umiłowanie do teatralnych występów i rozpaczliwy śpiew frontmana sprawiły, że długo ciągnęła się za nim opinia odtwórczych kopistów Genesis.

W 1988 roku Fish wybrał solową karierę i odszedł z zespołu. Na jego następcę wybrano Steve'a Hogartha. Muzycy Marillion długo szukali nowej drogi - to próbując przerobić swoją twórczość na bardziej przebojową modłę, to zapuszczając się w mroczne, bliższe czasów współpracy z Fishem rejony, to wreszcie nieudanie eksperymentując z elektroniką. Na dobre na nogi stanęli w 2004 roku za sprawą świetnego albumu "Marbles", na którym znaleźli najwłaściwsze proporcje między sennym klimatem, popową melodyką i elementami rocka progresywnego.

Nowy Marillion postawił przede wszystkim na aurę, jaką roztaczali swoją muzyką. Krytycy szybko to podchwycili, coraz częściej używając w recenzjach określeń typu "marillionowy klimat" czy "marillionowa magia". Nowe kompozycje są nastrojowe i melancholijne. O ich charakterze decyduje przede wszystkim subtelna, melodyjna gra gitarzysty Steve'a Rothery'ego, budujące tło partie klawiszowe Marka Kelly'ego i łagodny śpiew Steve'a Hogartha.

Muzyka nowego Marillion z pewnością może więc służyć zakochanym parom jako ścieżka dźwiękowa podczas romantycznych, jesiennych wieczorów. Pozostałościami starego stylu jest zaś przestrzenność kompozycji, niepozbawionych dłuższych instrumentalnych ozdobników.
Nowych fanów bez wątpienia pomaga też Marillion pozyskać ich doskonałe wyczucie rynku i otwartość na techniczne nowinki. Dość powiedzieć, że ich ostatnią płytę, wydaną w październiku 2008 roku "Happiness is the Road", można była za darmo ściągnąć w internecie.

Marillion przyjedzie do nas właśnie w ramach promocji ostatniego, dwupłytowego wydawnictwa, które - choć nie dorównuje może poziomem "Marbles" - zbiera dobre recenzje i kontynuuje kierunek obrany na sławnej poprzedniczce. Album opowiada o poszukiwaniu szczęścia. I to przede wszystkim obszernych fragmentów "Happiness is the Road" należy spodziewać się na koncercie Marillion. Muzycy sięgną też na pewno do najbardziej klasycznych kompozycji z wcześniejszych lat, ale tylko tych nagranych z Hogarthem.

Ci więc, którzy pamiętają zespół głównie z audycji Tomasza Beksińskiego, który w latach 80. rozbierał na części wieloznaczne teksty Fisha, będą zawiedzeni. Bo Marillion to legenda, która nie ogląda się za siebie i nie odcina kuponów od dawnej sławy, ale wciąż poszukuje i zaskakuje. Choć pewnie nie wszystkich na plus.

Centrum Stocznia Gdańska, ul. Doki 1 (wejście od ulicy Wałowej) 11 lutego godz. 20.00. Bilety w cenie 110 zł i 120 zł (w dniu koncertu). Informacje www.stoczniagdanska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki