Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk zlepkiem indywidualności. Nie ma za to drużyny

Paweł Stankiewicz, Chorzów
Fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Katastrofalna pierwsza połowa w wykonaniu Lechii w meczu z Ruchem w Chorzowie zadecydowała o kolejnej ligowej porażce.

Lechia jechała do Chorzowa po przerwanej serii czterech meczów bez porażki [trzy zwycięstwa i jeden remis - przyp. red.]. Kibice potrafili jednak wybaczyć porażkę z Legią Warszawa, bo to jednak wicemistrz Polski i jeden z głównych kandydatów do wygrania ekstraklasy w tym sezonie. Jednak w meczu z Ruchem, mocno osłabionym w defensywie, można już było oczekiwać znacznie lepszej postawy, a przede wszystkim zdobyczy punktowej.

W pierwszej połowie meczu z Ruchem znowu wyszły wszystkie grzechy biało-zielonych. Po raz kolejny można było się przekonać, że Lechia ma w kadrze dobrych piłkarzy o wysokich umiejętnościach indywidualnych, ogranych, ale nie ma drużyny. Znowu dały znać o sobie proste błędy, które okazały się kosztowne. Do tego drużynie przestał pomagać Marko Marić. Młody bramkarz nie popisał się przy drugim golu dla Legii, a w Chorzowie miał swój udział również przy drugiej bramce dla gospodarzy. Ale byłoby zbyt dużym uproszczeniem pisać, że to był tylko jego błąd. Fatalne zachowanie w defensywie Grzegorza Wojtkowiaka czy Jakuba Wawrzyniaka miało wpływ na sytuacje bramkowe dla gospodarzy. Irytujący był widok Sławomira Peszki, który spokojnie biegł kilkanaście metrów od Marka Zieńczuka, kiedy ten strzelał drugą bramkę dla Ruchu. Nie wytrzymał też trener Thomas von Heesen, który na drugą połowę nie wypuścił już na boisko reprezentanta Polski.

- Przy jednej z bramek Peszko nie przypilnował zawodnika Ruchu - denerwował się von Heesen. - Nie wiem, co się z nim dzieje, ale reprezentant kraju nie może tak grać. On musi dobrze grać w Lechii, współpracować w obronie, żeby utrzymać się w kadrze. Jeśli nie będzie robił na boisku tego, czego od niego wymagam, to nie będzie grał, a ja postawię na młodzież. Jest Stolarski, Żebrakowski, nie brakuje młodzieży w klubie, która w każdym meczu będzie dawać z siebie wszystko - zakończył niemiecki szkoleniowiec biało-zielonych.

Trzy stracone gole sprawiły, że Lechia już po pierwszej połowie była w dramatycznie trudnej sytuacji.

- Przez początkowe minuty meczu byliśmy w głębokim śnie. Ciężko jest, kiedy tylko pięciu zawodników robi na boisku swoje. A tak było w pierwszej połowie. Sześciu pozostałych graczy znajdowało się gdzieś indziej. Tracimy bramki po indywidualnych błędach. Jeśli przegrywasz 0:3, ciężko jest wrócić do gry. W przerwie powiedziałem zawodnikom parę ostrych słów, by ich obudzić - mówił von Heesen.

Niemiecki szkoleniowiec też nie pomaga drużynie, nazbyt rotując pozycjami zawodników. Na pozycji numer „10” grali już Maciej Makuszewski, Michał Mak, Milos Krasić, a ostatnio nawet Daniel Łukasik, który akurat w Chorzowie dał dobrą zmianę. Tymczasem najwięcej atutów w zespole do gry w tej strefie boiska mają Sebastian Mila, Piotr Wiśniewski i ewentualnie Bruno Nazario, który jednak musi popracować nad skutecznością. Nadal nie widać wielkiej zmiany w stylu gry, dużo podań jest w poprzek i mało z tego wynika. Zbyt pochopnie zdjęty z boiska został też Grzegorz Kuświk, który w końcówce mógł jeszcze pomóc Lechii.

W drugiej połowie Lechia zaczęła grać w inny sposób, ale wpływ miał na to fakt, że gracze Ruchu opadli z sił. Tego jednak można było się spodziewać po tym, ile wysiłku kosztowała ich pierwsza część meczu. Wykorzystał to najlepszy na boisku Michał Mak, strzelając dwa gole. To jednak nie dało nawet jednego punktu.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki