Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk wreszcie się przełamała! [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz
Po trzech porażkach z rzędu piłkarze gdańskiej Lechii wreszcie zdobyli komplet punktów. W niedzielę, na Stadionie Energa Gdańsk, pokonali Zagłębie Lubin 1:0.

Lechia przystąpiła do meczu z Zagłębiem po trzech porażkach z rzędu, które kosztowały zespół wypadnięcie z podium.

- Przeanalizowaliśmy tamte mecze i trzeba z nich wyciągnąć wnioski. W spotkaniu z Zagłębiem wyjdziemy na boisko, żeby wygrać. Musimy znowu zacząć punktować, tak jak to robiliśmy wcześniej - mówił przed meczem Grzegorz Wojtkowiak, obrońca biało-zielonych, który spotkanie z zespołem z Lubina rozpoczął na ławce rezerwowych. Trener Piotr Nowak postawił bowiem na prawej obronie Pawła Stolarskiego licząc na jego szybkość i stwarzanie liczebnej przewagi przez częste włączanie się do gry ofensywnej.

Pierwsza połowa meczu przypominała tę z rundy jesiennej z Lubina. Biało-zieloni wówczas całkowicie zdominowali Zagłębie, strzelili dwie bramki i wygrali mecz, pomimo słabszej drugiej połowy. Teraz też dominacja gdańszczan była wyraźna, a Zagłębie zagrożenie stwarzało jedynie po stałych fragmentach gry wykonywanych przez Filipa Starzyńskiego. To jednak podopieczni trenera Nowaka dyktowali warunki gry. Wreszcie na miarę oczekiwań zagrał Rafał Wolski, który w tej części spotkania był niczym profesor na boisku. Nie bał się strzelać z dystansu, ale dobrze w bramce spisywał się Martin Polacek. Wolski brał się za kreowanie gry ofensywnej, a błysnął w 27 minucie, kiedy genialnym zagraniem obsłużył Lukasa Haraslina, a ten podał do Marco Paixao, który głową dopełnił formalności. I trzeba przyznać, że Lechia zasłużyła na tego gola. Marco Paixao zresztą już wcześniej mógł się wpisać na listę strzelców, ale nie wykorzystał dogodnej sytuacji. Gra Lechii w tej części spotkania mogła się naprawdę podobać. Było szybkie tempo, składne akcje, sytuacje bramkowe i strzały.

Druga połowa wyglądała, niestety, podobnie jak w Lubinie. Tempo gry siadło, a gdańszczanie wyraźnie byli zadowoleni jednobramkowym prowadzeniem. Biało-zieloni cofnęli się na własną połowę, pozwolili rozgrywać piłkę Zagłębiu i czekali na okazję do kontry. To taktyka bardzo ryzykowna, bo przecież nawet stały fragment gry mógł pozbawić drużynę ciężko wywalczonego zwycięstwa. Inna sprawa, że drużyna z Lubina nie miała specjalnie pomysłu na sforsowanie defensywy gdańskiego zespołu.

Lechia czekała na okazje do kontry, ale piłkarzom brakowało dokładności, a gra nie była już tak dynamiczna i składna, jak w pierwszej połowie tego spotkania. Zagłębie miało swoją okazję na doprowadzenie do wyrównania, kiedy Łukasz Janoszka znalazł się sam na sam z Dusanem Kuciakiem, ale źle przyjął piłkę i słowacki bramkarz nie miał problemów, by ją złapać. Po tej okazji długimi fragmentami z boiska wiało nudą. Lechia nie kwapiła się do ataków, a Zagłębie nie mogło przedostać się w pole karne gospodarzy. Dopiero w końcówce spotkania kibiców biało-zielonych spróbował rozgrzać Ariel Borysiuk, który dwukrotnie huknął zza pola karnego. Za pierwszym razem interweniował Polacek, a przy drugiej próbie piłka odbiła się od poprzeczki. Lechia wygrała zasłużenie, wciąż zalicza się do ligowej czołówki i jest w grze o mistrzostwo Polski. Z pewnością jednak przyjemniej oglądało się biało-zielonych w pierwszej połowie.

Lewandowski z piątym hat-trickiem w sezonie! Polak dogonił Aubameyanga w klasyfikacji najlepszych strzelców

Press Focus / x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki