Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław. Fan Lechii krzywdy jej nie zrobi

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Ile procent wartości sportowej Śląska Wrocław to Sebastian Mila? 30, 50, a może 70 procent? Głosy są podzielone, choć wszyscy twierdzą jedno, że to ważna postać w zespole z Wrocławia. Mila w niedzielę do Gdańska może przyjechać jednak tylko jako turysta, bowiem leczy kontuzję i przeciwko Lechii na pewno nie zagra. Piłkarz ma uszkodzone więzadło poboczne w kolanie i do gry wróci dopiero w drugiej połowie listopada.

Mila nigdy nie krył przywiązania do biało-zielonych barw. To właśnie w Lechii błysnął na tyle, że wypłynął na szerokie wody i trafił do ekstraklasy.

- Lechia to mój klub. Chciałbym w nim zagrać jeszcze na zakończenie kariery, ale w takim okresie, kiedy będę mógł coś wnieść do gry zespołu - powtarza Mila.

I szansa nadarzyła się przed tym sezonem, bo Mili kończył się kontrakt w Śląsku, a nie mógł dojść do porozumienia odnośnie nowej umowy. Pojawiło się sporo ofert, ale ostatecznie przywiązanie do Lechii nie wzięło góry i Sebastian przedłużył kontrakt ze Śląskiem. I to aż o trzy lata. A to oznacza, że szanse są niewielkie, że jeszcze kiedykolwiek zagra w gdańskim zespole.

Mila jest bardzo związany z Lechią, choć nigdy nie wystąpił w barwach tego klubu w krajowej elicie. W pierwszej drużynie rozegrał 39 meczów - 34 w II lidze (obecna I liga), 4 w Pucharze Ekstraklasy i 1 w Pucharze Polski. Zadebiutował 4 marca 2000 roku w przegranym spotkaniu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki 0:2, a ostatni mecz w Lechii rozegrał 17 czerwca 2001 roku, a biało-zieloni wygrali w Ząbkach z Dolcanem 1:0. Bramki ligowe strzelił z RKS Radomsko, Jeziorakiem Iława, Ceramiką Opoczno i Zagłębiem Sosnowiec.

Teraz jest po drugiej stronie barykady, ale w niedzielnym spotkaniu krzywdy Lechii nie zrobi. Mili zabraknie na boisku z powodu kontuzji i raczej w sztabie szkoleniowym gdańskiego zespołu nikt się z tego powodu specjalnie nie martwi. Mila w Gdańsku najmocniej pokazał się w ubiegłym sezonie. Biało-zieloni prowadzi już 2:0, wydawało się, że losy meczu są rozstrzygnięte i wówczas do akcji wkroczył blondwłosy pomocnik. W ciągu kilku minut strzelił dwa gole, choć pomógł mu rykoszet. Dał jednak kolegom sygnał do walki. Nie cieszył się z tych goli na boisku, bo w ten sposób chciał oddać szcunek gdańskiemu klubowi i kibicom Lechii. Śląsk nabrał wiary we własne możliwości i wygrał na PGE Arenie 3:2.

Mila pokazał się też w Gdańsku w sezonie 2008/09. Wówczas padł remis 1:1, a Śląsk objął prowadzenie po bramce głową Jarosława Fojuta, który wykorzystał dośrodkowanie byłego gracza Lechii. Z kolei w rozgrywkach 2011/12 w spotkaniu rozegranym w Gdańsku, podobnie jak to będzie w najbliższą niedzielę, Mili zabrakło w składzie Śląska. Wówczas też padł remis 1:1.

Przykład poprzedniego sezonu pokazuje, że nie można lekceważyć drużyny z Wrocławia bez Mili, bo kadra zespołu jest mocna, wyrównana i bez tego piłkarza drużynę z Dolnego Śląska trudno ograć. Sebastian musiał pauzować w czterech pierwszych kolejkach z powodu kary dyscyplinarnej, ale i bez niego Śląsk zdobył 7 punktów i zajmował 5 miejsce w tabeli. Mila wrócił, nadał jeszcze drużynie jakości i doprowadził ją do trzeciego miejsca na finiszu rozgrywek. To wszystko liczby, ale fakty są takie, że Mila to lider i najbardziej kreatywny piłkarz w składzie Śląska i na będzie go brakowało na boisku, a to szansa dla biało-zielonych na zdobycie kompletu punktów.

Niedzielnemu meczowi będzie towarzyszył jeszcze jeden smaczek. Paweł Żelem, członek zarządu Lechii, ma zostać prezesem Śląska. W końcu pochodzi z Wrocławia i to miasto jest mu najbliższe. Ciekawe, komu będzie kibicował w tym najbliższym spotkaniu? Jeszcze Lechii, czy może już Śląskowi.

Drużyna z Wrocławia ma w tym sezonie problemy ze zdobywaniem punktów w meczach wyjazdowych. Zagrała sześć takich spotkań i ani razu nie wygrała. I oby nie przełamała się na PGE Arenie. W tym celu biało-zieloni muszą zagrać jeszcze bardziej konsekwentnie, z dobrą organizacją gry i uważnie patrzeć na Marco Paixao, który jest świetnym napastnikiem. W środę Lechia wygrała w Lubinie z Zagłębiem i to zwycięstwo piowinno jej pomóc. Zwłaszcza w sferze mentalnej. Biało-zieloni będą chcieli już pójść z ciosem i dalej wygrywać, żeby być jak najwyżej w ligowej tabeli na zakończenie zasadniczego sezonu ligowego. Nic dziwnego, że Lechia będzie bardzo chciała w niedzielę wygrać, aby umocnić się w górnej części T-Mobile Ekstraklasy. Na pierwszy wyjazdowy komplet punktów w tym sezonie liczy Śląsk. Wrocławianie są w dobrych humorach po czwartkowym pogromie (4:0) Podbeskidzia Bielsko-Biała.

- Sytuacja dla mnie nie jest łatwa. To prawdziwa męka, bo patrzę na boiskowe wydarzenia i nic nie mogę zrobić. A chciałbym wspomóc drużynę. Potrzebuję teraz wsparcia od kibiców i kolegów, bo ja chciałbym grać w każdym kolejnym meczu, a na razie to nie jest możliwe - mówi kapitan Śląska.

***

Pomimo żałoby narodowej ogłoszonej przez prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w związku ze śmiercią Tadeusza Mazowieckiego mecze piłkarskie T-Mobile Ekstraklasy odbędą się zgodnie z planem. Poprzedzi je minuta ciszy, a piłkarze mają grać z czarnymi opaskami - poinformowała prowadząca rozgrywki Ekstraklasa SA.

Lechia zagra w niedzielę ze Śląskiem Wrocław na gdańskiej PGE Arenie. Początek o godzinie 15.30, a transmisję przeprowadzą Canal+ Sport i Polsat Sport Extra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki