Przerwa reprezentacyjna wyszła jednym na dobre, a innym nie. Trenerzy Tomasz Unton i Maciej Kalkowski zadecydowali, że miejsce w kadrze meczowej Lechii stracą Piotr Wiśniewski i Danijel Aleksić. Największym wygranym mógł się poczuć za to Bruno Nazario, który wskoczył do podstawowego składu na pozycji lewoskrzydłowego. I to właśnie Brazylijczyk miał w pierwszej połowie wyborną okazję, aby wpisać się na listę strzelców. Po bardzo dobrym strzale Stojana Vranjesa piłkę odbił Dusan Kuciak, a dobiegający Bruno Nazario strzelił z kilku metrów nad bramką gospodarzy.
W pierwszej połowie stroną dominującą byli jednak mistrzowie Polski. Kilka razy poważniej zakotłowało się w polu karnym biało-zielonych, ale obrońcy byli czujni. Do tego dobrze dysponowany był Mateusz Bąk, który musiał wykazać się umiejętnościami. Tak było choaciązby po strzałach Michała Kucharczyka czy Michała Żyry. Raz jednak i Bąk się pomylił, kiedy minął się z piłką po dośrodkowaniu z rogu Tomasza Brzyskiego. W efekcie głową strzelał jeszcze Igor Lewczuk, a Bąk strącił piłkę na słupek i dopiero Nikola Leković wybił piłkę z pola karnego.
Akcje Lechii w tej części gry były raczej sporadyczne i nie niosły za sobą takiego zagrożenia, jak ataki gospodarzy. Gdańszczanie znając siłę ofensywną rywali byli mocno skoncentrowani na grze defensywnej, a wyprowadzanie kontr nie specjalnie wychodziło.
Od początku kibice obu zespołów nie szczędzili sobie epitetów. W gdańskiej drużynie brawami i skandowaniem nazwisk przywitani zostali jedynie byli gracze Legii, czyli Ariel Borysiuk i Daniel Łukasik.
W zespole Legii na drugą połowę nie wyszedł Miroslav Radović, który nie prezentuje jeszcze wysokiej formy po chorobie. Zastąpił go Ondrej Duda. Tymczasem Lechia na tę część gry wyszła mocno zmobilizowana i od razu z animuszem ruszyła do zdecydowanych ataków. Stworzyła sobie kilka dobrych okazji, z których powinien paść chociaż jeden gol. Zwłaszcza początkowy kwadrans drugiej połowy był batrdzo dobry w wykonaniu biało-zielonych. Widać było, że drużyna gra z pomysłem, a akcje na bramkę gospodarzy były przemyślane. Bohaterem zespołu mógł być Antonio Colak. Najpierw strzelił głową tuż obok słupka, a po chwili nie zdołał wykorzystać sytuacji sam na sam z Kuciakiem. Później szczęścia z dystansu próbował Borysiuk, ale znowu dobrze spisał się słowacki bramkarz Legii. Biało-zieloni grali mądrze w drugiej połowie, a przede wszystkim oddali zagrożenie od własnego pola karnego. To gdańszczanie mieli inicjatywę i dłużej utrzymywali się przy piłce niż mistrzowie Polski. I stwarzali kolejne okazje bramkowe, ale mimo dobrej gry skutecznością nie mógł imponować Nazario. Efektu bramkowego nie przynosił także strzały z dystansu. To aż niewiarygodne jak gdańszczanie w niektórych sytuacjach nie potrafili posłać futbolówki do siatki, choć w sumie oddali blisko 20 strzałów na bramkę rywali. I to się zemściło. Legia zdobyła w 87 minucie bramkę, którą strzelił Orlando Sa, choć za grę w tej części spotkania na nią nie zasłużyła. Biało-zieloni nie byli już w stanie uratować choćby jednego punktu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?