Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia nie chce Małka

Paweł Stankiewicz
Lechia przegrała we Wrocławiu ze Śląskiem i ma prawo czuć się rozżalona po tym meczu. Biało-zieloni byli w piątkowy wieczór, na nowym stadionie we Wrocławiu, zespołem lepszym od lidera, a jednak zeszli z boiska pokonani. Gdańszczanie znowu mieli problemy ze stwarzaniem sytuacji strzeleckich, a kiedy już je wypracowali, to znowu szwankowała skuteczność.

W Lechii odczuwają wielki żal do sędziego Roberta Małka z Zabrza. Zresztą nie po raz pierwszy. W poprzednim sezonie ten arbiter prowadził mecz w Gdańsku, w którym biało-zieloni grali z Koroną. Goście z Kielc wygrali 1:0, ale przy dużym udziale arbitra. Wtedy Małek uznał gola dla Korony, choć został zdobyty po akcji, w której zawodnik podający był na pozycji spalonej, a potem nie podyktował rzutu karnego dla Lechii po faulu na Abdou Razacku Traore. Teraz Małek znowu uwziął się na Lechię. W 51 minucie padł gol dla Śląska. Z rzutu rożnego dośrodkował Sebastian Mila, a próbujący interweniować Wojciech Pawłowski zderzył się z atakującym piłkę Markiem Wasilukiem. Bramkarz Lechii padł na murawę, a Johan Voskamp skierował piłkę do siatki. Czy był faul? To na pewno kontrowersyjna sytuacja. Sędzia Małek uznał, że faulu nie było, a celem Wasiluka była piłka, a nie Pawłowski. Gdyby podjął inną decyzję, to też na pewno byłby krzyk. Fakt jest taki, że kolejna decyzja arbitra z Zabrza jest na niekorzyść Lechii. Nie po raz pierwszy i jak się później okazało - nie po raz ostatni. W 87 minucie miała miejsce sytuacja mniej kontrowersyjna. Łukasz Gikiewicz spowodował upadek w polu karnym Piotra Wiśniewskiego. Biało-zielonym należała się jedenastka, ale sędzia kazał grać dalej. Arbiter nie pokazał też żółtej kartki Wiśniewskiemu, choć powinien, jeśli uznał, że piłkarz symulował.

Zresztą dziwne są te wszystkie opinie wychwalające Małka jako czołowego polskiego arbitra. Popełnia on sporo błędów i jest co najwyżej przeciętny.

Nic dziwnego, że w gdańskim klubie czują żal po tym meczu.

- Chciałbym, aby decyzje sędziego Małka były decyzjami trafnymi, a nie decydującymi o zwycięstwie Śląska - ocenił wydarzenia Tomasz Kafarski, trener Lechii.

Podobnego zdania są także władze gdańskiego klubu.

- Z przepisów wprost wynika, że można składać protest tylko wobec żółtych i czerwonych kartek. Innych decyzji nie można oprotestowywać. Nie będziemy zatem składać protestu z powodu pracy arbitra, bo para pójdzie w gwizdek. Dlatego zwrócimy się do kolegium sędziów z pytaniem, jakie będą konsekwencje wobec pana Małka, który wypaczył wynik meczu, popełniając co najmniej cztery poważne błędy - powiedział Maciej Turnowiecki, prezes Lechii.

W gdańskim klubie chcą również, aby Małek więcej nie sędziował meczów drużynie biało-zielonych.

- Złożymy taki wniosek, aby ten arbiter nie był więcej uwzględniany przy obsadach na mecze Lechii. To nie jedyne jego pomyłki w ostatnim czasie, no i nie pierwsze również, które krzywdziły gdański klub - przyznał Turnowiecki.

Małek w tym sezonie już wcześniej prowadził mecz Lechii, na otwarcie PGE Areny. Wtedy biało-zieloni podejmowali Cracovię. Padł remis 1:1, i to goście mogli mieć pretensje do Małka. Arbiter nie uznał gola strzelonego przez Andrzeja Niedzielana, choć powtórki pokazały, że napastnik Cracovii nie był na spalonym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki