Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk zorganizowana ograła Piasta Gliwice. Łukasz Zwoliński: Wróciłem z Chorwacji do Polski, a tu muzyka serbsko-chorwacka

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Lechia Gdańsk - Piast Gliwice
Lechia Gdańsk - Piast Gliwice Fot. Karolina Misztal
Lechia Gdańsk pokonała Piasta Gliwice 1:0, ale wynik meczu mógł być różny. Mistrzowie Polski mieli więcej sytuacji, oddali więcej strzałów, ale to biało-zieloni zdobyli komplet punktów.

Biało-zieloni zagrali konsekwentnie, byli dobrze zorganizowani, ale Piast potrafił zepchnąć gospodarzy do defensywy. Skuteczność nie była mocną stroną zespołu z Gliwic. Z drugiej strony mecz mógł ułożyć się lepiej dla gdańszczan już w pierwszej połowie, ale Flavio Paixao nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za faul na Conrado. Strzelił w poprzeczkę.

- Żałujemy, że tego meczu nie dało się wygrać, albo przynajmniej zremisować. Jorge Felix mógł strzelić trzy gole, ale się nie udało. W końcówce spotkania zepchnęliśmy Lechię do defensywy, ale to gdańszczanie wygrali. Nie zawsze dobra gra jest poparta dobrym wynikiem. Będziemy zwracali uwagę na elementy, które mogą poprawić naszą skuteczność. Ten element zadecydował – przyznał Waldemar Fornalik, trener Piasta.

CZYTAJ TAKŻE: Zobaczcie piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk

W 63 minucie wreszcie kibice Lechii mieli powody do radości. W pole karne dośrodkował Mihalik, a celnym strzałem popisał się Paixao, który tym samy zrehabilitował się za zmarnowanego karnego z pierwszej połowy. Dla Flavio to 50 gol w ekstraklasie dla Lechii. Co ciekawe, osiem ostatnich bramek biało-zielonych w ekstraklasie to trafienia wyłącznie Paixao.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z trzech punktów i to był priorytet. Jak chcemy walczyć o górną ósemkę, to te punkty były nieocenione. Realizowaliśmy taktykę i taki mieliśmy pomysł na granie. Nie jest łatwo po przyjściu takiej liczby zawodników decydować się na skład i robić zmiany. Były obawy co do tego jak to będzie funkcjonowało, bo nie znam dobrze tych zawodników, ale jestem zadowolony. Jesteśmy agresywni na boisku. Widać zaangażowanie. Chcę pochwalić Kacpra Urbańskiego, że nie zjadła go trema. Zagrał bardzo fajny mecz i to część założeń, które chcemy realizować – przyznał Piotr Stokowiec, szkoleniowiec biało-zielonych.

Dla 15-letniego Urbańskiego to był drugi występ w pierwszym zespole w ekstraklasie, ale pierwszy w podstawowym składzie.

- Byłem szczęśliwy jak dowiedziałem się, że zagram. To nie jest częsta sytuacja, żeby trener postawił na 15-letniego chłopca. To będzie dla mnie pamiętny dzień – nie ukrywał po meczu Kacper. - Walczyłem o miejsce w podstawowym składzie i to mi się udało. Przed meczem dowiedziałem się, że zagram. Trener nie mówił mi tego wcześniej wprost, ale dawał znaki choćby ustawieniem na boisku podczas treningów. Trenuję z bardzo doświadczonymi zawodnikami, oni mi pomagają i to jest świetna sprawa. Cieszę się, że mogę grać z topowymi piłkarzami.

CZYTAJ TAKŻE: Piękne i seksowne polskie sportsmenki ZDJĘCIA

Urbański grał bez kompleksów, potrafił wygrać pojedynek główkowy z Jakubem Czerwińskim i oddał strzał z dystansu.

- Nie można wyjść w podstawowym składzie i być bojaźliwym. Trzeba być skupionym i mieć pewność siebie, choć nie do przesady. Piłkarz nie jest od stóp do pasa, ale od szyi do czubka głowy. Jestem trochę czasu w drużynie i zyskałem trochę zaufania. Tata trzyma mnie mocno na ziemi, woda sodowa na pewno mi nie odbije – zapewnił Kacper.

Dobre spotkanie rozegrała defensywa Lechii, a w drugim meczu z rzędu na plus zaprezentował się Rafał Kobryń, a w pierwszej połowie uratował zespół przed utratą gola, blokując strzał.

- Zostałem trafiony piłką, ale powiedzmy, że to ja uratowałem drużynę. Byłem tam, gdzie trzeba, a to ważne, żeby się dobrze ustawić. Michał Nalepa chociażby świetnie się ustawia. Broni całym ciałem, a jak się rozłoży, to trudno strzelić obok niego. Karol Fila jest o wiele bardziej doświadczony, ale jeśli będzie czuł się zmęczony, to trener może dać mi szansę, abym pokazał swoje umiejętności – powiedział Rafał.

Duże nadzieje związane są z Łukaszem Zwolińskim. Napastnik zagrał na razie pół godziny, ale cztery minuty po jego wejściu Lechia strzeliła zwycięskiego gola.

- Najważniejsze, że wygraliśmy mecz i dlatego jestem zadowolony z debiutu. Mam nadzieję, że pomogę drużynie i czekam już na następny mecz z Lechem. Dobrze się odnalazłem w szatni. Wróciłem z Chorwacji, a w szatni lecą piosenki serbsko-chorwackie – śmiał się Zwoliński. - Chłopacy dziwili się, że zacząłem do nich mówić po chorwacku. Nie ma czegoś takiego jak adaptacja, bo wróciłem do kraju.

Zwoliński wrócił z Chorwacji, gdzie spisywał się naprawdę dobrze. Trener Stokowiec jednak bardzo chciał mieć do w drużynie i dopiął swego.

- Miałem w Chorwacji fantastyczny okres. To mi pomogło i wydaje mi się, że wróciłem do Polski już jako inny piłkarz – uważa Łukasz. - Kończył mi się kontrakt, a trenerowi Piotrowi Stokowcowi bardzo zależało, żebym przyjechał do Gdańska i to już od teraz, a nie od lata. Cieszę się, że kluby się dogadały.

Nowy nabytek Lechii nie obawia się presji i chce grać skutecznie w zespole Lechii.

- Bardzo dobrze, że kibice będą oczekiwać ode mnie goli, bo napastnik jest od strzelania bramek. Super, że Flavio to robi, a ja jestem gotowy, żeby go ścigać – zakończył Zwoliński.

Pele ma problemy zdrowotne i zmaga się z depresją
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki